Przeciętna kobieta krytykuje się co najmniej 8 razy dziennie – dowodzą badania przeprowadzone na 2 tys. kobiet. 1 na 7 pań przyznaje, że krytykuje się niemal nieustannie w ciągu dnia. Większość badanych wymawiała sobie, że powinna schudnąć. W dalszej kolejności kobiety wyrzucały sobie również, że nie zarabiają tyle, ile powinny. Badania zostały przeprowadzone w ramach kampanii "WomanKind”, której celem było zgłębienie, dlaczego współcześnie kobiety są dla siebie tak nieżyczliwe i jak można by temu przeciwdziałać.
Badacze winią za ten niepokojący trend popularność selfie i portalów społecznościowych takich jak Instagram, gdzie wszystko, od sylwetek po standard życia, jawi się z reguły dużo lepiej niż w rzeczywistości. Nic dziwnego, że porównywanie realnego siebie do tych obrazów skazuje na nieuniknioną frustrację. Wydaje się jednak, że zafałszowywanie wizerunku kobiet ma dłuższy rodowód niż social media.
Naomi Wolf, amerykańska pisarka i intelektualistka w swojej bestsellerowej książce „Mit urody” z 1990 r., apelowała, że koncentrowanie uwagi kobiet na ich wyglądzie fizycznym, a głównie jego niedoskonałościach oraz wymóg porównywania się do „ideału” to nowy sposób sprawowania kontroli nad kobietami. Ma skłaniać do wydawania pieniędzy na produkty i usługi upiększające czy wyszczuplające i odciągać od zajmowania się sprawami naprawdę ważnymi.
Bo jak wyjaśnić to, że dorosła kobieta zamiast myśleć o tym, co chciałaby zdziałać, pożytkuje swoją energię na myślenie o tym, że jest gruba, porównywanie swojego wyglądu do wyglądu innych kobiet i nienawidzenie się, gdy wypadnie jej zdaniem gorzej. Zbiorowe szaleństwo? Większość dziewczynek, chcąc nie chcąc, przechodzi odpowiedni kulturowy trening, by w nie popaść.
Wolf przekonuje, że gdyby kobiety przestały czuć się brzydkie i zaczęły się akceptować zamiast oceniać, wiele koncernów i firm musiałoby po prostu upaść. - Tu nie chodzi o kobiece piękno, tu chodzi o zysk – zaznacza.
- Uroda to tylko konstrukt społeczny, który można wypełnić dowolną treścią w zależności od kultury – przypomina.
Wyniki badań w ramach „WomanKind” pokazują, że kobiety zaczynają się besztać już od samego rana. Niemal połowa, bo aż 46 proc. przyznaje, że wymyśla sobie już przed 9.30. Co więcej, 42 proc. pań deklaruje, że nigdy nie chwali samej siebie, nie docenia się. Reszta wyznaje, że pozytywnie pomyśleć o sobie zdarza się im jedynie raz dziennie. To nie świadczy najlepiej o naszym zdrowiu psychicznym.
Psychiatra amerykański prof. Maxie C. Maultsby sformułował 5 zasad zdrowego myślenia. Jak twierdzi, spełnia ono co najmniej 3 z 5 kryteriów:
Ogólnie rzecz biorąc, zdrowe myślenie to takie, które służy naszemu samopoczuciu, dobrostanowi i naszym celom. Myślenie, które sprawia, że czujesz się gorzej i trudniej ci osiągać cele, zdrowym myśleniem nie jest.
Krytykowanie się jest przejawem wrogości do siebie. Jako społeczeństwo robimy to tak często, że wielu z nas uważa je za naturalny sposób bycia w relacji z samym sobą. Znajdujemy dla własnej wrogości różnorakie uzasadnienia: bo wszyscy tak robią, bo moja matka też tak robiła, bo inaczej stracę kontrolę nad życiem, bo nie chcę się nad sobą użalać. I tak wrogość pielęgnowana, hołubiona, odżywiana wciąż nowymi dowodami na własną ułomność, rozkwita.
Koronny argument: „to nie tak, że często się krytykuję, to przecież fakt, że jestem do niczego”. Pokazuje on, jak niska jest czyjaś samoocena i jak trudno komuś obserwować wytwory własnego myślenia z perspektywy.
W badaniu przeprowadzonym w ramach kampanii „WomanKind” ustalono 20 najbardziej rozpowszechnionych sposobów krytykowania siebie wśród kobiet. Oto jakimi słowami lub zachowaniami panie się prześladują:
Jak się czujesz po takiej dawce krytyki? Nie najlepiej? Nic dziwnego.
„Współczesny świat w znacznej mierze oparty na wyglądzie wyzwala wzrost samokrytycyzmu wśród kobiet” – mówi Zoe Griffiths z firmy wspierającej odchudzające się osoby Weight Watchers. „Nasze badania wykazały, że bycie niemiłym dla siebie jest problemem obecnym wśród kobiet już od wielu lat, jednak ze względu na zbieg wielu uwarunkowań kulturowych zwiększyła się intensywność tego zjawiska” – tłumaczy.
„Nasze doświadczenie pokazuje, że aby wprowadzić zdrowy tryb życia, niezbędne jest budowanie dobrej relacji ze sobą samym” – dodaje. Często jednak okazuje się, że nikt nas nie nauczył, jak ze sobą w takiej być, a jako osoby dorosłe powielamy nabyte wcześniej dysfunkcyjne wzorce. Ile jeszcze czasu musi minąć zanim powiemy sobie "stop"?
Autorka artykułu: Małgorzata Skorupa - psycholog, psychoterapeutka, redaktorka serwisu Zdrowie.gazeta.pl, konsultantka Telefonu Zaufania dla Osób Dorosłych w Kryzysie Emocjonalnym przy Instytucie Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego w Warszawie. Autorka wielu publikacji z zakresu psychologii oraz rozwoju osobistego. Przyjmuje w prywatnym gabinecie w Warszawie.