Kierowca rajdowy i jego partnerka wrócili z wakacji z niepokojącymi objawami. Wkrótce potem zmarli

Kierowca rajdowy Douglas Costa i jego partnerka Mariana Giordano wybrali się niedawno na wakacje do brazylijskiej wioski. Zachorowali tam na tajemniczą chorobę, a po powrocie trafili do szpitala z niecodziennymi symptomami. Wkrótce potem zmarli.

Tragicznie skończyły się wakacje 42-letniego rajdowca i jego 36-letniej dziewczyny. W ciągu kilku dni tajemnicza choroba doprowadziła ich organizmy do tak złego stanu, że oboje musieli być hospitalizowani. Interwencja medyczna niestety na wiele się nie zdała.

Wybrali się na wczasy do Brazylii. Wrócili z wysypką i gorączką

Douglas Costa i Mariana Giordano pod koniec zeszłego miesiąca wybrali się na wczasy. Zatrzymali się m.in. w brazylijskiej wsi Campinas. Wkrótce potem zaczęli skarżyć się na nieprzyjemne objawy. Dopadła ich wysoka gorączka i silne bóle, na skórze pojawiła się wysypka i liczne zaczerwienienia. 

Brytyjski portal The Sun donosi, że rajdowiec brał udział w AMG Cup Brasil, kiedy to poczuł się na tyle źle, że musiał zostać przetransportowany do prywatnego szpitala w Jundiai. Mariana Giordano dwa dni wcześniej trafiła do szpitala w Sao Paulo. Oboje zmarli następnego dnia, w odstępie zaledwie kilku godzin. Zostali pochowani dzień później. Costa spoczął w miejscowości Itupeva, a Giordano - w Sao Paulo.

Przyczyna śmierci nie jest znana

Nie ustalono na ten moment dokładnej przyczyny śmierci pary. Według Nadzoru Epidemiologicznego w Jundiai mogli oni złapać wirus dengi, wywołujący infekcyjną chorobę Dengę. Podejrzewa się także gorączkę plamistą lub leptospirozę - bakteryjną chorobą zakaźną, przenoszoną ze zwierząt na ludzi i wywołującą zapalenie opon mózgowych oraz niewydolność nerek.

Na ich ciałach znaleziono liczne ślady po ukąszeniach insektów. Możliwe więc, że pogryzły ich komary, kleszcze bądź inne owady, przenoszące wirusy i bakterie. "Biorąc pod uwagę, że pacjenci odwiedzali dzielnicę Monte Verde w dniu wystąpienia objawów, jest mało prawdopodobne, aby zarazili się tam gorączką plamistą, ze względu na okres inkubacji choroby, który waha się od dwóch do 14 dni", czytamy w oświadczeniu Urzędu Miasta, cytowanym za The Sun.

W dalszej części komunikatu pojawiły się zapewnienia o podjęciu środków ostrożności, koniecznych w obliczu tego dramatu. "Nawet przy prawdopodobnym zakażeniu pochodzącym spoza dzielnicy, zostaną przeprowadzone wszystkie niezbędne działania dochodzeniowo-epidemiologiczne, mające zapewnić zdrowie wszystkim mieszkańcom i turystom". Więcej podobnych tematów znajdziesz na Gazeta.pl

Więcej o: