"Kategorycznie dementujemy powszechnie rozpowszechniane kłamliwe informacje o zakończeniu programu profilaktycznego w schorzeniach onkologicznych piersi. Program działa i, co więcej, z początkiem września wzrośnie jego finansowanie" — taki komentarz zamieściło na Twitterze Ministerstwo Zdrowia w odpowiedzi na doniesienia o zmianach w dostępie do badań, dzięki którym można wykryć raka piersi.
Od 1998 roku Polki korzystały ze stworzonego przez prof. dr hab. n. med. Jana Lubińskiego "Programu opieki nad rodzinami wysokiego, dziedzinie uwarunkowanego ryzyka zachorowania na wybrane nowotwory złośliwe". Dzięki temu osoby, które były najbardziej narażone na dziedziczną skłonność do zachorowania m.in. na raka piersi lub jajnika, mogły regularnie korzystać z bezpłatnych badań profilaktycznych. Szacuje się, że w Polsce mutację BRCA1 i BRCA2, która zwiększa ryzyko takich nowotworów, może mieć nawet 2 mln osób, dlatego trudno się, dziwić, że informacje o zmianach w zasadach korzystania z takich badań wywołały ogromne poruszenie.
Początkowo zakładano, że program ten będzie obowiązywał do końca 2021 roku, ale jego funkcjonowanie przedłużono do 31 sierpnia 2022 roku. Sęk w tym, że nowe zasady mają wejść w życie dopiero od września, a niektórzy lekarze już teraz mają problem z tym, by realizować badania, które powinny odbyć się jeszcze w lipcu lub sierpniu.
W jednym z ostatnich materiałów "Faktów TVN" zaalarmowano, że specjaliści z placówki funkcjonującej w przeszłości jako Szpital Kliniczny Przemienienia Pańskiego w Poznaniu skarżą się na to, że musieli zawiesić wykonywanie planowanych badań kontrolnych, bo Ministerstwo Zdrowia je wstrzymało. Doniesienia potwierdzone m.in. przez pracowników Kliniki Onkologii w tym ośrodku oburzyły posłankę Katarzynę Piekarską, u której 2 tygodnie temu wykryto złośliwego raka piersi.
"Nic Was nie obchodzi życie kobiet? Wycofajcie się z tego i to szybko" — apelowała Katarzyna Piekarska, która wkrótce będzie operowana i zostanie jej wycięty guz. "Gdyby nie badania profilaktyczne nie wiedziałabym, że go mam. Wymacałabym go u siebie za kilka miesięcy, a to oznaczałoby pewnie przerzuty. Nie wolno ich zaniechać. Liczę na to, że rząd to zrozumie" — napisała 11 lipca na Twitterze posłanka Katarzyna Piekarska.
Rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz w odpowiedzi na medialną burzę, jaką wywołały doniesienia o zakończeniu ważnego dla milionów Polaków programu, zorganizował konferencję, na której zapewnił, że "ktoś tu kłamie", bo pacjenci będą mogli liczyć na dodatkowe 54 mln zł na diagnozowanie dziedzicznych nowotworów, takich jak rak piersi, jajnika czy jelita grubego.
To jednak nie wszystko, bo w Polsce ma być także uruchomiony bezpłatny dostęp do badań nowej generacji, które dzięki sekwencjonowaniu genów precyzyjniej niż dotychczasowe metody wykrywają nowotwory.
Nie ma sytuacji, w której ktokolwiek likwidowałby działający od 25 lat i skutecznie diagnozujący głównie kobiety program profilaktyki diagnostycznej. Nie ma takiej możliwości — podkreślił Wojciech Andrusiewicz.
"Ktoś, kto twierdzi, że ten program nie działa — kłamie. Jestem w stanie spotkać się z tą osobą w sądzie" — grozi rzecznik Ministerstwa Zdrowia.
Zamieszanie miało wynikać z tego, że szpital, na który powoływano się w materiale "Faktów TVN" już nie istnieje, bo połączył się z inną placówką w Poznaniu. Obecnie działający w tym mieście Centralny Szpital Kliniczny, który powstał w wyniku złączenia Szpitala Klinicznego im. Heliodora Święcickiego ze Szpitalem Klinicznym Przemienienia Pańskiego UM w Poznaniu, ma zaś dostać w sumie 150 tys. zł na sfinansowanie zaplanowanych wcześniej badań.
"Nie słyszałem, żeby z innego ośrodka diagnostycznego w kraju, który zawarł aneks, napłynęła informacja, że ten program nie działa, a ministerstwo wstrzymało finansowanie. Do takiej sytuacji nie doszło" — dodaje Wojciech Andrusiewicz. "Tylko w tym roku z samej Strategii Onkologicznej wydamy 450 mln zł dodatkowo na polską onkologię, na diagnozowanie i leczenie pacjentów — deklaruje rzecznik resortu zdrowia.
Ministerstwo już 8 czerwca miało rozesłać do wszystkich szpitali pismo w sprawie aneksowania umów dotyczących Programu opieki nad rodzinami wysokiego, dziedzicznie uwarunkowanego ryzyka zachorowania na nowotwory złośliwe. Dokument miał dotrzeć do ponad 30 podmiotów realizujących takie zadanie. 4 lipca wpłynęła także informacja od placówki, w której pojawił się rzekomy problem z finansowaniem badań.
Rzecznik Ministerstwa Zdrowia radzi skarżącym się pracownikom, by udali się do własnej dyrekcji, która wcześniej wysłała poniższe pismo do Ministerstwa Zdrowia.
"Co roku zdarza się sytuacja, w której w programie profilaktyki i w programie diagnozowania grup wysokiego ryzyka pojawiają się tzw. nadwykonania i niewykonania. Wszystkie nadwykonania, tak jak w przypadku Szpitala Klinicznego im. Heliodora Święcickiego, są płacone na bieżąco, więc i te nadwykonania, które pojawiłyby się w szpitalu, bez specjalnego występowania o dodatkową kwotę, również zostałyby zapłacone — wyjaśnia rzecznik Ministerstwa Zdrowia.
Biorąc pod uwagę fakt, o którym wspominał minister zdrowia, czyli o pewnej redefinicji tego rozporządzenia, mówimy o zwiększeniu finansowaniu tych badań. Nie o ich likwidacji — tłumaczy Wojciech Andrusiewicz.
Zwiększamy nakłady na program opieki nad rodzinami wysokiego, dziedzicznie uwarunkowanego ryzyka zachorowania na wybrane nowotwory złośliwe. Po zmianach przeznaczymy na ten cel w ciągu pół roku aż 54 mln zł. Dodatkowo, na onkologię w ramach Narodowej Strategii Onkologicznej w 2022 r. trafia 450 mln zł — przekonuje Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia.
Tymczasem Narodowy Fundusz Zdrowia nadal zachęca kobiety w wieku od 50 do 69 lat, by raz na 2 lata korzystały z bezpłatnych badań mammograficznych. Listę miejsc, w których w lipcu i w sierpniu będzie się można za darmo zbadać w mammobusach w poszczególnych województwach w całej Polsce można sprawdzić na stronie: pacjent.gov.pl.