Firma NordVPN przepytała w tej sprawie mieszkańców takich krajów jak USA, Kanada, Australia, Wielka Brytania, Niemcy, Francja, Polska, Holandia, Hiszpania i Litwa. Co pokazały wyniki?
Ogólnie rzecz biorąc, 65 procent respondentów przyznało się, że idąc do toalety zabiera ze sobą i używa tam smartfona (w sumie przepytano 9800 osób). Najbardziej "przywiązani" do telefonu okazali się być Hiszpanie. Na tak było 80 procent ankietowanych, przy czym 42 proc. przyznało, że robi to często, a 12 proc., że okazjonalnie.
Na drugim miejscu znaleźli się Polacy. 72,9 proc. respondentów przyznało, że zabiera ze sobą smartfona do toalety i tam z niego korzysta. Kolejne miejsce, trzecie, przypadło USA.
W badanej grupie tylko Niemcy okazali się być powściągliwi - tylko 54 proc. używa smartfona będąc w toalecie. W tej grupie 37 proc. respondentów kategorycznie stwierdziło, że nigdy tak nie robi.
Grupą, która wykazała się największym przywiązaniem do smartfona w tych okolicznościach byli milenialsi, czyli osoby w wieku 26- 41. lat. Pokolenie Z (18-25 lat) było na drugim miejscu.
A co oglądamy podczas pobytu w toalecie? Respondenci wymieniali na pierwszym miejscu media społecznościowe, ale niektórzy czytali też książki lub wiadomości w necie, a całkiem spora grupa oddawała się grom. Zdaniem autorów badania Amerykanie i Polacy okazali się być najbardziej towarzyscy, wysyłali bowiem najwięcej wiadomości lub dzwonili do znajomych. Natomiast Niemcy i Australijczycy woleli wykorzystywać czas na planowanie dnia.
No i jeszcze pytanie: Kto miał najwięcej wypadków w łazience, czyli komu smartfon najczęściej wpadał do muszli? Okazuje się, że największymi pechowcami byli Amerykanie i Litwini.
Więcej artykułów na temat zdrowia przeczytasz na głównej stronie Gazeta.pl.
To pytanie zadał dziennikarz "The Washington Post" Nirowi Eyal, wykładowcy na Uniwersytecie Rutgers w New Jersey, bioetykowi i autorowi książek traktujących o ludzkich zachowaniach.
- Na świecie są dwa rodzaje ludzi. Są to osoby, które używają telefonu w łazience oraz osoby, które kłamią na ten temat - zaczął nieco żartobliwie ekspert, ale sprawa wydaje się być stara jak świat. Tyle tylko, że dawniej zabieraliśmy do wc gazety czy książki, a teraz zabieramy gadżety, które zapewniają nam kontakt ze światem.
Drugim rozmówcą dziennika była dr Roshini Raj, gastroenterolog z NYU Langone i autorka książki „Gut Renovation", traktującą o zdrowiu układu pokarmowego. Zdaniem dr Raj nie ma nic złego w braniu do toalety smartfona, pod warunkiem że nie spędzimy tam z nim więcej niż 10 minut. Ma to związek z trzeba problemami.
Pierwszy to ryzyko pojawienia się hemoroidów (co zresztą zagrażało też osobom zbyt długo czytającym gazety podczas siedzenia na sedesie), jeżeli będziemy za bardzo przedłużać swój pobyt w toalecie. Przyczyną może być stały, długotrwały nacisk na żyły w okolicy odbytu.
Drugi problem jest bardziej "psychologicznej" natury. Otóż, siedząc na sedesie i myśląc o czymś zupełnie innym, ignorujemy sygnały wysyłane przez jelita, a to może stać się przyczyną zaparć. - Siedzenie w toalecie przez długi czas i nic nie robienie, może utrudniać przesuwanie się kału przez jelita - mówi gastroenterolog.
Ostatni argument przeciw jest dość oczywisty: na smartfonie mogą osiadać całe miliony bakterii kałowych, które rozpryskują się po całej łazience, gdy spłukujemy niezamknięty sedes. Na koniec przypomina się o solidnym umyciu rąk, zanim wyjdziemy z łazienki.
- Ale nie przesadzajmy z rozpamiętywaniem nawyku zabierania smartfona do toalety. (...) Nie ma nic złego w zabraniu gadżetu do łazienki na kilka minut i załatwieniu spraw, a następnie wyjściu - podsumowuje Nir Eyal. Bylebyśmy nie zapominali o umyciu rąk.
Źródła: nordvpn.com,washingtonpost.com