Kristina i Galip Ozturk oraz gromadka ich dzieci mieszkają w Gruzji, gdzie Galip prowadzi biznes turystyczny. Galip jest Turkiem, Kristina natomiast rodowitą Rosjanką. Pierwsze swoje dziecko miała w wieku 17 lat z poprzednim partnerem. Galip też ma za sobą inne związek.
Para pobrała się ponad dwa lata temu i zdecydowała na stworzenie dużej rodziny. Do dzisiaj Kristina i Galip doczekali się 22 wspólnych potomków, co było możliwe dzięki pomocy surogatek, czyli matek zastępczych. W rodzinie jest jeszcze sześciolatka, pochodząca z poprzedniego związku Kristiny oraz dziewięcioro starszych dzieci Galipa, z których jedno mieszka obecnie w domu ojca. Najmłodsze ze wspólnych dzieci pary ma niecały rok, najstarsze - ponad dwa lata. Są zatem w bardzo zbliżonym wieku.
Kristinie w opiece nad maluchami pomaga aż 16 niań, a ponadto para zatrudnia kucharza, sprzątaczki i asystentów. Jak skrupulatnie wyliczyły im media, Ozturkowie na surogatki wydali do tej pory 168 000 euro, natomiast na nianie muszą wyasygnować rocznie ponad 90 000 euro.
Ojciec rodziny jest bardzo zamożnym tureckim biznesmenem, który osiadł kilka lat temu w Gruzji. Ale też osobą, która ma kłopoty z prawem. Galip Ozturk został pod koniec maja aresztowany pod zarzutem prania brudnych pieniędzy i fałszowania dokumentów. W Turcji, z której uciekł do Gruzji, został wcześniej skazany na dożywocie w związku z morderstwem z 1996 roku.
Kristina ma obecnie 24 lata, a Galip 57 lat i wychowują wspólnie całkiem sporą gromadkę dzieci. Kobieta pisze na swoim profilu na Instagramie, że to nie koniec. Chcieliby mieć ponad setkę.
Kobieta prowadzi popularny na Instagranie blog @batumi_mama, gdzie zamieszcza zdjęcia i relacje z życia rodziny. Na co dzień zajmuje się ustalaniem jadłospisów, harmonogramów dla niań oraz terminów lekarskich wizyt dzieci. Robi to głównie wieczorami, gdy maluchy idą już spać.
Każdemu dziecku Kristina założyła dziennik, w którym zapisuje najważniejsze wydarzenia z jego życia, a także takie szczegóły, jak dieta dziecka, godziny snu itp. Pisze też, że nie karmi swoich dzieci gotowymi daniami, lecz tylko domowymi. Każde dziecko ma zjeść ściśle określoną w gramach ilość jedzenia, ponadto Kristina sprawdza dokładnie kolor i konsystencję jego stolca (nianie podobno muszą robić zdjęcia brudnej pieluszki). Każdą nowo przyjętą nianię Kristina szkoli osobiście i nie są one przypisane do konretnego dziecka, tylko opiekują się maluchami na zmianę. Mają ściśle określone, jakie zabawki i książki mogą czytać dzieciom, w jakiej kolejności i jak długo. Płaczące dziecko nie jest brane na ręce, tylko zabawiane tak, aby odwrócić jego uwagę, co ma je uspokoić.
Kristina, mimo iż ma do pomocy kilkanaście niań, stara się jak najwięcej czasu spędzać ze swoimi dziećmi, ale przyznaje, że czasem jest to bardzo trudne. Opieka nad tak liczną gromadką okazała się trudniejsza, niż myślała.
Więcej artykułów o zdrowiu przeczytasz na głównej stronie Gazeta.pl.
Źródła: Insider.com, dailymail.co, Instagram