Więcej o opiece zdrowotnej w Polsce na Gazeta.pl
Ciężko oddycha się w upalne dni? Wyobraź sobie, że na twarz ktoś nakłada ci jeszcze niewidzialną foliową torbę i próbujesz łapać powietrze. Robisz to z wysiłkiem, bo twoje płuca zakleja gęsty śluz, w którym dosłownie się topisz. Przyjmowane klasyczne leki i inhalacje przynoszą na chwilę ulgę, ale systematycznie twój stan się pogarsza - zniszczeniu ulegają głównie płuca, trzustka, jelita. Każdego roku spędzasz długie tygodnie w szpitalu, gdzie wymagasz podłączenia do dziesiątek maszyn. Resekcje jelita, rurka tracheostomijna, gastrostomia, wreszcie przeszczepy: wszystko to nie oszuka statystyk - długo tak nie pożyjesz. Mediana śmierci w mukowiscydozie w Polsce to 24 lata.
Wydawało nam się jeszcze niedawno, że takie obrazowe i, niestety, prawdziwe opisy mukowiscydozy odchodzą do historii. Tymczasem to wciąż rzeczywistość. Polska rzeczywistość.
Teoretycznie nie musi tak być. Są leki przyczynowe w leczeniu mukowiscydozy, które sprawiają, że można oddychać i żyć normalnie. Tabletki. Wystarczy codziennie połknąć i już. Najpewniej można dożyć starości, gdy chory ma jedną z mutacji powodujących mukowiscydozę, na które wynaleziono już leki (aktualnie ponad 90 proc. chorych). Państwo polskie od marca 2022 roku gwarantuje dostęp do bezpłatnego leczenia większości pacjentów. Wkrótce ma go też zapewnić grupie młodszych dzieci, których nie uwzględniono w pierwotnym wniosku refundacyjnym.
Bardzo teoretycznie. Najpewniej wielu chorych udusi się w męczarniach. Od dnia wprowadzenia refundacji zmarło już kilka osób, wśród nich nastolatek. Niestety, nikt nie krzyczy, że mamy kryzys humanitarny na niewyobrażalną skalę. Opinia publiczna najwyraźniej uwierzyła w refundację, która jest na papierze, a w praktyce dla zdecydowanej większości chorych sytuacja się pogorszyła.
Przed refundacją leki przyczynowe w leczeniu mukowiscydozy, w ramach programów lekowych finansowanych przez darczyńców, przyjmowało w Polsce kilkadziesiąt osób. Kolejnym chorym udawało się ocalić życie dzięki zbiórkom publicznym. Teraz? Refundacji w zasadzie nie ma. Według naszych ustaleń (oficjalnych brak) po czterech miesiącach od jej formalnego ogłoszenia leki fizycznie dostało ok. 20 osób w całej Polsce (większość w ostatnich dniach). Zbiórki stanęły, a chorzy narażają się na zarzuty, że próbują wyłudzić pieniądze, bo przecież państwo zapewnia im bezpłatny dostęp do leczenia.
Od czerwca, głównie w mediach społecznościowych, pojawiają się zdjęcia pierwszych chorych, którzy otrzymują leki przyczynowe w ramach refundacji. Uśmiechnięci, szczęśliwi, dziękują Ministerstwu Zdrowia za ocalenie. Te wpisy robią w internecie spore zasięgi i zamieszanie. Dwoje dzieci z Karpacza, pacjentka z Gdyni, ktoś z Wielkopolski - jak nie wierzyć, że jest dobrze?
Niestety, zapewne ci chorzy i ich bliscy nawet nie mają świadomości, że są wybrańcami losu. Trafili na bardzo krótkie, swoiste "listy życia". Dla większości chorych wciąż nie ma ratunku. Wydaje się, że nawet niektóre organizacje pacjenckie nie rozumieją powagi sytuacji. Piszą o "trzymaniu ręki na pulsie" i powtarzają zapewnienia Ministerstwa Zdrowia, że są pieniądze, jest dobra wola itd. Może to zrozumiałe, że przedstawiciele chorych, którzy współtworzyli refundacyjny "sukces", teraz nie chcą straszyć. Problem w tym, że to już nie jest straszenie. Program lekowy B.112 "Leczenie chorych na mukowiscydozę" nie jest realizowany. Konstytucyjne prawo do równego dostępu do świadczeń gwarantowanych jest łamane. Jak zapewniał w lutym 2022 roku wiceminister Maciej Miłkowski, Polska miała być przygotowana, także finansowo, na leczenie niemal tysiąca chorych. Teraz leki dostaje garstka.
Gdy miesiąc temu pisaliśmy o dramacie pacjentów Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Rabce Zdroju, wydawało się, że tam sytuacja jest najgorsza.
Tymczasem w Rabce w zasadzie jest "normalnie" w tym szaleństwie.
Instytut, po licznych interwencjach, ma przyznany kontrakt na ponad 21 mln złotych na leczenie mukowiscydozy oraz jeszcze "obiecane" przyznanie kolejnych środków (łącznie ok. 80 mln zł) do końca roku. To kropla w morzu potrzeb przy 227 pacjentach placówki, ale jest realna szansa na leczenie kilkudziesięciu chorych.
Tymczasem są takie ośrodki, które mają zakontraktowane do końca roku 12 zł (tak, słownie: dwanaście złotych) na leczenie mukowiscydozy, choćby łódzki Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki czy 24 zł (Wojewódzki Szpital Specjalistyczny Nr 5 im. Św. Barbary w Sosnowcu). Opolski i Warmińsko-Mazurski Oddział Wojewódzki NFZ w ogóle nie ogłosiły postępowania na realizację programu lekowego B.112.
Brzmi nieprawdopodobnie, kuriozalnie, jak ponury żart? Niestety mamy te informacje z oficjalnego informatora o umowach NFZ.
To dane powszechnie dostępne. Każdy może sprawdzić wysokość kontraktu nie tylko w przypadku leczenia mukowiscydozy, ale każdej procedury w danej placówce. Wystarczy wejść w zakładkę przeznaczoną dla danego oddziału NFZ i skorzystać z wyszukiwarki. Groszowe umowy nie dotyczą jednego ośrodka, żeby można było podejrzewać awarię. Właściwie w zaledwie dwóch placówkach jest szansa na realizację programu, bo poziom finansowania jest adekwatny do potrzeb: w Szpitalu Klinicznym im. Heliodora Święcickiego w Poznaniu i w Lubuskim Szpitalu Specjalistycznym Pulmonologiczno-Kardiologicznym w Torzymiu, który zajmuje się pojedynczymi pacjentami.
Po zdawkowych "wyjaśnieniach" Ministerstwa Zdrowia i Narodowego Funduszu Zdrowia w sprawie Rabki, które opublikowaliśmy prawie miesiąc temu, nie spodziewaliśmy się cudów przy prośbie o sprawozdanie z całej Polski. Faktycznie, oba urzędy nabrały wody w usta. W MZ próbujemy od końca maja ustalić, jak wygląda sytuacja w poszczególnych ośrodkach - choćby ilu pacjentów już realnie dostało leki. Od 22 czerwca czekamy na odpowiedź NFZ na proste pytanie - jakie środki finansowe zabezpieczono w budżecie na program lekowy B.112.
Brak odpowiedzi zmusił nas do skorzystania z dostępnych źródeł, dotarcia do powyższych kontraktów wstydu na kilkadziesiąt złotych, wreszcie zsumowania dostępnych liczb. Łączna wartość kontraktów dla całej Polski (stan na 27/28 czerwca 2022), wg. Informatora NFZ o zawartych umowach oraz na podstawie ogłoszeń OW NFZ o postępowaniach konkursowych, to łącznie ok. 105 mln złotych. To mniej więcej połowa środków potrzebnych tylko dla samej Rabki.
Według wycen sprzed refundacji, dla jednego pacjenta potrzeba rocznie ok. miliona złotych. To miał być główny powód braku refundacji w Polsce - za drogo. Do urzędników nie docierał fakt, że tradycyjne nieskuteczne leczenie (hospitalizacje, transplantacje, rehabilitacja, przedwczesne zgony) to także ogromne koszty. Ich staranne wyliczenie sprawiło, że za granicą refundację wdrażano sprawniej. U nas zdecydowano, że najpierw trzeba w pełni zabezpieczyć program finansowo. Niby rozsądnie. Podobno się udało. W 2021 roku nie wykorzystano miliardów przeznaczonych na leczenie chorób rzadkich w Funduszu Medycznym. Ministerstwo Zdrowia oficjalnie informowało, że właśnie z Funduszu będą teraz pieniądze dla chorych na mukowiscydozę.
Z nie do końca jasnych powodów ten pomysł najwyraźniej upadł. Podobno takie rozwiązanie jest prawnie wadliwe. Mamy nadzieję, że MZ w najbliższych dniach odniesie się szczegółowo do tej kwestii.
Na realizację programu zapewne nie potrzeba aż miliarda rocznie, jeśli negocjacje cenowe z producentem (Vertex Pharmaceuticals) były prowadzone równie skutecznie, jak w innych krajach. Nieoficjalnie wiemy, że cenę rynkową przy dużych zamówieniach państwowych udawało się zbić nawet o połowę. Z drugiej strony: w Polsce droga leku do pacjenta jest zawiła, z procedurami przetargowymi, pośrednikami i wysokimi kosztami obsługi programu, a to mnoży koszty. Tak czy owak: pieniądze miały być zabezpieczone dla tysiąca chorych. Jeszcze w maju wiceminister Maciej Miłkowski uspokajał w imieniu MZ, że wszystko jest pod kontrolą, program ma pewne opóźnienia, ale wszystko jest na dobrej drodze. Teraz okazuje się, że pula zabezpieczonych środków to ok. 100 mln. Nie może wystarczyć.
Po czterech miesiącach ok. 100 pacjentów jest objętych programem lekowym (wg. naszej wiedzy leki naprawdę otrzymuje dopiero ok. 20 osób w całej Polsce). Kolejna setka ma jakąś szansę dołączyć do programu do końca roku. Co z pozostałymi 800 osobami? Dla nich realnie nie ma nadziei. Brak nawet wyraźnych sygnałów, że coś może zmienić się w kolejnym roku. Tak realizuje się świadczenie GWARANTOWANE.
Gdy w cywilizowanych krajach wchodziła refundacja na leki przyczynowe w mukowiscydozie, pacjenci niejednokrotnie już następnego dnia odbierali swoje tabletki z aptek blisko miejsca zamieszkania. U nas od początku zapowiadano, że będzie problem i chorzy poczekają na leki nawet miesiąc - dwa. W czarnym scenariuszu była mowa o opóźnieniach do czerwca.
Teraz okazuje się, że to były optymistyczne mrzonki. Problemem nie jest bowiem finalne rozdzielenie środków, tylko ich generalny brak. W kilku województwach nawet jeszcze nie ruszyły skomplikowane procedury, które w przyszłości realizację programu będą opóźniać o kolejne miesiące.
Artur Fałek*, lekarz i ekspert w zakresie organizacji oraz funkcjonowania systemu opieki zdrowotnej, przekonuje, że od 2017 roku polskie przepisy pozwalają zrezygnować z procedur konkursowych na programy lekowe. Niestety, prawo nie zakazuje takich rozwiązań, a to prowadzi do nadużyć, absurdów i zaniedbań podczas ich realizacji. Ustawowy zapis o całkowitym budżecie na refundację, który mówi o przeznaczeniu do 17 proc. budżetu na terapie, sprawia, że nawet minister zdrowia nie wie, jakimi środkami w praktyce dysponuje i ile może wydać. W rzeczywistości to może być przecież 17, 15, ale też osiem procent. W praktyce nikt za to nie ponosi odpowiedzialności. Wskazana jest inicjatywa ustawodawcza, bo bez zmiany przepisów niewiele się wskóra. Chorym pozostaje tylko czekać, ale jak się z tym pogodzić, gdy ceną jest ludzkie życie?
Zapytaliśmy Rzecznika Praw Pacjenta i Najwyższą Izbę Kontroli o ewentualne planowane działania w tej bulwersującej sprawie. Na razie nie uzyskaliśmy konkretnej odpowiedzi.
Teoretycznie pacjentom przysługuje skarga do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, bo taka opieszałość przy świadczeniu gwarantowanym jest niedopuszczalna. Polska zapewne przegra. Ci, którzy dożyją wyroku, pewnie uzyskają odszkodowanie. Co z resztą? Pewnie usłyszą, że Polski nie stać na finansowanie ich leczenia, bo musi płacić kary.
* Artur Fałek, lekarz i ekspert Kancelarii Doradczej Rafał Piotr Janiszewski, pracował w Ministerstwie Zdrowia na stanowisku dyrektora Departamentu Polityki Lekowej i Farmacji (2007-2015). W Centrali NFZ był dyrektorem Departamentu Gospodarki Lekami. Jest autorem i współautorem wielu rozwiązań organizacyjnych i legislacji w obszarze farmacji i leków, pełnił funkcję zastępcy członka Management Board w Europejskiej Agencji Leków.