Jeśli komuś wydaje się, że w środku sezonu ogórkowego nic się nie dzieje, to zapewniamy, że stanowczo się myli - przynajmniej jeśli chodzi o psychiatrię i inne dziedziny, które zajmują się badaniami dotyczącymi depresji. W ciągu kilku ostatnich dni badacze z Wielkiej Brytanii - mimo fali upałów - zdążyli zmrozić krew w żyłach wielu osobom, które na co dzień próbują stawić czoła tej skomplikowanej chorobie.
Po najnowszej publikacji naukowców z University College London w "Molecular Psychiatry" zanosiło się na nowy przewrót kopernikański w podejściu do walki z depresją, bo na podstawie metaanalizy kilkunastu wcześniejszych badań podważono dotychczasowe teorie na temat tej choroby, a na dodatek zasugerowano, że leki opierające się na działaniu serotoniny mogą działać jak placebo. Skończyło się jednak głównie na wybuchu medialnej burzy, która niestety może mieć niezwykle szkodliwy wypływ na pacjentów przyjmujących na co dzień antydepresanty - skuteczniejsze niż wiele innych leków.
O co w tym wszystkim chodzi? Zapytaliśmy o to eksperta, który ma wieloletnie doświadczenie zawodowe w pomocy osobom walczącym z depresją.
Prof. Piotr Gałecki: Studenci medycyny w wielu krajach na świecie, także w Polsce, od lat uczą się, że teoria serotoninowa nie tłumaczy mechanizmu powstawania depresji ani skuteczności stosowania leków przeciwdepresyjnych. Gdyby tak było, oznaczalibyśmy stężenie serotoniny w płynie mózgowo-rdzeniowym i to byłoby miarą depresji, ale tak nie jest. Koncepcji dotyczących przyczyn powstawania tej choroby jest bardzo wiele, jednak żadna z nich do tej pory nie wyjaśnia w stu procentach pojawiania się każdego epizodu depresyjnego. Dlaczego tak się dzieje?
Depresja jest bardzo heterogenną chorobą (czyli różnorodną – przyp. red.), która zależy od wielu elementów – nie tylko od ośrodkowego układu nerwowego i funkcjonowania mózgu, ale także całego organizmu. Obecnie traktujemy depresję raczej jako chorobę ogólnoustrojową.
Dlatego dla specjalistów i lekarzy taka informacja, że teoria serotoninowa niczego nie tłumaczy w rozwoju depresji, nie jest żadną nowością i wcale nie jest sensacją. Nawet dla studentów (śmieje się profesor – przyp. red.)
Natomiast faktycznie, jako pewien skrót myślowy, takie przekonanie funkcjonuje w przestrzeni publicznej i społecznej. Przez to, że mechanizmy doprowadzające do depresji i zaburzeń lękowych, które regulują emocje i nastrój, są tak skomplikowane, we współczesnym świecie w krótkim przekazie trudno jest wytłumaczyć to inaczej niż na skróty. To wspólny łącznik pomiędzy różnymi zaburzeniami psychicznymi czy chorobami somatycznymi.
Tak to wygląda w przypadku teorii związanych z depresją. Jeśli zaś chodzi o stosowanie leków i inhibitorów wychwytu zwrotnego serotoniny (SSRI) oraz inhibitorów wychwytu zwrotnego serotoniny i noradrenaliny (SNRI), to w momencie wprowadzenia ich na rynek dokonały przełomu w leczeniu depresji, ponieważ są bardzo bezpieczne, ich skuteczność wynosi około 70 proc. i nie szkodzą. Nie ma toksycznych dawek tych substancji czynnych, co oznacza, że nie można się nimi zatruć.
Nie. Te leki mają udowodnioną skuteczność kliniczną powtarzaną w wielu badaniach w przypadku różnych jednostek chorobowych – zaburzeń depresyjnych, zaburzeń lękowych czy nerwicy natręctw. Pozytywne wyniki ich zastosowania osiągano na przestrzeni trzech ostatnich dekad. Inaczej takie środki nie zostałyby zatwierdzone przez FDA (Amerykańską Agencję Żywności i Leków – przyp. red.) albo przez EMA (czyli Europejską Agencję Leków – przyp. red.). Jeśli te preparaty działałyby tylko na poziomie placebo, nie uzyskałyby pozwolenia na dopuszczenie ich do obrotu i zarejestrowanie ich jako leki. W tym przypadku wiemy, że wykonywano wielokrotnie badania z placebo, które potwierdziły, że leki przeciwdepresyjne są znacząco skuteczniejsze.
Zresztą doświadczenie kliniczne – nie tylko polskie, ale i europejskie oraz amerykańskie – wskazuje, że są to leki skuteczne. Warto nadmienić, że skuteczność antydepresantów w ich wskazaniu jest znacząco wyższa niż w przypadku wielu innych leków przeznaczonych do walki z dedykowanymi im chorobami. Chodzi tu m.in. o antybiotyki. Część z nich ma udowodnioną skuteczność na poziomie około 50 proc. w swoich wskazaniach. Osobiście mnie to nie dziwi, ponieważ ludzki organizm jest bardzo złożony, a wiele indywidualnych czynników może powodować zmienną odpowiedź na leczenie lub lekooporność. Dlatego zwykle jest tak, że wiele różnych substancji jest zarejestrowanych do leczenia konkretnej jednostki chorobowej.
Ten argument, że leki przeciwdepresyjne działają na poziomie placebo zarówno ja, jak i wydaje mi się, że całe środowisko psychiatrów, traktuje jako pewną formę stygmatyzacji pacjentów psychiatrycznych oraz w ogóle psychiatrii.
Jeżeli poddajemy w wątpliwość działanie leków, które są skuteczne, a nie dajemy na to żadnych przekonujących dowodów i pomijamy istotne fakty wskazujące na to, że takie środki się sprawdzają, to może to spowodować, że wielu pacjentów przestanie je zażywać. Dotyczy to także osób, które wahają się, czy je w ogóle zastosować.
Pamiętajmy, że 15 proc. pacjentów z depresją popełnia skuteczne samobójstwo. Jedyną formą leczenia depresji jest stosowanie leków przeciwdepresyjnych w połączeniu z psychoterapią, jeśli w danym przypadku jest wskazana.
23 proc.zgonów w grupie wiekowej do 19 lat to samobójstwa. To najczęstsza przyczyna śmierci nastolatków. 123RF
Jeśli mówimy o depresji w przebiegu zaburzeń depresyjnych nawracających, to - jak sama nazwa wskazuje - jest to choroba nawracająca. To znaczy, że może zdarzyć się jeden epizod depresyjny w życiu, ale zwykle mamy ich od trzech do pięciu. U większości pacjentów zauważamy, że takie problemy się powtarzają.
Nieleczone epizody depresyjne mogą prowadzić do ciężkiego przebiegu choroby z zaburzeniami psychotycznymi. Najczęściej są to urojenia samoponiżania, winy lub samoukarania. Powszechne jest też występowanie myśli samobójczych, które mogą przerodzić się w tendencję do targnięcia się na własne życie.
Warto zaznaczyć, że statystyki dotyczące liczby samobójstw plasują się na stabilnym poziomie od momentu wprowadzenia nowych leków przeciwdepresyjnych, czyli inhibitorów wychwytu zwrotnego serotoniny (SSRI), inhibitorów wychwytu zwrotnego serotoniny i noradrenaliny (SNRI) czy innych, nowych leków o mechanizmie atypowym lub mieszanym, które działają w obszarze układu amin biogennych. Dzieje się tak pomimo systematycznego wzrostu zaburzeń depresyjnych. Ostatnio notuje się nawet 30-procentowy wzrost takich przypadków w ciągu każdej dekady.
W Polsce w 2021 roku samobójstwo popełniło 5201 osób. Ten poziom jest dość stały i utrzymuje się od kilku lat. Oznacza to, że 14 Polaków codziennie popełnia samobójstwo. Większość z tych osób cierpi z powodu zaburzeń depresyjnych. Przerwanie leczenia skutkuje brakiem osiągnięcia poprawy stanu psychicznego czy remisji depresji lub pogorszeniem choroby, w przebiegu której mogą wystąpić myśli samobójcze.
Z tego powodu przedstawianie publicznie takich jednostronnych informacji zero-jedynkowo, bez pokazania alternatywy czy odmiennych opinii ekspertów, może doprowadzić do ludzkiej tragedii. Nie chodzi tylko o pacjentów, ale także o członków jego rodziny – nawet w kolejnych pokoleniach, które mogą być obciążone traumą. Oby się tak nie stało.
Taka nonszalancja jest szczególnie niebezpieczna we współczesnym świecie, w którym zwykle czytamy tylko nagłówki i wolimy chodzić na skróty. Dlatego Polskie Towarzystwo Psychiatryczne opracowało przewodnik, który może być pomocny w tym, by w odpowiedzialny sposób informować np. o samobójstwach lub próbach samobójczych popełnianych przez osoby publiczne.
Zawsze, kiedy piszemy o takim zjawisku, powinna pojawić się informacja o tym, gdzie można uzyskać pomoc i z jakiego powodu te myśli samobójcze mogą występować. Chodzi o to, żeby unikać tzw. efektu Wertera, czyli naśladowania danej aktywności. Należy wyjaśniać, że samobójstwo w większości przypadków związane jest z jakąś chorobą czy zaburzeniem, które można leczyć.
Optymalne w leczeniu depresji jest połączenie farmakoterapii z psychoterapią. W zależności od tego, jaki jest obraz kliniczny i jakie jest nasilenie objawów tej choroby, decydujemy się na zastosowanie farmakoterapii w połączeniu z psychoterapią.
Jeśli epizod depresyjny ma nasilenie łagodne, to w pierwszej kolejności może się sprawdzić psychoterapia bez farmakoterapii. Natomiast gdy epizod depresyjny ma nasilenie umiarkowane lub cięższe, to powinno się zastosować połączenie farmakoterapii z psychoterapią. Wcale nie jest tak, że muszą one być stosowane jednocześnie, bo czasami w przypadku ciężkiego epizodu depresyjnego z objawami psychotycznymi i myślami samobójczymi na początku zaleca się tylko farmakoterapię, a psychoterapia może zostać włączona w momencie, w którym stan kliniczny pacjenta się poprawi i będzie w stanie uczestniczyć w takiej formie leczenia. Psychoterapia jest też bardzo ważnym elementem zmniejszania ryzyka pojawienia się kolejnego epizodu depresyjnego w życiu.
Depresja jest chorobą wieloprzyczynową, w której istotne znaczenie mają geny i predyspozycje genetyczne.
Depresja dziedziczy się w sposób poligenowy. Oznacza to, że tym większe jest ryzyko zachorowania, im więcej osób w rodzinie na nią cierpiało. Czyli depresja dziedziczona jest w taki sam sposób jak inne choroby cywilizacyjne, takie jak cukrzyca typu II, nadciśnienie, choroba wieńcowa czy otyłość.
Poza tym ogromnie ważne są też zjawiska epigenetyczne odpowiedzialne za ekspresję tych białek, które będą w przyszłości regulowały obszary emocji i nastroju. Zjawiska epigenetyczne mają miejsce jeszcze na etapie płodowym oraz w pierwszych 3-5 latach życia dziecka. To właśnie one tworzą podłoże biologiczne i biochemiczne reaktywności ośrodkowego układu nerwowego.
W analizowaniu przyczyn powstawania tej choroby znaczenie ma też okres dzieciństwa i wczesnej adolescencji, jeśli weźmiemy pod uwagę rozwój społeczny i wychowanie, a także struktura osobowości.
Te wszystkie elementy są stałe, ale pojawiają się indywidualnie w rozwoju człowieka. W okresie dorosłości zderzają się z naszym stylem życia i środowiskiem, w którym na co dzień funkcjonujemy, czyli tzw. stresem społecznym. To właśnie w nim upatruje się wzrostu rozpowszechnienia depresji we współczesnych, nowoczesnych, cywilizowanych krajach.
Warto zaznaczyć, że depresja może nie być spowodowana tylko czynnikami psychologicznymi i psychicznymi, ale także chorobami somatycznymi tj. choroby autoimmunologiczne lub przewlekłe stany zapalne, które powodują zmianę metabolizmu amin biogennych i mogą doprowadzić do pojawienia się depresji, której przyczyną nie będą czynniki psychologiczne. Do takich charakterystycznych jednostek chorobowych zalicza się np. niedoczynność tarczycy, chorobę Hashimoto, reumatoidalne zapalenie stawów, łuszczycowe zapalenie stawów czy choroby autoimmunologiczne.
Tak. Zaburzenia związane z metabolizmem w przewodzie pokarmowym, dietą i chorobami czynnościowymi jelit mają dość duże znaczenie, dlatego że jedną z przyczyn współchorobowości depresji w chorobach cywilizacyjnych jest nadmierna aktywacja prozapalna układu immunologicznego.
W każdym zaburzeniu czynnościowym czy chorobie organicznej jelit dochodzi do tzw. przecieku limfocytów przez barierę krew-jelita. Nadmierna immunizacja (czyli pobudzanie mechanizmów odpornościowych - przyp. red) naszego organizmu działa w tym przypadku podobnie jak w chorobach autoimmunologicznych, o których wspominałem wcześniej.
Oznacza to, że każda dysfunkcja jelit – nawet taka, która nie powoduje istotnych dolegliwości ze strony przewodu pokarmowego – może być przyczyną depresji lub stanie się jednym z elementów, które doprowadzą do epizodów depresyjnych.
Warto zaznaczyć, że depresja jest taką jednostką chorobową, w przebiegu której u dużej grupy pacjentów dochodzi właśnie do mobilizacji układu immunologicznego. Czyli nasz organizm funkcjonuje wtedy trochę tak jak w przypadku przewlekłego stanu zapalnego lub infekcji o niewielkim nasileniu.
Prof. Piotr Gałecki jest konsultantem krajowym w dziedzinie psychiatrii, kierownikiem Kliniki Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi oraz wykładowcą Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury w Krakowie.
Prof. Piotr Gałecki, krajowy konsultant w dziedzinie psychiatrii Fot. Marcin Stępień / Agencja Wyborcza.pl
Rozmowa jest jednym z pierwszych kroków, które mogą pomóc nam podjąć walkę z depresją lub myślami samobójczymi. Jeśli nie mamy możliwości zwierzyć się komuś bliskiemu, to wsparcie mogą okazać nam osoby pełniące dyżury w telefonach zaufania. Warto skorzystać z fachowej pomocy psychologicznej udzielanej między innymi pod takimi numerami jak:
W przypadku bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia (własnego lub innej osoby) należy zadzwonić na numer alarmowy – 112. Profesjonalną pomoc można też uzyskać w czynnych całą dobę ośrodkach interwencji kryzysowej w całej Polsce – więcej na ten temat można dowiedzieć się na stronie oik.org.pl.