Więcej letnich tematów na Gazeta.pl
Gliniarze naścienne (Sceliphron destillatorium) można spotkać w Europie, Afryce, a przede wszystkim w Azji, z której przybyły do naszego kraju. Pierwsze osobniki w Polsce zaobserwowano w 1968 roku. Ich populacja dynamicznie rośnie, zwłaszcza w południowo-wschodniej części kraju, od 2000 roku. Naukowcy wiążą ten fakt przede wszystkim z ociepleniem klimatu. Raczej nie zwracamy na te owady szczególnej uwagi na łąkach, w parkach, okolicach lasu. Gdy jednak zaczynają panoszyć się na osiedlach mieszkaniowych, nieraz budzą niepokój, a w mediach społecznościowych pojawia się sporo alarmujących wpisów o "dziwnych osach" czy "zmutowanych szerszeniach". Rzeczywiście, gliniarze przypominają trochę osy czy szerszenie. Te drugie ze względu na dość duże rozmiary - do 2,8 cm. Nie trzeba się ich bać, ale nie ma się z czego cieszyć, gdy zadomowią się w mieszkaniu. Tymczasem bardzo lubią osiedlać się blisko człowieka.
Dorosły gliniarz naścienny, zwany też formierzem zdunem lub szczerklinem pająkówkiem, żywi się nektarem i pyłkiem kwiatowym. Kiedy jednak planuje dzieci, zmienia się w bezwzględnego łowcę. Do polowania na pająki wykorzystuje jad. Ofiar nie zabija. Sparaliżowane umieszcza w gnieździe. Gromadzi je tak długo, aż uzna, że jest ich dosyć, by zaspokoić wilczy apetyt larw. Wówczas samica składa jajeczka w błotnym, charakterystycznie uformowanym gnieździe. Zakleja je tak, by ze środka nie wydostały się ani pająki, ani larwy. Rozwijające się owady mają stały dostęp do świeżego pokarmu.
Larwy gliniarza żywią się żywymi, porażonymi pająkami aż do przeobrażenia w owady dorosłe. Dopiero wtedy wydostają się z miejsca zbrodni. Cóż, sama natura, ale jednak wyjątkowa ohyda. W dodatku ten dramat coraz częściej rozgrywa się w naszych mieszkaniach.
Gliniarze kształtem i ubarwieniem rzeczywiście przypominają osę i są z nią spokrewnione - też należą do rzędu błonkówek. Ich rodzina to grzebaczowate (Sphecidae), owady słynące z tego specyficznego żywienia larw. Inne gatunki także dostarczają młodym upolowane pożywienie (martwe lub sparaliżowane), ale rzadko są to pająki - zazwyczaj inne owady. Co ciekawe - niemal każdy oprawca z rodziny grzebaczowatych ma preferowany gatunek ofiary, więc nie oferuje larwom zbyt urozmaiconej diety.
Od osy czy szerszenia różnią gliniarza przede wszystkim charakterystyczne odnóża - długie, zwisające w locie. Gdy grzebacz przysiądzie na równej powierzchni, przypomina czasem uskrzydlonego pająka czy nietypową koziułkę (myloną czasem z komarem). Żółte rurkowate połączenie tułowia i odwłoka (stylik) ostatecznie rozwiewa wątpliwości - to gliniarz naścienny. Inne gatunki spotykane w Polsce (mniej medialne, głównie dlatego, że rzadko pojawiają się na osiedlach mieszkaniowych) mają rurkę czarną. Przykładowo - wolnicę czarniawą też można spotkać koło domu, ale raczej tylko wtedy, gdy jest on drewniany. Miasto i beton to świat gliniarzy.
Gliniarze naścienne teoretycznie dobrze czują się w parkach, na łąkach czy w lasach, a jednak, jak na gatunek synantropijny (przystosowany do życia w środowisku przekształconym przez człowieka) przystało, najchętniej wybierają nasze towarzystwo. Swoje gniazda mogą więc budować choćby w zagłębieniach drzew, a jednak niejednokrotnie budują je w pomieszczeniach gospodarczych czy naszych mieszkaniach: za żaluzjami, w roletach okiennych, ubytkach muru, w ściennych nierównościach, na elewacji budynku. Coraz chętniej umieszczają domki swoich krwiożerczych larw w szczelinach naszych mebli, między książkami w regale, za kanapą, w ciemnym kącie ściany.
Charakterystyczne gniazda, kształtem przypominające kokony, powstają z drobin gliny, błota, wilgotnego piasku (stąd nazwa - gliniarz). Kokonów powstaje kilka. W każdym kilka, czasem kilkanaście, pająków. Pomieszczenia dla larw są lepkie, więc bez trudu utrzymają się na pionowej powierzchni, ale dla gliniarza dobre jest każde w miarę ukryte, wilgotne miejsce.
Jeśli gliniarz rozpocznie już budowę, raczej nie odpuści i dobrowolnie się nie wyprowadzi. Znakomicie orientuje się w terenie i bezbłędnie wraca do gniazda. W przeciwieństwie do osy nie będzie go jednak bronił, nie tworzy też kolonii czy roju. To typ samotnika, chociaż zaraz po opuszczeniu gniazda przez dorosłe osobniki możesz mieć kłopot z licznymi, niechcianymi lokatorami.
Naukowcy zajmujący się badaniem owadów, czyli entomolodzy, czasem radzą, by nie robić gliniarzom krzywdy, gdyż te nam nie zagrażają (chociaż są też głosy, że mogą zagrażać populacji rodzimych pająków, jeśli będzie wciąż gliniarzy przybywać). Można jednak zrozumieć, że nie dla każdego to mile widziani lokatorzy w najbliższym otoczeniu, choćby ze względu na kłopotliwe potomstwo.
Do wykurzenia gliniarza naściennego z domu można wykorzystać środki odstraszające osy i szerszenie. Specjalne pułapki, także pozwalające owadowi przetrwać, bywają dostępne w sklepach ogrodniczych.
Są też sposoby domowe. Podobno jako pułapka sprawdza się plastikowa butelka z odrobiną słodkiego soku czy piwa na dnie. Gliniarz wchodzi, a my go bezpiecznie wynosimy. Trzeba jednak pamiętać, że jeśli już ma gniazdo, wróci.
Profilaktyka? Odstraszająco ponoć działają olejki eteryczne z mięty, eukaliptusa i piołunu. Można nimi natrzeć szczeliny okien i drzwi, a owady nie powinny pchać się do środka.
Trzeba się bardzo postarać, by gliniarz nas zaatakował. To owad płochliwy. Nie atakuje ludzi. Wystarczy, że nie zamkniesz go w nieosłoniętej dłoni. Jeśli już do użądlenia dojdzie, nie jest zbyt bolesne, a jad nie jest groźny dla człowieka. Ugryzienie również nie jest zbyt bolesne.