Brak miejsc w szpitalach wydaje się na ten moment pierwotną, główną przyczyną problemów warszawiaków z uzyskaniem właściwej pomocy medycznej, gdy ich stan zdrowia wymaga hospitalizacji. Jest ciężko najpewniej z powodu rekordowych zachorowań na grypę i infekcje grypopodobne.
- Kto z grypą wzywa pogotowie lub potrzebuje szpitala? - dopytują niektórzy czytelnicy nie do końca rozumiejący powagę sytuacji. Niestety, sporo osób i nie jest to fanaberia. Owszem, grypa najczęściej jest leczona w domu i nie wymaga specjalnego postępowania. Skutecznej pomocy może udzielić także lekarz pierwszego kontaktu, który przepisze odpowiednie leki przeciwgrypowe (działające na przyczynę), dostępne wyłącznie na receptę. W skrajnych przypadkach przebieg jednak jest tak ciężki, że konieczna jest pomoc w warunkach szpitalnych. Niebezpieczne są też powikłania, z którymi nie wygrasz samodzielnie - zawał, udar, zapalenie płuc itd. Jeśli chorych jest rekordowo dużo (jak obecnie), to i tych przypadków przybywa, system może się zatkać. Dość logiczne, niestety.
W środę 11 stycznia, wieczorem, ratownik medyczny z Warszawy zaalarmował nas o dramatycznej sytuacji w stolicy, w związku z udzielaniem pomocy medycznej warszawiakom:
- Szpital Wolski, Bielański, przy ul. Lindleya, Bródnowski, na Płockiej - wszędzie od kilku dni kolejki karetek, wszędzie pełno. Dyspozytorzy karetek rwą włosy z głowy, bo w systemie widzą najbliższe wolne miejsce w Mławie (130 km od Warszawy). To się samo nie rozładuje. Problem raczej będzie narastał. Albo zaczyna się VI fala, albo dzieje się coś niedobrego z systemem, bo to nie może być tak, że nas odsyłają z pacjentem z zakrzepicą czy zapaleniem płuc, takim już kwalifikującym się na tlen.
Tego samego dnia próbowaliśmy te informacje zweryfikować. Uderzaliśmy między innymi do wojewody mazowieckiego i Ministerstwa Zdrowia w obawie, że podobna sytuacja może być w innych województwach i dużych miastach.
Ministerstwo Zdrowia podało nam tylko "uspokajające" dane ze szpitali pediatrycznych, o które zresztą nie pytaliśmy, bo w nich aktualnie sytuacja wydaje się raczej stabilna. Do tej pory nie dostaliśmy krajowych danych dotyczących szpitali dla dorosłych.
Na pytanie o plan naprawczy, strategię wobec sytuacji kryzysowej, na razie Ministerstwo Zdrowia odniosło się jedynie do kwestii grypy.
- W sezonie infekcji grypowych, przy lżejszych objawach, zachęcamy do korzystania z Teleplatformy Pierwszego Kontaktu.
Przypominamy: to ogólnopolski bezpłatny numer (800 137 200), pod którym uzyskamy profesjonalną poradę lekarską po godz. 18 do 8, a w dni wolne od pracy całodobowo. O poradę można też poprosić za pomocą formularza. Kontakt z pielęgniarką/lekarzem powinien nastąpić w ciągu trzech godzin od jego wypełnienia.
Faktycznie jest to jakiś sposób, by odciążyć SOR-y i pogotowie, skoro regularnie słyszymy o nieuzasadnionych wezwaniach karetek. Nie pomoże jednak na brak miejsc dla pacjentów wymagających hospitalizacji, a wiele wskazuje na to, że właśnie z tym mamy teraz do czynienia.
- Nie ma zgody wojewody mazowieckiego na odmawianie przyjęcia pacjentów przez lekarzy szpitalnych oddziałów ratunkowych od zespołów ratownictwa medycznego. Zgodnie z art. 45a ustawy o PRM odmowa przyjęcia osoby w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego, pacjenta urazowego albo pacjenta urazowego dziecięcego przez szpital od jednostek systemu skutkuje zastosowaniem kary umownej określonej w umowie o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej lub niezwłocznym rozwiązaniem tej umowy. Każdy pacjent w warunkach SOR powinien mieć udzieloną pomoc adekwatnie do potrzeb zdrowotnych - przeczytaliśmy w oficjalnym piśmie z zespołu prasowego wojewody mazowieckiego.
W dokumencie nie wyjaśniono, co robić, jak miejsc nie ma już nawet na korytarzach, brakuje rąk do pracy, profesjonalnego sprzętu itd. Dopytaliśmy o to i wciąż czekamy na odpowiedź. Podobnie jak na oficjalną informację o liczbie wolnych miejsc na warszawskich SOR-ach i oddziałach szpitalnych.
Wczoraj (12 stycznia) taką wiedzę zyskaliśmy w końcu ze stołecznego informatora, do którego teoretycznie dostęp mieli wszyscy. Wprawdzie liczyliśmy się, że mogą to nie być w pełni precyzyjne dane, ale obrazują powagę sytuacji.
Strona działała jeszcze rano 13 stycznia. Pokazywała, jak jest dramatycznie, zarówno na SOR-ach, jak i newralgicznych oddziałach jak interna czy kardiologia, gdzie trafiają chorzy z powikłaniami. Teraz już jest zahasłowana. Najwyraźniej to strategia decydentów. Strona pokazywała powagę sytuacji? To już nie pokaże, a urzędnicy, zapewne zamiast udzielać informacji na bieżąco, będą informować o "przesłaniu pytań do działu merytorycznego". Sprytne? Naszym zdaniem to nie tylko wizerunkowa porażka, ale przede wszystkim igranie z ogniem. Od takich "działań" łóżek w szpitalach nie przybywa.
13 stycznia dostaliśmy oficjalną odpowiedź od rzecznika prasowego Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego "Meditrans" w Warszawie, czyli warszawskiego pogotowia ratunkowego. Wynika z niego, że chociaż warszawskie pogotowie prawidłowo realizuje powierzone zadania i nie ma żadnych opóźnień, problem faktycznie jest i to poważny (pełna treść odpowiedzi w galerii na górze artykułu). Źródłem problemów z przekazywaniem chorych do szpitali nie są bowiem kwestie transportowe.
- Terminowo realizujemy wszystkie zlecenia przesyłane nam przez dyspozytorów. W systemie pracują też wszystkie zakontraktowane ambulanse - 80 Zespołów Ratownictwa Medycznego - pisze rzecznik prasowy Piotr Owczarski. Przyznaje, że liczba wyjazdów karetek jest w mieście rekordowa (średnio aż 700 wyjazdów) w stosunku nawet do rekordowego roku 2021.
Wprawdzie w szczycie pandemii bywało i do tysiąca wyjazdów w Warszawie, ale wówczas nie można było po prostu pójść czy pojechać na SOR bez pośrednictwa pogotowia. Dziś do tych 700 wyjazdów trzeba więc doliczyć pacjentów w poczekalniach, a tam dzieją się sceny dantejskie i wielogodzinny czas oczekiwania na pomoc.
- Mogę zapewnić, że po otrzymaniu zlecenia wyjazdu od dyspozytora medycznego nasz zespół ratownictwa medycznego bez zwłoki wyjeżdża do pacjenta i dojeżdża do niego w określonym przez ustawodawcę czasie. Ustawa dokładnie określa ten czas. Od chwili przyjęcia zgłoszenia przez dyspozytora medycznego średni czas dotarcia nie powinien być większy niż 8 minut w mieście powyżej 10 tysięcy mieszkańców oraz 15 minut poza miastem powyżej 10 tysięcy mieszkańców. Natomiast maksymalny czas dotarcia zespołu ratownictwa medycznego do pacjenta nie może być dłuższy niż 15 minut w mieście powyżej 10 tysięcy mieszkańców i 20 minut poza takim miastem - podkreśla Piotr Owczarski. Dodaje, że to się udaje, ale dojazd to przecież nie wszystko.
- Potwierdzamy, że niektóre nasze Zespoły Ratownictwa Medycznego stoją na podjazdach pod SOR-ami nawet po kilka godzin. Potwierdzamy też, że pacjenci w stanie bezpośredniego zagrożenia życia (tzw. czerwoni) nie są przyjmowani przez SOR, do którego zostaliśmy skierowani przez dyspozytora. Dodatkowo zdarzają się także sytuacje, że jesteśmy odsyłani z pacjentem z jednego szpitala do drugiego. Za organizację miejsca w szpitalu odpowiada dyspozytor medyczny. WSPRiTS "Meditrans" SPZOZ w Warszawie nie jest od oceniania organizacji pracy Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych. Jesteśmy od ratowania zdrowia i życia mieszkańców i wywiązywania się z obowiązków nałożonych na nas w ustawie z o Państwowym Ratownictwie Medycznym. Robimy to wzorowo, bez żadnych zastrzeżeń.
Koordynowaniem pracy zespołów ratownictwa medycznego zajmuje się dyspozytornia medyczna. To komórka organizacyjna urzędu wojewódzkiego. Nadzór nad całym systemem na terenie kraju sprawuje Ministerstwo Zdrowia. Planowaniem, organizowaniem, koordynowaniem systemu oraz nadzorem nad systemem na terenie konkretnego województwa zajmuje się wojewoda. Zatem - wciąż niecierpliwie czekamy na informacje z tych instytucji o tym, jaki mają plan naprawczy. Teleporady to chyba trochę za mało.
Z naszych ustaleń wynika, że chyba wszyscy czekają (i trochę na to liczą), że ta grypa to sobie sama pójdzie. Zaraz. I problem się rozwiąże. Byłoby wspaniale, ale warto pamiętać, że szczyty zachorowań zwykle w Polsce przypadają w lutym, bo ferie zimowe sprzyjają rozprzestrzenianiu się wirusów.