Prof. Wojciech Dragan: Prowadzę badania z zakresu genetyki zachowania, więc jestem jedną z kilku osób w Polsce, które rzeczywiście zajmują się taką problematyką.
To, o co pani pyta, to są dwie kwestie. Jedna z nich dotyczy dziedziczenia podatności na depresję i posiadania określonych wariantów wielu różnych genów, które zwiększają prawdopodobieństwo zachorowania oraz są zaangażowane w różne procesy zachodzące w mózgu (mówimy tu o specyficznym podłożu genetycznym związanym z dziedziczoną po rodzicach mniejszą lub większą skłonnością do depresji).
Druga sprawa dotyczy zaś tzw. traumy międzypokoleniowej. To jest takie zjawisko, które polega na tym, że skutki pewnego rodzaju traumatycznych wydarzeń, które doświadcza jedno pokolenie, w pewien sposób są przekazywane potomkom. Różne osoby próbują pod to podciągnąć tzw. epigenetykę.
Epigenetyka to jest taki dział biologii, który zajmuje się śledzeniem tego, jak zmienia się ekspresja różnych genów między innymi pod wpływem czynników środowiskowych.
Rzeczywiście w wielu różnych badaniach potwierdza się, że traumatyczne doświadczenia zmieniają sposób pracy genów. Dzieje się to np. poprzez mechanizmy związane z metylacją, czyli dodawaniem grupy metylowej do określonych fragmentów genów. Choć oczywiście tego typu procesy nie muszą się wiązać tylko z trudnymi przeżyciami. Różne czynniki środowiskowe regularnie modyfikują pracę naszych genów.
W dyskusji dotyczącej tzw. traumy międzypokoleniowej ważnym pytaniem jest to czy zmiany ekspresji genów powodowane tego typu przeżyciami mogą być dziedziczone po naszych przodkach.
Ja osobiście byłbym bardzo ostrożny w formułowaniu jednoznacznej tezy, że za przekazywanie traumy międzypokoleniowej u ludzi stoją mechanizmy epigenetyczne. Po pierwsze, jest to bardzo trudne do udowodnienia. Po drugie, to nie jest tak prosty proces, jak mogłoby się wydawać.
Są badania wykonywane na zwierzętach, które pokazują możliwość przekazywania z pokolenia na pokolenie znaczników epigenetycznych wywołanych pewnym doświadczeniem środowiskowym. Prowadzono je m.in. na nicieniach, czyli na bardzo prostych organizmach, a także na myszach.
Okazywało się na przykład, że w kilku pokoleniach niektóre osobniki miały zmienioną reakcję na pewną substancję zapachową, i że za tą zmianą kryły się zmiany aktywności określonych genów.
Warto zaznaczyć, że tego typu efekty związane z dziedziczeniem doświadczeń srodowiskowych pokazano jedynie w linii ojcowskiej i są to rezultaty badań prowadzonych wyłącznie na specyficznych grupach zwierząt.
W przypadku linii matczynej dziedziczenie doświadczeń środowiskowych prawdopodobnie jest o wiele bardziej skomplikowane, ponieważ zachodzą spore różnice w tym, w jaki sposób funkcjonuje proces transmisji międzypokoleniowej w linii matczynej i ojcowskiej. Generalnie u samic ssaków komórki płciowe powstają przed urodzeniem. Natomiast u samców plemniki produkowane są w sposób ciągły przez całe życie. Żeby więc jakiekolwiek zmiany środowiskowe były przekazywane w linii matczynej poprzez procesy epigenetyczne, to taki wpływ musiałby nastąpić jeszcze przed narodzinami potencjalnej matki.
Warto dodać, że to nie jest tak, że zawsze doświadczenie ogromnego stresu będzie niszczące. Część badań potwierdza taki efekt. Prowadzone są także obserwacje, które wskazują na to, że zetknięcie się z traumą może działać jak swoista szczepionka, która sprawia, że stajemy się odporniejsi psychicznie na kolejne stresujące sytuacje. To są takie efekty, które działają równolegle.
Myślę, że na obecnym etapie wiedzy nie jesteśmy w stanie jednoznacznie powiedzieć, w jakich warunkach i u kogo narażenie na stres będzie działać szkodliwie, a kiedy zmobilizuje do tego, by stać się odporniejszym na kolejne wyzwania życiowe. Na pewno jest tak, że wszystkie doświadczenia związane z okresem wczesnego dzieciństwa, do dziesiątego roku życia, mają dużą siłę oddziaływania na ludzi.
To były badania prowadzone w Nowym Jorku przez prof. Rachel Yahudę, która pokazywała, że takie efekty zmian epigenetycznych mogą pojawiać się u dzieci ocaleńców. Analizowano w tym przypadku specyficzny gen zaangażowany w aktywność układu związanego z tym, jak reagujemy na stres. Udało się wykazać, że wśród uczestników badań zachodzą różnice w stosunku do grupy kontrolnej.
Obserwacje, które poczyniono, nie stanowiły jednak bezpośredniego dowodu na to, że trauma jest dziedziczna. Prawdopodobnie mógł być to efekt różnego rodzaju oddziaływań środowiskowych.
Osoba, która jest straumatyzowana, funkcjonuje w określony sposób, a jej zachowanie może wpływać także na jej dzieci. To właśnie w ten sposób może być przekazywana trauma międzypokoleniowa. Poprzez doświadczenia środowiskowe stwarzane przez rodzica, który przeżył trudne sytuacje, możemy wyrabiać sobie na przykład określony sposób reakcji na stres.
To nie jest jakaś specyficzna cecha Polaków i nie przypisywałbym jej tylko naszemu narodowi. Efekty przekazywania traumy międzypokoleniowej są uniwersalne i stwierdzane w różnych kulturach. Przejawia się to na gorszym funkcjonowaniu psychicznym pewnych potomków grup osób, które doświadczyły różnego rodzaju traumy.
Nie wiem, czy jako Polacy jesteśmy bardziej depresyjni w porównaniu do innych narodów. Zna pani takie statystyki?
Myślę, że warto zaznaczyć, że żadne kwestie związane z zachowaniem nie mają przyczyn, które wynikają tylko z jednego czynnika. Zawsze jest to efekt oddziaływania wielu aspektów, czyli zarówno indywidualnej podatności genetycznej, jak i różnego rodzaju doświadczeń środowiskowych typu bieda lub niska jakość opieki zdrowotnej. Nie ma w tym przypadku jednej przyczyny, którą można byłoby wskazać.
To wcale nie jest nowe odkrycie. Myślę, że szokujące dla wszystkich mogło być to, że w tak dobrym i topowym czasopiśmie, jakim jest "Molecular Psychiatry", ukazała się tak zdecydowana w swojej wymowie publikacja. Jakby się wczytać dokładnie w treść tego artykułu, to jego wymowa jest wyraźnie jednoznaczna. To jednak nie są nowe rzeczy, przynajmniej dla psychiatrów.
Tekst, do którego się tutaj odwołujemy, jest po prostu pewnego rodzaju przeglądem, które zbiera różne badania wykonane do tej pory. Na dodatek są to specyficzne badania o charakterze metaanalitycznym. Nowe w tym tekście jest to, że dane dotyczące braku związku markerów poziomu serotoniny z depresją pokazano razem i tak wyraźnie. Jednak wśród specjalistów znana od lat sześćdziesiątych teoria serotoninowa depresji od dawna uznawana była za nieaktualną. Są inne mechanizmy, które wywołują objawy depresji.
Być może taki artykuł powstał po to, by zburzyć świadomość społeczną związaną z istnieniem jednego czynnika, który w powszechnym mniemaniu prowadzi do depresji, np. geny, wychowanie, obniżony poziom serotoniny itp. Okazuje się jednak, że to tak nie działa i nie jest to takie jednoznaczne.
Depresja nigdy nie była i nigdy nie będzie efektem działania jakiegoś jednego czynnika. Może warto traktować te badania jako jeden z kamieni milowych niezbędnych do tego, byśmy przestali traktować depresję jako chorobę, która ma tylko jedną przyczynę.
No tak, ale leki antydepresyjne działają i mamy na to dowody. Te środki są skuteczne i pokazują to badania naukowe. W tym tekście wcale nie negowano działania antydepresantów, ale wskazywano na to, że są różne inne, alternatywne wytłumaczenia ich skuteczności. Ich zadaniem nie jest tylko regulowanie poziomu serotoniny.
Wiele zależy od tego, jakiego rodzaju rozmowa będzie prowadzona.
W przypadku depresji za najskuteczniejszą metodę leczenia uchodzi połączenie farmakoterapii z psychoterapią. Jeśli jesteśmy bliską osobą pacjenta, u którego zdiagnozowano taką chorobę, to powinniśmy go wspierać i motywować. Bardzo ważne jest to, by rodzina wspierała lekarzy w procesie leczenia osoby walczącej z depresją.
Depresja jest poważną chorobą i by ją pokonać nie da się po prostu „wziąć się w garść". Tak samo nie da się „wziąć w garść" i pokonać cukrzycę typu 1, nadciśnienie czy wiele innych problemów ze zdrowiem.
Prof. Wojciech Dragan jest psychologiem, biologiem, wiceprzewodniczącym komitetu psychologii Polskiej Akademii Nauk oraz wykładowcą Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. Od lat bada problematykę uwarunkowań genetycznych i środowiskowych zachowań w normie i patologii.
* źródło: worldpopulationreview.com
Rozmowa jest jednym z pierwszych kroków, które mogą pomóc nam podjąć walkę z depresją lub myślami samobójczymi. Jeśli nie mamy możliwości zwierzyć się komuś bliskiemu, to wsparcie mogą okazać nam osoby pełniące dyżury w telefonach zaufania. Warto skorzystać z fachowej pomocy psychologicznej udzielanej między innymi pod takimi numerami jak:
W przypadku bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia (własnego lub innej osoby) należy zadzwonić na numer alarmowy – 112. Profesjonalną pomoc można też uzyskać w czynnych całą dobę ośrodkach interwencji kryzysowej w całej Polsce – więcej na ten temat można dowiedzieć się na stronie oik.org.pl.