"Każda szczegółowa informacja na temat tych pojedynczych przypadków pozwoliłaby na identyfikację osób zakażonych, dlatego proszę to potraktować jako swego rodzaju tajemnicę statystyczną" — podkreśla Jarosław Gumienny.
"Na tym etapie zarejestrowaliśmy trzy zachorowania na małpią ospę w Poznaniu. Ważna informacja dla opinii publicznej jest taka, że rozpoznanie choroby nastąpiło na terytorium Polski, ale zakażenie zostało importowane z innych krajów" — dodaje ekspert z poznańskiego sanepidu.
Radio Poznań ustaliło, że chodzi o dwie osoby, które wróciły z Hiszpanii oraz jednego pasażera, który przyleciał ze Stanów Zjednoczonych. Kolejne zakażenie miało zostać potwierdzone także u jednego mieszkańca Gniezna, a zgłoszenie w tej sprawie wpłynęło do lokalnej stacji sanitarno-epidemiologicznej.
"Są to generalnie osoby młode. Wszystkie z nich wcześniej przebywały za granicą. Tam doszło do ekspozycji na wirusa (małpiej ospy — przyp. red.). Tam uległy zakażeniu i wróciły w okresie, który fachowo nazywany jest okresem inkubacji, czyli wylęgania" — wyjaśnia Jarosław Gumienny.
"Stan pacjentów jest stabilny, a choroba rozwija się łagodnie. Trudno tu mówić o jakimś ciężkim przebiegu. Zgodnie z rozporządzeniami Ministerstwa Zdrowia, które wydano na przełomie maja i czerwca, takie osoby podlegają obowiązkowi hospitalizacji" — potwierdza specjalista.
A co z osobami, które miały kontakt z zakażonymi?
Dochodzenie epidemiologiczne jest w toku. Póki co nie zidentyfikowaliśmy osób, które miałyby bezpośredni, znaczący kontakt z zakażonymi. Na tym etapie nikt nie został objęty kwarantanną. Ewentualne osoby, które zostaną zidentyfikowane ze względu na przebywanie na pokładzie samolotu, zostaną objęte nadzorem epidemiologicznym. Sytuacja jest pod kontrolą. Nie ma żadnego zagrożenia dla mieszkańców — mówi kierownik oddziału epidemiologii poznańskiego sanepidu.
Zdaniem Jarosława Gumiennego warto wykorzystać podstawowe procedury, które są już nam dobrze znane z okresu walki z epidemią COVID-19. Istotne może być racjonalne podchodzenie do kontaktów z drugim człowiekiem i samoobserwacja stanu własnego zdrowia.
"W przypadku małpiej ospy wskaźnikowym objawem jest wysypka, która pojawia się na naszym ciele. Takie dodatkowe symptomy jak gorączka i złe samopoczucie mogą świadczyć o tym, że może to być ospa, a konkretnie — małpia ospa" — tłumaczy ekspert.
Warto wyraźnie podkreślić, że małpia ospa nie szerzy się w tak łatwy sposób jak COVID-19. Interakcja, czyli kontakt z zakażonym człowiekiem, musi być w tym przypadku znacznie dłuższy. Wbrew pozorom wcale nie jest tak łatwo się zakazić wirusem małpiej ospy, jak się powszechnie uważa — zwraca uwagę Jarosław Gumienny z poznańskiego sanepidu.
"W tym okresie wakacyjnym, a jakby nie było, jesteśmy w sercu tego sezonu i podróżujemy nie tylko po krajach europejskich, ale też pozna granice naszego Starego Kontynentu, ostatnie przypadki zachorowań na małpią ospę stanowią żywy i realny dowód na to, że stajemy się globalną wioską i w dość krótkim czasie jesteśmy w stanie przetransmitować patogen podczas przekraczania granic" — wyjaśnia Jarosław Gumienny.
"Realizowane są wszystkie działania administracyjne wynikające z przepisów prawa. Nie dotyczą nas kwestie związane z diagnostyką, bo to zadanie szpitali. Do nas wpływa zgłoszenie od konkretnej placówki, w której potwierdzono badaniami laboratoryjnymi, że jest to przypadek choroby zakaźnej. My zajmujemy się określeniem drogi zakażenia oraz ustalamy, które osoby mogły być narażone na ewentualne zakażenie" — tłumaczy Magdalena Mieszkowska, rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej we Wrocławiu.
W jaki sposób działano w przypadku pierwszego pacjenta zakażonego małpią ospą na Dolnym Śląsku?
"To jest człowiek, który znajduje się w szpitalu. Jest w stanie dobrym. Określono miejsce, w którym przebywał, a także grupę osób, które miały z nim kontakt. Objęto je nadzorem epidemiologicznym i zalecono im, by obserwowały, czy wystąpią u nich objawy małpiej ospy" — wyjaśnia rzeczniczka dolnośląskiej WSSE. Podczas dzisiejszej konferencji prasowej ogłoszono, że zakażony małpią ospą pacjent dochodzi do zdrowia i wkrótce zostanie wypisany do domu.
Procedury, które stosowane są w przypadku kontaktu z zakażonymi małpią ospą, przypominają zasady obowiązujące podczas kwarantanny zalecanej w trakcie pandemii SARS-CoV-2. Głównie chodzi o izolację od otoczenia osób mających styczność z zainfekowanym pacjentem i samoobserwację pod kątem symptomów wskazujących na infekcję.
"Zasady zachowania bezpieczeństwa w przypadku zakażenia ospą polegają głównie na unikaniu kontaktu z nieznajomymi osobami, które mają zmiany skórne np. na rękach. Ta choroba w ten sposób się objawia i najłatwiej się przenosi, dlatego w takich sytuacjach warto zachować ostrożność. W przypadku ospy na skórze pojawiają się bąble wypełnione płynem surowiczym. W momencie, w którym pękają, dochodzi do transmisji zakażenia. Często bardzo trudno jest stwierdzić, na co zwracać uwagę przy chorobach zakaźnych, bo w bardzo różny sposób może dochodzić do infekcji" — zapewnia Magdalena Mieszkowska.
"Jest jedna uniwersalna prawda: zawsze powinniśmy zachować ostrożność zwłaszcza w kontaktach z osobami, których nie znamy — nie tylko ze względu na ostatnie zachorowania na małpią ospę, ale także w związku z trwającą cały czas pandemią COVID-19. Warto zachować dystans społeczny, dezynfekować ręce, unikać tłumów — to są najprostsze zdroworozsądkowe zasady, które w ogóle chronią nas przed przekazywaniem zakażeń" — dodaje rzeczniczka WSSE we Wrocławiu.
"Tak jak w przypadku każdej innej choroby, jeżeli mamy jakieś wątpliwości co do własnego stanu zdrowia, to zawsze powinniśmy się zgłosić do lekarza, by zdiagnozować przyczynę naszych dolegliwości i ustalić najlepszy sposób leczenia" — mówi Magdalena Mieszkowska.