Kanadyjka Andreea Vanacker obudziła się pewnego dnia z przeszywającym bólem głowy i twarzy. Dolegliwości towarzyszyły jej przy każdej codziennej czynności. W końcu w lipcu 2020 roku postanowiła wybrać się do lekarza, który po badaniu RTG oznajmił, co kobiecie dolega.
Andreea Vanacker przez ponad dekadę żyła, nie wiedząc, że pod jej czaszką rozwija się łagodny guz. Dopiero dokuczliwe dolegliwości bólowe pozwoliły na odpowiednie postawienie diagnozy. "Doświadczałam intensywnego bólu, który przypominał wstrząsy elektryczne po prawej stronie twarzy za każdym razem, gdy poruszałam mięśniami twarzy", zdradziła w rozmowie z portalem Insider. Lekarz powiadomił ją, że cierpi na neuralgię trójdzielną, schorzenie, w którym pacjent odczuwa chroniczny ból. Kobiecie zalecono następnie udać się do neurologa. Tam dowiedziała się, że od co najmniej dziesięciu lat jej czaszkę zamieszkuje niegroźny, lecz duży guz.
Guz powodował ucisk na nerwy, które z kolei przyczyniały się do intensyfikacji bólu głowy. Kobieta była zszokowana, gdyż, jak twierdziła, odżywiała się zdrowo, unikała alkoholu i kawy, a także dbała o odpowiednią długość snu. Wkrótce potem została skierowana na operację.
Zabieg usunięcia guza trwał aż dziewięć godzin. W tym czasie chirurg wyciął całość nowotworu, unikając uszkodzenia nerwów twarzy. Była to bardzo ryzykowna i delikatna operacja, ponieważ każdy fałszywy ruch skalpela mógł doprowadzić do permanentnego paraliżu mięśni twarzy kobiety.
Usunięcie przebiegło jednak pomyślnie, a Kanadyjkę czekało osiemnaście długich miesięcy rekonwalescencji. Andreea Vanacker powoli dochodziła do siebie, licząc przy tym na wsparcie swojego męża i dzieci. Dziś nie odczuwa już natrętnych bólów głowy i - jak sama twierdzi - stara się przeżyć życie z radością i tą radością obdarzać również innych.
Więcej podobnych tematów znajdziesz na Gazeta.pl