Przyroda, której częścią jest również człowiek, rządzi się swoimi prawami. Funkcjonuje w cyklu rocznym wyznaczanym przez pory roku: od rozkwitu po obumieranie i zastój do ponownego odrodzenia. My wszyscy, czy nam się to podoba czy nie, zgodnie z naszą konstrukcją działamy według narzuconych przez naturę zasad, swoistego programu energetycznego. Co jest w nim zapisane na czas chłodów?
"Wraz z jesienią poziom naszej energii może się obniżać, a nastrój stawać bardziej melancholijny. Sprzyja temu aura i okoliczności: liście żółkną, opadają z drzew, obchodzimy Dzień Wszystkich Świętych, Zaduszki, przez co pojawia się więcej wątków egzystencjalnych" - mówi psychoterapeuta Bronisław Hońca. "Następująca po jesieni zima to pora roku, kiedy trochę zimujemy. Zwłaszcza zima w mieście niekoniecznie sprzyja wysokiemu stopniowi funkcjonowania, zwłaszcza jeśli nie jesteśmy aktywni fizycznie. Jednak już pod koniec lutego czy początku marca możemy zaobserwować, że siły zaczynają wracać, samopoczucie poprawia się. To jest naturalny cykl zmian, który najlepiej zaakceptować i polubić zamiast z nim walczyć. Spadek energii w chłodniejsze miesiące stanowi pewną normę"- podkreśla.
"Widać to wyraźnie gdy przyglądamy się zwierzętom. Niektóre z nich, tj. niedźwiedzie, zimę po prostu przesypiają. Ludzie tego nie robią, ale również mogą odczuwać wzmożoną potrzebę odpoczynku, wycofania się, zwolnienia" - zwraca uwagę psychoterapeutka Monika Tryc - Puchała. Niby oczywiste, a jednak nie do końca...
"Obecnie panuje kulturowo i społecznie wzmacniane przekonanie o ciągłym wysokim funkcjonowaniu energetycznym. Wmawia się nam, że normą jest nieustanne dobre samopoczucie i witalność, a ich brak czy chwilowe obniżenie wskazuje na stan niepożądany, patologię, coś, co trzeba szybko zmienić. Tyle, że to mit. Promowanie takich wzorców prowadzi do tego, że wiele osób udaje, że ma się dobrze, choć wcale tak nie jest. Tworzy się sztuczna hurraoptymistyczna rzeczywistość" - zaznacza Bronisław Hońca. Jak jest naprawdę?
"Życie to nie jest pasmo samych sukcesów czy samych nieszczęść. To jest pewna sinusoida, w której dobre rzeczy przeplatają się z gorszymi. Podobnie jest z nastrojem: on też naprzemiennie raz jest lepszy, raz gorszy - to naturalne. Sinusoida nastroju powinna być jednak mniej więcej wyrównana. To znaczy: nie odbiegać za bardzo od osi, zarówno w stronę bardzo podwyższonego nastroju, jak i bardzo obniżonego. Jeśli ktoś ma tendencje do stanów euforycznych, poczucia wszechmocy, kiedy to wszystko jawi się wspaniale, pojawiają się myśli: "świat jest absolutnie cudowny, a ja omnipotentny", to jest duże prawdopodobieństwo, że nastrój o tyle, ile wzniósł się ponad oś, o tyle następnie spadnie pod nią. Można więc przypuszczać, że dojdzie do drastycznego spadku ku depresji - tłumaczy Bronisław Hońca. "Gwałtowne odchylenia w którąkolwiek stronę mogą niepokoić. Jeżeli mamy hurraoptymistyczny nastrój i siły za trzech cały czas nieustannie przez 2 tygodnie, to też nie najlepszy znak" - dodaje.
Z drugiej strony badania pokazują, że ludzie mają tendencję, aby oceniać swój ogólny nastrój i samopoczucie jako "raczej dobre", niezależnie od obiektywnych faktów: statusu majątkowego, zawodowego czy ilości relacji społecznych. Oznacza to, że odpowiedź na pytanie o stopień zadowolenia z życia w przypadku większości z nas znajdować się będzie powyżej 0, nie poniżej. Według psychologów to nie przesadny optymizm, a oznaka zdrowia psychicznego. Jak się okazuje, osoby w depresji widzą świat znacznie bardziej realistycznie niż reszta populacji. Osoby z obniżonym nastrojem zauważą więcej negatywnych faktów, osoby zdrowe będą po prostu je ignorować. Jeśli twój nastrój jest notorycznie bardziej na minusie niż na plusie, być może to nie powód do dumy, że znacznie klarowniej niż inni dostrzegasz czyhające wokół zagrożenia i trudności, a raczej niekoniecznie dobra wróżba. Co więc nią będzie?
"Kiedy godzimy się na to, co jest, na zmienność pór roku i nastroju, kiedy w tym wszystkim jesteśmy blisko siebie i swoich uczuć, wtedy nawet ze smutku i odpływu energii możemy czerpać pewien rodzaj mocy, satysfakcję" - dodaje. "Jeśli w chłodne dni popadamy we wspomnienia, możemy się też trochę w tym pogrążyć, pozwolić sobie na melancholię w samotności lub posiedzieć z kimś wieczorem przy gorącej herbacie, porozmawiać" - mówi. Jeśli docenimy i wykorzystamy czas "zatrzymania się", zbierania sił, dostrzeżemy jego wartość wiosną, "budząc się do życia" z naładowanymi bateriami. Warto się pogodzić, że nie wszystko jest w naszych rękach, nie do końca mamy wpływ na nasz poziom energii. W dużej części steruje nim słońce - nasz naturalny akumulator.
Światło słoneczne reguluje gospodarkę hormonalną człowieka, modyfikuje nasze funkcjonowanie, zarówno dobowe, jak i roczne. Jego dostatkiem bądź brakiem tłumaczy się więc po części spadki i wzloty naszej aktywności i animuszu.
Szacuje się, że w jesienno-zimowe miesiące natężenie światła jest 2 - 3 razy mniejsze niż wiosną i 100 razy mniejsze niż kiedy wygrzewamy się na plaży latem. Dodatkowo dni są krótsze, mniej czasu wystawiamy się na oddziaływanie światła dziennego, raczej kryjąc się przed chłodem w ocieplanych pomieszczeniach. To wszystko ma wpływ na stan psychofizyczny. Niestety zazwyczaj ujemny, gdyż doładowanie światłem słonecznym zostaje ograniczone. Tym chociażby tłumaczy się fenomen depresji sezonowej (Seasonal Affective Disorder, SAD). Jest to zaburzenie, którego objawy typowe dla depresji (tj. smutek, ciągłe zmęczenie, niski poziom energii) pojawiają się co roku w październiku listopadzie i samoistnie ustępują w marcu, kwietniu, gdy dni stają się dłuższe. Przyczyny zaburzenia nie są do końca znane, jednak zakłada się, że za spadek formy w mniejszej lub większej mierze odpowiadają neuroprzekaźniki: serotonina i noradrenalina. Czasem w celu zredukowania natężenia kłopotliwych objawów stosuje się fototerapię, czyli terapię z użyciem sztucznego światła.
Ustaliliśmy szare dni masz prawo popadać w "emocjonalne doły" czy doświadczać osłabienia ciała. Z drugiej strony, warto odróżnić emocje i poziom energii od myśli. Szczególnie, że te ostatnie często obrastają w treści, które systematycznie dawkowane, działają jak trucizna i nie mają nic wspólnego z przyzwoleniem na przeżywanie. "Jestem beznadziejny. Wszystko robię źle. Na pewno nie dam rady - tak jak zawsze" - brzmi znajomo? Większość z nas posiada wewnętrznego krytyka raczącego nas zindywidualizowanym repertuarem reprymend i oszczerstw. Pytanie: na ile dopuszczamy go do głosu. Zazwyczaj niestety za często.
"Na rzeczywistość zawsze możemy spojrzeć w dwojaki sposób. Albo wstać rano i pomyśleć: 'jest ciemno i zimno, czeka mnie kolejny trudny dzień", albo wstać i z ciekawością popatrzeć na świat: przyjrzeć się drzewom bez liści, poczuć zapach powietrza, usłyszeć dźwięki wkoło. To, co pomyślimy, jest trochę kwestią wyboru, który podejmujemy bardziej lub mniej świadomie' - podkreśla Bronisław Hońca. Wielu z nas tłumaczy się tym, że nie ma wpływu na swoje myśli. Tymczasem to nie do końca prawda. Jak wykiwać truciciela krytykanta?
Pomocne może być koncentrowanie się na "tu i teraz". Jeśli w twojej głowie wciąż wyświetlają się kolejne czarne scenariusze czy samobiczujące myśli, pomocne i osadzające w rzeczywistości może być skupienie na doświadczaniu zmysłowym. Jak to zrobić? Pobaw się w obserwatora - co widzisz wkoło: w co ubrani są współpracownicy, co się dzieje za oknem? Może spadł śnieg, może na tle szarego nieba przeleciał ptak? Czy czujesz jakieś zapachy, jakie doznania są w twoim ciele? Poczuj, jak plecy dotykają oparcia krzesła, a pośladki siedziska. Myśli zniknęły? Tak? Czy więc aby na pewno zupełnie nie masz nad nimi kontroli?
Bywa jednak przecież, że to, co mogło się wydawać chwilowym załamaniem, okazuje się czymś znacznie więcej. Jak odróżnić niegroźne emocjonalne doliny od rodzącej się depresji? Gdzie jest granica między jednym i drugim?
Zasadniczą kwestią jest kryterium czasu trwania objawów, ich natężenie i ciągłość. "Aby można było rozpoznać depresję, obniżony nastrój musi występować przez co najmniej 2 tygodnie każdego dnia większość dnia.
">Depresja to nie nachodzące nas od czasu do czasu smutki, chandry czy chwilowe poczucie, że nic się nie chce" - podkreśla Monika Tryc - Puchała. "To choroba i jak w przypadku każdej choroby wiążą się z nią bardzo konkretne kryteria diagnostyczne, które muszą być spełnione" - dodaje Bronisław Hońca. Dopiero na ich podstawie stwierdza się obecność choroby, zaleca - w zależności od stanu osoby - leczenie psychoterapeutyczne, psychiatryczne bądź łączone.
"Oczywiście jeśli w ciągu 2 tygodni zdarzą się np. 3 czy 4 dni zdecydowanie gorszego funkcjonowania, szczególnie jeśli ma to związek z jakimiś wydarzającymi się sytuacjami, nie jest to nic niepokojącego. Jeśli jednak spadek formy jest stały, wycofujemy się z czynności, które wcześniej sprawiały nam przyjemność, warto się temu przyjrzeć. Osoba w depresji całkowicie traci umiejętność przeżywania przyjemności. To, co wcześniej poprawiało jej humor, przestaje mieć znaczenie, np. traci radość ze spędzania czasu z rodziną, uprawiania sportów, zainteresowanie seksem" - wylicza Monika Tryc - Puchała.
"To życie, w które wcześniej była zaangażowana, niejako dzieje się obok niej, trochę jakby oglądała film w telewizji. Traci siły tak na poziomie psychicznym i fizycznym. Z rzeczywistości wybiera tylko jej ciemne aspekty, nie jest zdolna zobaczyć tych lepszych" - tłumaczy Bronisław Hońca. "Często nie potrafi znaleźć wytłumaczenia, po co jest na tym świecie. Może ją złościć, że inni wokół się cieszą, bawią, żyją pełnią życia, a ona nie potrafi" - zaznacza Monika Tryc - Puchała. "W depresji mogą się również pojawiać natrętne myśli, tzw. ruminacje, dotyczące np. poczucia winy, bezwartościowości, poczucia bycia niepotrzebnym" - dodaje Bronisław Hońca
"Na osobę, która ma chwilowo obniżony nastrój działania bliskich i znajomych mają wpływ. Ona będzie w stanie skorzystać z ich wsparcia, dobrego słowa, otuchy, towarzystwa. Osoba z depresją nie będzie już w stanie skorzystać z rad znajomych czy rodziny typu: Rusz się, zrób coś. Patrz, tyle w twoim życiu jest dobre" - mówi Bronisław Hońca. To jest choroba. Zazwyczaj nie oczekujemy, że ktoś np. ze złamaną nogą uleczy siebie sam siłą woli i optymizmem, nie oczekujmy więc tego i w tym przypadku.
Czytaj także: "Pozwólmy sobie na smutek i słabość. Nie ma drogi na skróty". O depresji w czasach kultu sukcesu
Autorka tekstu: Małgorzata Skorupa - psycholog, psychoterapeuta, redaktorka serwisu Zdrowie.gazeta.pl, konsultantka Telefonu Zaufania dla Osób Dorosłych w Kryzysie Emocjonalnym przy Instytucie Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego w Warszawie. Autorka wielu publikacji z zakresu psychologii oraz rozwoju osobistego. Przyjmuje w prywatnym gabinecie.
Bronisław Hońca odpowiada na pytania Czytelników w naszym Dziale Porad
Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do Zdrowia na Facebooku!