Więcej o nowoczesnych terapiach w Polsce na Gazeta.pl
Właściwie trudno powiedzieć, skąd u radiologów interwencyjnych Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego tyle energii, samozaparcia oraz konsekwencji, by rozwijać się, kształcić i wreszcie z sukcesem stosować nowe metody leczenia, skoro potem nie stają się one powszechną praktyką. Od miesięcy piszemy o trudnościach nie do przebrnięcia przy wprowadzaniu nowych technik zabiegowych. W tym czasie decydenci tworzą narodowe programy, plany i systemy dla onkologii. Radiologia interwencyjna niby jest w Narodowej Strategii Onkologicznej, ale pierwsze wstępne działania (analityczne - nie zabiegi!) rozpoczną się najwcześniej za rok. Realnie polscy pacjenci jeszcze przez wiele lat nie będą mieli dostępu do tych małoinwazyjnych metod leczenia, tak powszechnych w innych krajach europejskich.
Przykładowo - termoablacja to technika podobna do do zabiegu teraz przeprowadzonego - w krioablacji do niszczenia nowotworów wykorzystuje się moc zimna, w termoablacji ciepła. Zabieg dobiera się do typu nowotworu tak, by skuteczność była co najmniej porównywalna z klasyczną chirurgią. Chociaż rak płuca to jeden z dominujących problemów polskiej onkologii, w ubiegłym roku w całej Polsce przeprowadzono łącznie TRZY zabiegi termoablacji. Tymczasem w krajach cywilizowanych stały się standardem. Dla porównania: we Francji czy w Wielkiej Brytanii wykonano w tym samym czasie po 400 termoablacji.
Pacjent, który przeszedł zabieg na Banacha, nie miał szans na klasyczną operację. Jest po przeszczepie wątroby z powodu raka wątrobowokomórkowego. Transplantacja zakończyła się sukcesem, jednak po pięciu latach w płucu pojawił się mały (osiem mm) przerzut tego nowotworu. Operacja byłaby rozległym zabiegiem, obarczonym wyższym ryzykiem powikłań i wiążącym się z dłuższym pobytem w szpitalu. Aby je ograniczyć, co jest szczególnie istotne u pacjenta po transplantacji, o obniżonej odporności, zdecydowano o przeprowadzeniu małoinwazyjnej krioablacji. Udanego zabiegu dokonał zespół radiologów interwencyjnych z II Zakładu Radiologii UCK WUM, kierowany przez prof. Olgierda Rowińskiego.
Zabieg krioablacji polegał na wkłuciu dwóch igieł przez skórę do guzka w płucu. Jak informuje dr Grzegorz Rosiak, radiolog z zespołu, który przeprowadził zabieg, końcówki igieł zostały ochłodzone do temperatury -120 stopni C (same komórki rakowe giną już w temperaturach poniżej -40 st. C).
Po kilku cyklach zamrażania i rozmrażania guzek został zniszczony. Ponieważ zabieg był wykonywany pod kontrolą tomografii komputerowej, lekarze mieli stały podgląd na narządy klatki piersiowej, guzek i igły. Obyło się bez powikłań. Po krioablacji zostały na skórze dwa drobne ślady po ukłuciu (zobacz w galerii na górze artykułu). Planowo pacjent zostanie wypisany ze szpitala po upływie doby od zabiegu.
Krioablacja jest wykorzystywana do leczenia pacjentów z guzami:
Najważniejsze zalety metody:
W innych krajach europejskich (np. Francja czy Wielka Brytania) typowo wykonuje się po kilkaset takich zabiegów rocznie. W Polsce opóźnienie w zakresie dostępności radiologii interwencyjnej dla pacjentów onkologicznych sięga 15-20 lat w porównaniu do krajów zachodnich mimo tego, że od dawna metody te są zalecane przez międzynarodowe wytyczne. Radiolodzy oceniają, że około 90 proc. pacjentów nie jest leczonych za pomocą radiologii interwencyjnej, chociaż powinni, i czekają "tylko" na decyzję Ministerstwa Zdrowia.
Procedury wciąż niedostępne dla Polaków:
Z wciąż aktualnych wyjaśnień MZ (uzyskaliśmy je w ubiegłym roku, ale nic się praktycznie nie zmieniło) można śmiało wnioskować, że na zmianę przyjdzie nam czekać nawet kilka lat.