Więcej o prawach kobiet również na stronie głównej Gazeta.pl.
Ola wkrótce zostanie matką. Na samym początku upragnionej ciąży kobieta została zgwałcona. Generalnie poród w pandemii niemal dla wszystkich wiąże się z większym stresem, niepokojem o zdrowie ciężarnej i dziecka. Lęk w przypadku Oli trudno w ogóle zmieścić na klasycznej skali. Kobieta zmaga się z objawami zespołu stresu pourazowego (PTSD), panicznie boi się porodu. Od kilku miesięcy walczy o gwarancję opieki okołoporodowej przez personel żeński. Bezskutecznie.
O dramatycznej sytuacji Oli kilka dni temu na prywatnej grupie facebookowej Dziewuchy Dziewuchom poinformowała jej przyjaciółka. Poprosiła kobiecą społeczność o pomoc, bo wszelkie pomysły i możliwości już zostały wyczerpane. Chociaż na post zareagowały setki osób, nadal nic się nie zmieniło. Ola jest bez pomocy, nadziei, umiera ze strachu przed klasycznym porodem.
Przyszła mama po traumie regularnie wychodziła z minimalnej strefy komfortu, by szukać rozwiązania swojej sytuacji. Ola nawet nie wyobraża sobie, że mógłby ją teraz zbadać mężczyzna. Ponad 100 szpitali państwowych w Polsce nie jest w stanie zapewnić, że poród odbierze kobieta.
- Wielokrotnie podkreślałam, że proszę tylko i wyłącznie o zapewnienie mi personelu żeńskiego. Nie jest dla mnie ważne czy lekarka/położna będzie miła, wredna, będzie miała złe czy dobre opinie. Po prostu prosiłam o opiekę sprawowaną przez kobietę. Niestety. Żaden szpital w Polsce nie jest w stanie zagwarantować mi tej jednej, wydawałoby się oczywistej i łatwej, rzeczy - mówi Ola.
Dlaczego? Polskie szpitale zdominowane są przez mężczyzn ginekologów. Jest bardzo wiele szpitali, w których w ogóle nie ma kobiet ginekologów. Trafienie na dyżur lub dwa z rzędu personelu żeńskiego graniczy z cudem. Tak przynajmniej Oli tłumaczyli lekarze, ordynatorzy i dyrektorzy szpitali z całej Polski.
- Jako ofiara przemocy na tle seksualnym czuję się dyskryminowana, obrażana oraz szantażowana. Niejednokrotnie gdy pytałam, co się stanie, jeśli nie wyrażę zgody na poddanie się badaniom przez lekarza mężczyznę, słyszałam w odpowiedzi, że po prostu nie zostanę przyjęta na oddział. Podczas jednej rozmowy pan doktor zażartował w bardzo nieprzyzwoity sposób, żebym sobie sama odebrała ten poród. W innym obiecywano mi takie środki farmakologiczne, po których "będzie mi wszystko jedno, kto tam zagląda". Spotkałam się również ze szpitalem, dla którego zapewnienie mi opieki żeńskiej nie byłby problemem, gdybym była muzułmanką. W przypadku gdy jestem "tylko" ofiarą gwałtu, jest to niemożliwe - opowiada kobieta.
Tymczasem polskie prawo już od co najmniej trzech lat zapewnia kobietom możliwość wyboru osoby sprawującej opiekę okołoporodową (przejdź do rozporządzenia Ministra Zdrowia). Niestety, wybierać można spośród osób obecnych, które mają wymagane kompetencje do danych zadań. Jeśli nie ma ginekologów kobiet, wybór dla Oli jest wyłącznie teoretyczny.
Do tych kuriozalnych rozmów w szpitalach namawiał Rzecznik Praw Pacjenta. Niczego więcej nie zaproponowano. Nie pomógł też Rzecznik Praw Obywatelskich, NFZ, Ministerstwo Zdrowia czy urzędnicy z Kancelarii Prezydenta. Niby wszyscy rozumieją, w jak trudnej sytuacji znalazła się Ola, ale pomóc nie mogą.
Powody? Według urzędników przede wszystkim nie można od świadczeniodawców wymagać określonej płci pracowników, a więc zagwarantować Oli porodu w żeńskim gronie.
Bardzo to przykre w kontekście powszechnych deklaracji troski o ciężarne i wiedzy, że na Zachodzie Ola nie miałaby najmniejszego problemu, by uzyskać taką pomoc.
Ola z pewnością nie jest jedyną osobą w Polsce, która wymaga warunków specjalnych przy porodzie ze względu na stan psychiczny. Nikt nie oczekuje, by każdy szpital w Polsce był w stanie przyjąć godnie Olę. Brak choćby jednej wyspecjalizowanej placówki na takie okoliczności więcej niż niepokoi.
A skoro nie ma zapotrzebowania na stale przygotowane odpowiednie miejsce choćby dla ofiar przemocy, dlaczego instytucje, które Ola prosiła o pomoc, nie zapewnią jej takiego porodu komercyjnie? Są przecież najróżniejsze fundusze na sytuacje specjalne.
Nie pomogły też organizacje kobiece, chociaż niby proponowano "wsparcie psychiczne", na przykład w postaci "dobrych rad" typu: "no cóż, nie ma pani wyjścia, proszę zacisnąć zęby i przewalczyć swój lęk".
Oczywiście w państwowym szpitalu nie można, ale w prywatnej placówce da się pomóc Oli. Kobieta musi jednak słono dopłacić za wymagania szczególne. Trzeba wykupić specjalny pakiet porodowy za ponad 20 tysięcy złotych - dopiero w nim jest gwarancja opieki wybranego lekarza.
Oli nie stać na taki wydatek. Zresztą szpital, który żeński personel zapewnia, jest w Warszawie, a kobieta mieszka 400 km od stolicy, więc na opłacie za poród się nie skończy. Trzeba przenieść się jak najszybciej i czekać już do porodu, więc dojdą jeszcze koszty pobytu.
Całość Ola wyliczyła na 27 tysięcy złotych.
Zdesperowana kobieta zdecydowała się na zbiórkę publiczną. Zmuszona sytuacją i realiami w Polsce, zrezygnowała z prywatności, opowiedziała swoją historię.
Jak na razie - na nic.
Udało się zebrać niewiele ponad 1000 zł, czyli ok. czterech proc. potrzebnych środków, a zbiórka kończy się za dwa tygodnie. Nie będzie sensu jej przedłużać, bo dziecko wkrótce przyjdzie na świat.
Niestety, chociaż Ola dostaje mnóstwo sygnałów życzliwości, nie przekładają się one na konkretne pieniądze. Link zbiórki dla Oli znajdziecie tutaj.
Potwierdza się, że Polacy niechętnie wspierają osoby dorosłe, zwłaszcza w zasadzie zdrowe. Mało kogo obchodzi komfort psychiczny kobiety, podobnie jak przewlekle chorzy, osoby, którym nie trzeba życia ratować, tylko w tym życiu trochę ulżyć.
Czytelnicy Gazeta.pl wielokrotnie udowodnili, że są WYJĄTKOWI. Dlatego udało się pomóc pozornie przegranym, osobom, których nikt przez wiele miesięcy nie chciał wesprzeć. Dzięki tej wyjątkowej społeczności Gabryś ma nowe piękne ucho, pani Marlena nowoczesny stymulator...
Jest nadzieja dla Oli?
Pani Aleksandra zwróciła się do Rzecznika Praw Pacjenta mailowo, przysyłając obszerną informację dotyczącą jej trudnej sytuacji. W przesłanej informacji zabrakło danych konkretnych placówek, do których Pani Aleksandra zgłaszała się po pomoc, dlatego Rzecznik Praw Pacjenta nie był w stanie wszcząć postępowania w przedmiotowych sprawach.
Pracownik biura Rzecznika Praw Pacjenta odpisał na wskazany adres mailowy z prośbą o kontakt telefoniczny lub przesłanie numeru kontaktowego, co zdecydowanie ułatwiłoby i przyśpieszyło udzielenie wsparcia i pomocy Pani Aleksandrze. Ten mail pozostał bez odpowiedzi, Pani Aleksandra nie skontaktowała się ponownie z Rzecznikiem Praw Pacjenta, nie zostawiła do siebie także numeru telefonu, więc kontakt z pacjentką był ograniczony. Nie mieliśmy więc żadnych możliwości, żeby rozpocząć interwencję.
Pracownik Rzecznika Praw Pacjenta zapytał w mailu czy Pani Aleksandra próbowała porozmawiać z dyrektorem jednej z placówek, w której odmówiono jej pomocy. Wynika to z faktu, że wyłącznie dyrektor szpitala może podjąć działania, których wymagają sytuacje szczególne, a do takich z całą pewnością zalicza się sytuacja pacjentki. Jeśli tylko dostaniemy od Pani Aleksandry informacje dotyczące placówek, w których odmówiono jej pomocy czy w jakikolwiek sposób naruszono jej godność, niezwłocznie rozpoczniemy postępowania wyjaśniające w tym zakresie.
Opieka medyczna dotycząca ofiar przestępstw na tle seksualnym wymaga wykazania się dużą dozą wrażliwości i empatii. Wiemy przecież, że są to osoby ciężko doświadczone, przestraszone i należy je otoczyć wyjątkową opieką pod każdym względem. Widzimy potrzebę uregulowania tej opieki na poziomie systemowym, dlatego Rzecznik Praw Pacjenta podjął działania w tym kierunku.
Rzecznik Praw Pacjenta zwrócił się do Ministerstwa Zdrowia z prośbą o wprowadzenie zmian w przepisach, które umożliwią pacjentkom dotkniętym przemocą na tle seksualnym możliwość wyboru osoby sprawującej opiekę medyczną w placówce, z uwzględnieniem jej płci. Należałoby także wprowadzić do standardu organizacyjnego opieki okołoporodowej postanowienia dotyczące postępowania z pacjentką dotkniętą przemocą na tle seksualnym, mające na celu zapewnienie szczególnej pomocy medycznej w okresie ciąży, porodu i połogu przez wyszkolony personel medyczny przygotowany do pracy z pacjentką doświadczającą przemocy.
Rzecznik Praw Pacjenta proponuje także rozważenie wprowadzenia standardu postępowania z pacjentem dotknięty przemocą na tle seksualnym. Mowa o sytuacjach, w których ofiary dotknięte przemocą seksualną, trafiając na szpitalne oddziały ratunkowe lub izby przyjęć są stygmatyzowane, nie uzyskują odpowiedniej pomocy lub pomoc ta jest udzielana w sposób niewłaściwy, naruszający godność pacjenta (wielogodzinne oczekiwanie w asyście policji wśród innych pacjentów, odmowa sporządzenia obdukcji).
Rzecznik Praw Pacjenta zwrócił się także do Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego o rozważenie powołania interdyscyplinarnego zespołu, który opracuje standardy opieki nad ofiarami przemocy na tle seksualnym. Wystąpiono do samorządu zawodowego zrzeszającego pielęgniarki i położne o zwrócenie uwagi i objęcie pacjentów doświadczających przemocą, w tym na tle seksualnym, szczególną opieką medyczną z uwzględnieniem udzielania świadczeń zdrowotnych w obrębie SOR lub Izby Przyjęć niezwłocznie od zgłoszenia się pacjenta do podmiotu leczniczego oraz zapewnienia pomocy psychologicznej. Zwrócono się także o przeprowadzenia szkolenia personelu pielęgniarskiego w zakresie postępowania z pacjentem doświadczającym przemocy, w tym na tle seksualnym.
Rzecznik Praw Pacjenta wystąpił także do Naczelnej Izby Lekarskiej oraz Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników z prośbą o uwrażliwienie pracowników podmiotów medycznych i otoczenie ofiar przemocy seksualnej szczególną opieką. Ponadto zwrócił się o rozważenie opracowania wewnętrznych procedur postępowania z pacjentem doświadczającym przemocy oraz powołania zespołów interwencyjnych składających się z osób przeszkolonych do pracy z osobą doświadczającą przemocy celem zapewnienia kompleksowej opieki medycznej.