Odgrzewane kotlety i uproszczenia, czyli niebezpieczne harce z depresją Beaty Pawlikowskiej

Pod koniec stycznia Beata Pawlikowska wydała kolejne oświadczenie po reakcjach na jej niezrozumiale głośny film: "Depresja. Najnowsze badania naukowe". Zapowiada powołanie Fundacji Wiedza i Nadzieja, by pomagać chorym na depresję i schizofrenię. Dziennikarka i podróżniczka twierdzi, że bała się wyjść z domu z obawy przed pobiciem, a teraz planuje podjęcie kroków prawnych w celu oczyszczenia imienia i nazwiska oraz w obronie prawa do swobody wypowiedzi. Wolność słowa faktycznie zagrożona?

Kolejna odsłona dramy z Beatą Pawlikowską w roli głównej. Przypomnijmy: po jej publikacji 16 stycznia na YouTube filmu o "najnowszych badaniach na temat leczenia depresji", rozpętała się prawdziwa burza. Oburzenie wyraziło wielu specjalistów, w tym Maja Herman, lekarka psychiatrka, prezeska Polskiego Towarzystwa Mediów Medycznych. W jej ocenie celebrytka "opublikowała film, w którym podaje nieprawdziwe informacje, które stanowią niebezpieczeństwo dla zdrowia i życia setek tysięcy osób chorujących na depresję". Lekarka zapowiedziała podjęcie kroków prawnych i rozpoczęła zbiórkę publiczną na potrzeby ewentualnej sądowej batalii. Wstępnie założony cel zbiórki, 30 tysięcy złotych, udało się zgromadzić błyskawicznie.

Beata Pawlikowska 18 stycznia wydała oświadczenie, w którym napisała między innymi:

- Rozumiem, że wiele osób nie życzy sobie, żebym się wypowiadała na ten temat. Szanuję to. Nie zamierzam więcej podejmować tego tematu. Przepraszam osoby, które poczuły się urażone.

23.01.23 nastąpił niespodziewany zwrot akcji. Do mediów trafiło kolejne oświadczenie. Już nie ma mowy o przeprosinach. Wręcz przeciwnie.

"Powiedziałam prawdę"

- Od tygodnia nie mogę spać. Dostałam niezliczone groźby, życzenia chorób i pełne nienawiści wyzwiska. Ani przez chwilę nie zwątpiłam w prawdę tego, co powiedziałam w opublikowanym przeze mnie filmie. Przez moment zwątpiłam w wolność słowa w Polsce. Pomyślałam, że może to co mam do powiedzenia musi poczekać, że będzie lepszy czas, żeby o tym mówić. Zamieściłam przeprosiny, w których napisałam, że "nie zamierzam więcej zajmować się tym tematem". Dzisiaj oświadczam, że zamierzam zajmować się tym tematem, żeby nieść wiedzę i nadzieję osobom z depresją i schizofrenią - wyjaśnia w oficjalnym piśmie skierowanym do mediów dziennikarka (pisownia oryginalna). Dokument wraz z komentarzem przekazał adwokat Maciej Zaborowski, który reprezentuje Beatę Pawlikowską (pełna treść obu dokumentów w galerii na górze artykułu).

Dalej czytamy, że Beata Pawlikowska planuje powołać Fundację Wiedza i Nadzieja (w skrócie WIN, czyli "Zwycięstwo"), by pomagać pacjentom, "dając im wiedzę, nadzieję i miłość", a konkretnie głównie "wydając książki poświęcone zdrowiu, w tym także zdrowiu psychicznemu oraz prezentować filmy na ten temat".

Celebrytka przypomniała, że Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP uznało jej film za zrealizowany zgodnie z zasadami sztuki i etyki dziennikarskiej.

- Autorka filmu podkreśla, że treści zamieszczone w filmie są oparte na wynikach badań powszechnie dostępnych i publikowanych w szanowanych pismach medycznych. Ich autorzy są naukowcami z wieloletnim doświadczeniem - czytamy w oficjalnym oświadczeniu SDP.

(tu pełna treść oświadczenia Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich).

Problem w tym, że ostra reakcja lekarzy nie odnosi się do samych faktów zawartych w materiale czy ich źródeł. Problemem jest ich dobór, interpretacja i ewentualna odpowiedzialność za wypowiadane słowa.

Odgrzewane kotlety

W filmie opublikowanym na YouTube Beata Pawlikowska mówi o tym, że opiera się na najnowszych badaniach dotyczących depresji i jej leczenia, a nas zdumiewa, że w ogóle udało jej się wywołać takie zainteresowanie zdecydowanie odgrzewanymi kotletami, bo ani sprawa, ani badania nie są nowe.

embed

Żadna nowość czy sensacja. Źródła, na które w filmie powołuje się Beata Pawlikowska, mają nawet kilkanaście lat. Zrzut ekranu z filmu na YouTube, data dostępu: 23.01.23

Już latem 2022 roku wybuchła medialna burza, która ostatecznie okazała się co najwyżej burzą w szklance wody. Przynajmniej w Wielkiej Brytanii i w wielu innych krajach, gdzie spore zainteresowanie wzbudziła publikacja w prestiżowym czasopiśmie branżowym "Molecular Psychiatry". Autorzy tej metaanalizy kilkunastu wcześniejszych badań (a nie żadnych "najnowszych badań")  sugerowali, że czas zmienić podejście do samej depresji i jej leczenia, bo serotonina może często działać jak placebo.

Temat podchwycili nie tylko w "Science News", na którą to publikację powołuje się Beata Pawlikowska, a jej autorzy na publikację pierwotną w "Molecular Psychiatry". Podobne teksty ukazały się też w "The Times" czy "Sky News". I co? I nic, absolutnie nic, bo chociaż autorzy analizy rzeczywiście sugerują, że popularne antydepresanty mogą działać jak placebo, to jednak sami stanowczo odradzają pacjentom, by pochopnie rezygnowali z dotychczasowych metod leczenia.

Efekt był taki, że po krótkim zamieszaniu wokół tej publikacji, ucichło. Pisaliśmy o tym w serwisie zdrowie.gazeta.pl właśnie w lipcu, kiedy temat był faktycznie świeży i gorący.

Wyjaśniliśmy z ekspertem

Oczywiście sam fakt, że jakieś badania czy metaanaliza wielu badań przeszły ostatecznie bez echa i nie wywołały rewolucji w leczeniu depresji, nie oznacza, że są nieprawdziwe. Rzecz w tym, jakie mają realnie znaczenie i co z nich naprawdę wynika. My woleliśmy zapytać ekspertów i żałujemy, że pani Pawlikowska najpewniej nie przeczytała wywiadu Moniki Piorun z prof. Piotrem Gałeckim, konsultantem krajowym w dziedzinie psychiatrii. 

Może wówczas nie przedstawiałaby jako rewolucyjnej tezy, że niedobór serotoniny nie jest przyczyną depresji. NIKT nie twierdzi i nie twierdził przed lipcowymi badaniami, że znamy pierwotną przyczynę powstawania depresji.

Studenci medycyny w wielu krajach na świecie, także w Polsce, od lat uczą się, że teoria serotoninowa nie tłumaczy mechanizmu powstawania depresji ani skuteczności stosowania leków przeciwdepresyjnych. Gdyby tak było, oznaczalibyśmy stężenie serotoniny w płynie mózgowo-rdzeniowym i to byłoby miarą depresji, ale tak nie jest. Koncepcji dotyczących przyczyn powstawania tej choroby jest bardzo wiele, jednak żadna z nich do tej pory nie wyjaśnia w stu procentach pojawiania się każdego epizodu depresyjnego

- tłumaczył już w lipcu prof. Piotr Gałecki.

Dodał, że obecnie traktujemy depresję raczej jako chorobę ogólnoustrojową, a dla specjalistów i lekarzy taka informacja, że teoria serotoninowa niczego nie tłumaczy w rozwoju depresji, nie jest żadną nowością i wcale nie jest sensacją.

Profesor przyznał, że panuje takie powszechne przekonanie o prostym związku między serotoniną a depresją. Tłumaczył to niezwykłą skutecznością i bezpieczeństwem leków i inhibitorów wychwytu zwrotnego serotoniny (SSRI) oraz inhibitorów wychwytu zwrotnego serotoniny i noradrenaliny (SNRI). Efekt terapeutyczny u ok. 70 proc. chorych i brak dawek toksycznych są nie do przecenienia.

A co z sugestią, że to placebo? Profesor Gałecki przypomniał, że te leki mają udowodnioną skuteczność kliniczną powtarzaną w wielu badaniach w przypadku różnych jednostek chorobowych – zaburzeń depresyjnych, zaburzeń lękowych czy nerwicy natręctw. Pozytywne wyniki ich zastosowania osiągano na przestrzeni trzech ostatnich dekad. Inaczej takie środki nie zostałyby zatwierdzone przez FDA (Amerykańską Agencję Żywności i Leków) albo przez EMA (czyli Europejską Agencję Leków).

Jeśli te preparaty działałyby tylko na poziomie placebo, nie uzyskałyby pozwolenia na dopuszczenie ich do obrotu i zarejestrowanie ich jako leki. W tym przypadku wiemy, że wykonywano wielokrotnie badania z placebo, które potwierdziły, że leki przeciwdepresyjne są znacząco skuteczniejsze.

Skuteczność antydepresantów w ich wskazaniu jest znacząco wyższa niż w przypadku wielu innych leków przeznaczonych do walki z dedykowanymi im chorobami. Chodzi tu m.in. o antybiotyki. Część z nich ma udowodnioną skuteczność na poziomie około 50 proc. w swoich wskazaniach.

Co ciekawe - to właśnie antybiotyki Beata Pawlikowska wskazuje w swoim nagraniu jako takie prawdziwe, działające leki, a antydepresanty jako te budzące wątpliwości. Główne powody wątpliwości co do antydepresantów? Okoliczności ich wynalezienia (miały pierwotnie leczyć gruźlicę, a nie depresję) i działają na objawy, nie na przyczynę.

Cóż, insulina nie naprawia trzustki, a to jej choroba jest prawdziwą przyczyną cukrzycy. Stabilizuje jedynie poziom hormonu i w efekcie cukru we krwi. Leki biologiczne w leczeniu mukowiscydozy również nie naprawiają genu odpowiedzialnego za chorobę, a tylko uzupełniają poziom brakującego białka CFTR lub poprawiają jego aktywność. Argumenty, takie jak Beaty Pawlikowskiej, padają czasem nawet ze strony lekarzy, którzy uważają, że leki objawowe nie leczą. Trudno to jednak powiedzieć chorym, którym ocaliły życie. Dotyczy to również antydepresantów.

Faktycznie, antydepresanty odkryto przy okazji testowania leków przeciwgruźliczych w latach 50. ubiegłego wieku. Niespodziewanie podczas ich stosowania u chorych "skutkiem ubocznym" okazała się znaczna poprawa nastroju i ogólnego samopoczucia. I co z tego? Sildenafil, czyli substancja czynna słynnej niebieskiej tabletki, początkowo miała być lekiem nasercowym, a rozwiązała problem zaburzeń erekcji milionów mężczyzn. Co ważne, nie leczy też wielu pierwotnych przyczyn, które do nich prowadzą. Zrezygnować z takiego leczenia nikt nie chce.

Co, jeśli zrezygnujemy z dostępnych leków na depresję?

Jeżeli poddajemy w wątpliwość działanie leków, które są skuteczne, a nie dajemy na to żadnych przekonujących dowodów i pomijamy istotne fakty wskazujące na to, że takie środki się sprawdzają, to może to spowodować, że wielu pacjentów przestanie je zażywać. Dotyczy to także osób, które wahają się, czy je w ogóle zastosować. Pamiętajmy, że 15 proc. pacjentów z depresją popełnia skuteczne samobójstwo. Jedyną formą leczenia depresji jest stosowanie leków przeciwdepresyjnych w połączeniu z psychoterapią, jeśli w danym przypadku jest wskazana

- przypominał w lipcu prof. Gałecki. Ostrzegał, że nonszalancja w publicznym przedstawianiu informacji może doprowadzić do ludzkiej tragedii. Przypomniał także, że zgodnie z aktualnie obowiązującą wiedzą, optymalne w leczeniu depresji jest połączenie farmakoterapii z psychoterapią.

To nas bardzo niepokoi

- Proszę przesłuchać nagranie całościowo, nie wybiórczo. W 35:15 min Pani Beata mówi o słuszności przyjmowania leków, a w 42:02 o pomocnym działaniu psychoterapii. Film nie neguje przyjętych sposobów leczenia chorych na depresję, a jedynie wskazuje aby nie pozostawać biernym w chorobie. Aby oprócz przyjmowania leków, równolegle dążyć do poprawy stanu psychicznego np. poprzez uczęszczanie na psychoterapię, uprawianie sportu, zdrowe odżywianie itd. Myślę, że trudno się nie zgodzić z przesłaniem, które ze sobą niesie ten film - przekonuje jedna z osób komentujących film na YT (pisownia oryginalna), broniąca Beaty Pawlikowskiej.

Pomijając kwestię, że w świecie, w którym rządzą tytuły i nagłówki, treść przemycona po 35 minutach może nie wybrzmieć, mnie martwi coś innego.

W materiale Beaty Pawlikowskiej ok. 26 min. nagrania leki przeciwdepresyjne się porównywane z alkoholem (bo też dodają odwagi i poprawiają samoocenę) czy z opium (28:46), które również znosi ból i ma "działanie psychoaktywne". Zastanawiam się, jak mogłoby potoczyć moje życie, gdybym kilkanaście lat temu trafiła na podobny materiał i komuś udałoby się mnie przekonać, że leki typu prozak: "wywołują nienormalny stan mózgu", zmieniają osobowość czy zmniejszają empatię. "Przestajesz być sobą". Pewnie już by mnie dziś nie było, bo podobnie jak Beata Pawlikowska również leczyłam się na depresję, chociaż nie uważam, że to istotna karta przetargowa w polemicznych gierkach. Tymczasem prawnik Beaty Pawlikowskiej pisze do mediów:

- Zwracam także uwagę, że temat nie jest przypadkowy, Pani Beata sama zmierzyła się z depresją i pogłębiała swoją wiedzę w tym zakresie od wielu lat.

Jak Beata Pawlikowska nie jestem lekarzem. Nie zgadzam się jednak z nią, że "stosowane leki odbierają mi odpowiedzialność za własne życie i za siebie" (31:59). Nie mogę wykluczyć, że u mnie choroba wróci, bo szanuję to, co mówią specjaliści. Nie będę za to winić leków przyjętych w przeszłości. Nie podważam istnienia działań niepożądanych czy odległych skutków długotrwałego stosowania leków. Umiem czytać i mam w zwyczaju zapoznawać się z informacjami zawartymi w ulotce dołączonej do opakowania. Zresztą o tych "strasznych" skutkach ubocznych, w tym spadku libido czy tyciu, poinformował mnie lekarz kilkanaście lat temu. Wtedy wybrałam życie. Mam nadzieję, że podobnie zrobią inni chorzy, dla których leki przeciwdepresyjne to szansa na pokonanie choroby.

Zobacz wideo

Szukaj profesjonalnej pomocy

Rozmowa jest jednym z pierwszych kroków, które mogą pomóc podjąć walkę z depresją lub myślami samobójczymi. Jeśli nie masz możliwości zwierzyć się komuś bliskiemu, to wsparcie mogą okazać ci osoby pełniące dyżury w telefonach zaufania. Warto skorzystać z fachowej pomocy psychologicznej udzielanej między innymi pod takimi numerami jak:

  • Centrum wsparcia dla osób w stanie kryzysu psychicznego – 800 702 222 (bezpłatna linia czynna 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu, także w święta)
  • Dziecięcy Telefon Zaufania Rzecznika Praw Dziecka – 800 12 12 12
  • Telefon dla rodziców i nauczycieli w sprawie bezpieczeństwa dzieci – 800 100 100
  • Policyjny Telefon Zaufania – 800 12 02 26
  • Infolinia dla dzieci, młodzieży i ich opiekunów – 800 080 222
  • Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia" – 800 12 00 02
  • Bezpłatna linia wsparcia dla osób po stracie bliskich – 800 108 108
  • Telefon Zaufania dla osób odczuwających psychiczne skutki pandemii – 800 220 280
  • Telefon Zaufania dla Osób Dorosłych w Kryzysie Emocjonalnym – 116 123
  • Kryzysowy Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży – 116 111
  • Antydepresyjny Telefon Zaufania – 22 484 88 01
  • Centrum Praw Kobiet – 600 070 717
  • Pierwsza Pomoc Psychologiczna – 22 425 98 48

W przypadku bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia (własnego lub innej osoby) należy zadzwonić na numer alarmowy – 112. Profesjonalną pomoc można też uzyskać w  czynnych całą dobę ośrodkach interwencji kryzysowej w całej Polsce – więcej na ten temat można dowiedzieć się na stronie oik.org.pl.

Więcej o: