Więcej tematów dotyczących zdrowia Polaków na Gazeta.pl
Na czerwcowej liście produktów leczniczych zagrożonych brakiem dostępności w Polsce, przygotowanej przez Ministerstwo Zdrowia, było 215 pozycji. Na nowej, która będzie obowiązywać od września, pojawiło się już "tylko" 178 preparatów. Wyglądało, że sytuacja na rynku leków normalizuje się, ale sprawa jest bardziej skomplikowana.
Jak 17 sierpnia donosił portal GdziePoLek, w rzeczywistości pozycji na tzw. liście antywywozowej jeszcze przybyło. Tylko trudne do racjonalnego wyjaśnienia zabiegi techniczne pozwoliły ją sztucznie skrócić i stworzyć wrażenie poprawy.
Ministerstwo Zdrowia usunęło z listy powszechnie stosowane kody GTIN. Służą one do unikalnej identyfikacji jednostek handlowych na całym świecie. Wprowadzają ład i transparentność - dzięki nim nie ma wątpliwości, o jaki dokładnie produkt chodzi. Wykorzystuje się je szeroko w bazach leków, lekospisach, oprogramowaniu aptek i gabinetów, analizach i zestawieniach przygotowywanych przez podmioty działające na rynku leków, oficjalnym Rejestrze Produktów Leczniczych prowadzonym przez URPL, a przede wszystkim w obwieszczeniu refundacyjnym. Były w poprzednich obwieszczeniach ministerialnych. Teraz zniknęły, a wizualne scalenie rekordów na liście umożliwiło z kilku pozycji zrobić jedną. "Odchudziło" to wykaz aż o 40 pozycji bez usuwania tak naprawdę żadnej z nich.
Wg mgr farm. Olgi Sierpniowskiej, która regularnie analizuje dla wyszukiwarki GdziePoLek ministerialne wykazy, zmiana mogła mieć związek z naszymi artykułami o kryzysie lekowym:
- Ministerstwo Zdrowia w najnowszej edycji listy antywywozowej dokonało znamiennej modyfikacji. Można przypuszczać, że jest to odpowiedź na publikacje dziennikarki gazeta.pl, Elizy Doleckiej.
Zgodnie z zapowiedzią, zapytaliśmy Ministerstwo Zdrowia o motywy przerobienia tabelki. Tylko pozornie zabawna jest myśl, że formuła tak ważnego dokumentu jak tzw. lista antywywozowa mogłaby zostać zmieniona z powodu publikacji, która nie spodobała się resortowi. Nie ma w tym jednak niczego śmiesznego, gdy sprawa dotyczy tak ważnej kwestii, jak bezpieczeństwo lekowe w Polsce.
Ministerstwo Zdrowia uspokaja.
- Decyzja o wykasowaniu kodów GTIN została staranie przygotowana i przemyślana, bez związku z pani publikacjami - pisze w oficjalnej odpowiedzi Maria Kuźniar z biura komunikacji Ministerstwa Zdrowia. Przekonuje, że "edycja listy wywozowej została podjęta z uwagi na informacje o nowym sposobie na wywożenie leków z pominięciem sankcji karnych". Informować o tym resort miały "organy ścigania".
Ta nowa metoda obchodzenia przepisów, wg MZ, ma polegać na przepakowaniu leków z polskich w obcojęzyczne opakowania. Firmy, mimo, że nie zgłaszają takiego wywozu do Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego (GIF), nie podlegają sankcjom karnym.
- Przestępcy nie muszą składać żadnych wniosków do GIF o wywóz leków, bo te należy składać tylko dla leków z nr GTIN wymienionymi w obwieszczeniu. Skoro leki przepakowuje się do opakowań o innych numerach GTIN, niż te na liście antywywozowej, ich wywozu nie trzeba zgłaszać do GIF, a tym samym nie grozi za to żadna kara. Wykasowanie nr GTIN z listy antywywozowej uniemożliwi obejście przepisów (...) Obecnie za wywiezienie jakiegokolwiek leku, bez znaczenia z jakim nr GTIN, bez zgody GIF, będą groziły sankcje - przekonuje przedstawicielka Ministerstwa Zdrowia.
- Biorąc pod uwagę powyższe wyjaśniania, sugestia mgr farmacji Olgi Sierpniowskiej na blogu GdziePoLek jest absurdalna, podobnie jak tezy, że zabraknie 215 leków - kończy urzędniczka.
Zatem jednak koincydencja - my piszemy o liście, MZ zmienia listę, żeby skuteczniej ścigać lekowych bandytów. Mamy jednak pewne wątpliwości, że w kraju, w którym wg resortu nie ma żadnego kryzysu lekowego i w którym nie było dotąd żadnych oficjalnych sygnałów o nieskuteczności listy antywywozowej, akurat teraz trzeba było listę przerabiać. Wątpliwości mają też inni:
Wydaje nam się to ciekawą, nieoczekiwaną historią, bo wszyscy zakładają, że przeciwdziałanie wywozowi w formie m. in. listy antywywozowej działa dobrze i wywóz to już rozwiązany problem. Tymczasem wystarczy włożyć lek do innego opakowania... i można wywozić zupełnie bezkarnie?
- dziwi się Bartłomiej Owczarek z portalu GdziePoLek.
Do tej pory środowisko farmaceutyczne zgłaszało przede wszystkim, że jest problem nie z lekami z listy, a z umieszczeniem na niej kolejnych preparatów, które są trudno dostępne. Wpisanie leku, który ma być specjalnie chroniony, według farmaceutów, wiąże się bowiem z konkretnymi obwarowaniami:
Ministerstwo Zdrowia twierdziło jednak, że na liście są też leki, które tych kryteriów nie spełniają i wcale ich spełniać nie muszą. To wyłącznie lista prewencyjna, kryzysu lekowego w Polsce nie ma, a dziennikarze piszą nieprawdę.
Teraz okazuje się, że wprawdzie kryzysu nadal nie ma, ale lista nie spełnia jednak swojej roli, bo przed wywozem nie chroni.
Tak się zastanawiamy - dlaczego walka z przestępczością jest takim wyzwaniem na całym świecie, skoro zwykle wystarczają proste myki, by sytuację opanować?
Przestępcy przekładają leki do innych pudełek i są bezkarni, więc zlikwidowano ochronę na podstawie kodów i już! Jest teraz skuteczniej, bo leki identyfikuje się po nazwie? A co będzie, jeśli bezwzględni bandyci przełożą leki do pudełek z inną nazwą? Nie wpadną na to? Ups, wpadną, jeśli przeczytają ten tekst i znowu to będzie nasza wina.
Nie zapytamy Ministerstwa Zdrowia, co zrobi, gdy przestępcy zmienią pudełka. Wystarczy już tych zabaw z pogranicza PR. Będziemy nadal konsekwentnie śledzić rozwój sytuacji na rynku leków w Polsce i informować o dostępności leków, w oparciu o wiarygodne źródła.
Jeśli Ministerstwo Zdrowia przygotuje poważną analizę sytuacji i zaproponuje sensowne rozwiązania kryzysu lekowego, na pewno o tym poinformujemy.