9 lipca, facebookowy profil "STOP The Bleed - Polska" podzielił się z obserwatorami zaskakującym przypadkiem 53-letniego pacjenta. Mężczyzna zgłosił się do szpitala, skarżąc się na silny ból i dyskomfort w odbytnicy. Lekarze przecierali oczy ze zdziwienia, gdy dowiedzieli się, co było przyczyną dolegliwości.
Podczas wywiadu lekarskiego pacjent wyjawił, że próbował złagodzić zaparcia niekonwencjonalnymi metodami. Wówczas miało dojść do przypadkowego włożenia żarówki do odbytu. W jaki sposób miało mu to pomóc? To wciąż pozostaje tajemnicą.
Lekarze przeprowadzili badanie fizykalne, w trakcie którego wyczuli twardą masę w sklepieniu odbytnicy. "E27 jak w mordę strzelił" - pisali żartobliwie autorzy posta. Dodali, że 53-latek odczuwał tkliwość w trakcie dotykania.
Zlecono obrazowanie, które na zdjęciach RTG oraz CT ujawniły ciało obce w odbytnicy, przypominające kształtem i właściwościami żarówkę. Nie zaobserwowano śladów perforacji ani innych powiązanych powikłań
- czytamy na Facebooku.
Pomysł pacjenta mógł skończyć się naprawdę tragicznie. Żarówka w każdej chwili mogła pęknąć, doprowadzając do uszkodzenia czy nawet perforacji jelit. Z kolei zakażenie stworzyłoby zagrożenie pojawienia się sepsy lub zapalenia otrzewnej. Z tego też powodu lekarze musieli działać niezwykle ostrożnie.
Podjęto ostrożne i delikatne podejście do usunięcia ciała obcego za pomocą sztywnej proktoskopii oraz fluoroskopii. Saperskie zacięcie operatora zakończyło się sukcesem, a żarówka została wydobyta w stanie nienaruszonym bez dalszych komplikacji
- zakończyli autorzy posta.
Co ciekawe, przypadek ten nie jest odosobniony. Jak tłumaczyła chirurg Alice Murray w rozmowie z metro.co.uk, w swojej karierze widziała całą gamę przedmiotów wkładanych do pochwy lub odbytu. Pacjenci przychodzili m.in. z butelkami wina, puszkami po dezodorantach, kluczami, a nawet drążkiem na zasłonę prysznicową.
Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.