Grzegorz Południewski* : Pigułka ma słabe strony. Podstawowym problemem są błędy w stosowaniu. Badania w Stanach Zjednoczonych wykazały, że aż 50-60% kobiet w ciągu roku przynajmniej raz popełnia błąd, który jest obciążony ryzykiem owulacyjnym i w efekcie ciążą.
Oczywiście, zarazem praktyczna skuteczność znacznie odbiega od biologicznej, wynikającej z możliwości metody. Gdy łyka się pigułkę ruchem konika szachowego nic z tego nie będzie...
Przede wszystkim minimalizujemy dawkę hormonów i zmienia się droga podania z doustnej na inne: przez skórę, śluzówki, podskórnie. Jeśli hormony są dostarczone do jamy macicy, efekt ich działania zawęża się do jej obrębu, a pewność antykoncepcyjna rośnie. System jest niewidoczny, niewyczuwalny...
Fakt, plaster w swoim czasie zrobił furorę, miał fantastyczną kampanię reklamową. Dla większości kobiet jednak nieistotna była kwestia wizerunkowa (jestem świadoma i zabezpieczona). Najważniejsze było to, że o antykoncepcji nie trzeba pamiętać codziennie, tylko raz w tygodniu. A jeśli można jeszcze rzadziej? To wydaje się kuszące. Właśnie w tym kierunku zmierza rynek. Wkładka hormonalna czy implant zabezpiecza skutecznie przed ciążą na kilka lat, a czynnik ludzkiego błędu został wyeliminowany.
Wkładka jest bezpieczna, bo medycyna stała się bezpieczniejsza. Pierwsza wkładka domaciczna, czyli pierścień Gräfenberga, powstała w 1920 roku. Zyskała złą sławę przede wszystkim ze względu na ryzyko infekcyjne. Tamte doświadczenia przylgnęły do wszelkich nowoczesnych doświadczeń, bo dowodom czasem trudno wygrać z utartymi przekonaniami. Dziś ryzyko minimalne, a jeśli nawet coś by się zdarzyło, mamy furę antybiotyków, które problem rozwiążą. Doświadczenie pokazało, że prawidłowo założona wkładka nie czyni spustoszenia w organizmie. W ogóle nie pozostawia po sobie śladu, poza efektem terapeutycznym, czyli zabezpieczeniem przed ciążą. W trakcie stosowania, bo po wyjęciu płodność wraca, wbrew groźbom internetowym, mitom.
Dzisiaj sposób zakładania wkładki jest tak prosty, że przeciętnie sprawny manualnie lekarz, a ginekolog musi takim być, nie powinien mieć z tym żadnych problemów. Częściej przeszkodą jest nastawienie. Ideologiczne spory powodują, że kobiety nie czują się zbyt pewnie w gabinetach lekarskich i to jest coś najgorszego, co mogło się nam przydarzyć. Solidny lekarz korzysta z aktualnej wiedzy, a poglądy zostawia w domu.
Wcale nie. Tak robi większość, a my demonizujemy tę mniejszość właśnie. On nie przystaje do świata. Lekarze przecież wiedzą, jak kończą kraje, w których ideologia rządzi...
Szczerze? Na co dzień w gabinecie nie widzę tego różnicowania. 23-latka niejednokrotnie sama pyta o metodę długoterminową, bo chce "świętego spokoju". Zaproponować implant 35-latce? O, to trzeba się natłumaczyć. Młode dziewczyny noszą kolczyki w takich miejscach, że "coś" wewnątrz nie robi na nich wrażenia. Kobiety dojrzałe boją się na przykład tego, że zanikną krwawienia.
Brak krwawień będzie wygodny dla Pani i każdej nowoczesnej kobiety... Niektóre pacjentki boją się, że "krew się wtedy nie oczyszcza", że nie będą wiedziały czy to aby nie ciąża. Tymczasem przy wkładce to jedna z ostatnich rzeczy, które w ogóle warto brać pod uwagę.
Krwawienia mogą zniknąć, ale nie zawsze się tak dzieje. Czasem, przez 3-4 miesiące pojawiają się plamienia. Trudno tym sterować. Z czasem się uspokaja, ale niektórym paniom brakuje cierpliwości.
Wiedza z internetu? Informacje nieaktualne. Kiedyś, rzeczywiście, jeśli kobieta wyraźnie przytyła, ciężko było znaleźć implant. Dziś dodaje się do niego siarczan baru i jest widoczny w usg. Problem znikł.
Studentka, która wyjeżdża na zagraniczny staż, młoda dziewczyna, która ma niepewną przyszłość ekonomiczną... Wiele jest sytuacji, gdy kobiety mają pewność, że nie planują teraz i przez najbliższe lata ciąży. Zmieniły się presje kulturowe. Musimy uwzględniać i szanować to, że kobiety chcą i mogą mieć wybór. Zresztą, płyną z tego korzyści dla mężczyzn. Kobiety są bardziej otwarte, nie blokuje ich strach przed ciążą...
Oczywiście, nie pozbędziemy się prezerwatywy, chociaż to też kwestia czasu, by pojawiły się żele przeciwwirusowe i inne sposoby minimalizowania inne sposoby ryzyka infekcyjnego. Niestety, na razie niewiele się zmieniło. Powtarzam więc pacjentkom: zapomnij o antykoncepcji, nie o rozsądku. Dziś ryzyko problemów, jakie niesie przypadkowy stosunek seksualny, jest nieporównywalnie wyższe niż kiedyś. Wyjątkiem jest kiła, która wprawdzie nie zginęła, ale przynajmniej umiemy ją leczyć. Brak edukacji seksualnej sprawia, że do gabinetu trafiają nastolatki z kłykcinami po kolana. Rodzice powinni bardziej bać się konsekwencji niewiedzy dzieci, niż samego seksu. Nie oszukujmy się, że nastolatki, epatowane seksem, jak wszyscy zresztą, nagle przestaną się nim interesować. Zadbajmy o ich zdrowie. Tak robią odpowiedzialni rodzice.
Nie, te nowe systemy antykoncepcyjne eliminują estrogeny. To zniosło wiele przeciwwskazań. Antykoncepcja hormonalna stała się dostępna dla kobiet z nadciśnieniem, zaburzeniami krzepnięcia, z cukrzycą, zagrożonych zakrzepicą. Nie jest jednak optymalna dla najmłodszych kobiet.
20-latka ma dość własnych estrogenów. Dla 15-latki pigułka z estrogenami, poza efektem antykoncepcyjnym, może być lekiem. Reguluje cykl krwawień, zmniejsza dolegliwości miesiączkowe, łagodzi zmiany trądzikowe. Całkiem od estrogenów nie uciekniemy. Podobnie jak u kobiet po czterdziestce. Tu dodanie estrogenów, których zaczyna brakować, może okazać się zbawienne. Pozwalają na łagodniejsze przejście aż do menopauzy, zapewniają dobrą formę, samopoczucie. Granica stosowania antykoncepcji wyraźnie się przesuwa, a właściwie jej nie ma: dopóki pacjentka dobrze się na niej czuje. Podejście do kobiety musi być całościowe. Zapobieganie ciąży to nie wszystko. Komfort życia jest tak samo istotny.
Czasem myślę, że fakt, iż tak wiele kobiet w Polsce nie zabezpiecza się skutecznie i wygodnie przed ciążą, to "zasługa" internistów. Bywa, że ci nie rozwijają się, nie nadążają ze zmianami w antykoncepcji. Gdy pacjentka zgłasza się z bólem głowy, żołądka, wątroby czy jeszcze inną dolegliwością, a przyznaje lekarzowi, że stosuje antykoncepcję, ten zwykle w pierwszej kolejności zaleca jej odstawienie. To nieporozumienie. Jeśli objawy pojawiłyby się w pierwszym kwartale od rozpoczęcia antykoncepcji, można taki związek podejrzewać. Potem już nie.
A zakrzepica, której kobiety tak bardzo się boją?
Tu jest podobnie, poza sytuacjami, że zmieniły się inne czynniki. Jeśli np. kobieta złamała nogę, ma przejść poważną operację, to ryzyko wyraźnie rośnie. Panie muszą o tym pamiętać i wówczas koniecznie powiedzieć lekarzowi, że stosują antykoncepcję hormonalną. Także długoterminową. A sposobie zabezpieczania się przed ciążą trzeba mówić. Nie na każdej dyskotece, ale każdemu lekarzowi.
Dołącz do serwisu Zdrowie na Facebooku!
* Dr nauk med. Grzegorz Południewski (na zdjęciu) jest specjalistą ginekologii i położnictwa. Były pracownik Instytutu Położnictwa i Ginekologii na stanowisku adiunkta i były prezes Towarzystwa Rozwoju Rodziny. Od lat zajmuje się popularyzacją zdrowia reprodukcyjnego i seksualnego (autor wielu publikacji i książek przeznaczonych dla młodzieży). Obecnie praktykuje w Warszawie, a także współpracuje z klinikami GAMETA i KRIOBANK. Więcej informacji na stronie: www.pigulka.com