Dr Lidia Stopyra o ostatnich przypadkach zapalenia wątroby u dzieci. Na co warto zwrócić uwagę?

Według najnowszych statystyk WHO na trudne do wyjaśnienia zapalenie wątroby zachorowało już 650 dzieci z 33 krajów. W Polsce wszystkie hospitalizowane z tego powodu maluchy wcześniej przechodziły COVID-19 - potwierdza w rozmowie z serwisem zdrowie.gazeta.pl dr Lidia Stopyra, ordynator Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii w Szpitalu Specjalistycznym im. Stefana Żeromskiego w Krakowie.

Więcej ważnych informacji o zdrowiu znajdziesz na naszej stronie głównej Gazeta.pl

Jak wygląda aktualna sytuacja dotycząca ostatnich przypadków ostrego zapalenia wątroby u dzieci w Polsce? Czy któremuś z chorych była potrzebna transplantacja?

Dr Lidia Stopyra: Jak dotąd wśród polskich pacjentów nie mieliśmy przypadków, w których niezbędny byłby przeszczep wątroby, ale na świecie takie sytuacje są raportowane — problem dotyczy głównie Wielkiej Brytanii. U nas nie było żadnych zgonów z tego powodu. W Polsce u dzieci obserwujemy jednak więcej zapaleń wątroby o nieznanej etiologii (czyli nieustalonym pochodzeniu). Choć nie u każdego przebieg choroby jest łagodny, to żaden maluch nie jest w poważnym stanie. 

Adenowirusy wymieniane są jako jedna z potencjalnych przyczyn ostatnich przypadków trudnego do wyjaśnienia zapalenia wątroby u dzieci, które do tej pory zanotowano w 33 krajach. 

Adenowirusy od zawsze były przyczyną zapalenia wątroby u dzieci — podobnie jak w przebiegu infekcji rotawirusowej, która także u niektórych pacjentów może się powikłać zapaleniem wątroby. To zazwyczaj nie były ciężkie przypadki. Zachorowania, z którymi obecnie mamy do czynienia — jak sama nazwa wskazuje — mają nieznane pochodzenie. Nie wliczamy tutaj zapaleń wątroby wywołanych adenowirusem.

Nieznane są przyczyny ostrego zapalenia wątroby u dzieci. Skąd się wzięło tajemnicze zapalenie wątroby u dzieci? Wyjaśniamy, o co chodzi

Dlaczego to właśnie najmłodsi pacjenci mogą być bardziej podatni na zakażenia adenowirusami? Coraz częściej mówi się o tym, że podczas pandemii mogła osłabnąć odporność na tego typu infekcje ponieważ maluchy miały ograniczoną możliwość kontaktu z otoczeniem.

Nie powiedziałabym, że u dzieci osłabła odporność, bo te infekcje zdarzały się od zawsze. Przez okres lockdownu w ogóle mieliśmy mniej różnych chorób zakaźnych — nie było grypy, nie było ospy, nie hospitalizowaliśmy pacjentów z krztuścem. Również zakażeń adenowirusowych i rotawirusowych rzeczywiście było mniej, bo wynikało to z reżimu sanitarnego, który zapobiegał nie tylko przenoszeniu SARS-CoV-2, ale także wszystkich innych patogenów roznoszonych tą samą drogą.

Jeżeli mieliśmy na twarzy maseczki ograniczające transmisję koronawirusa drogą kropelkową, to zabezpieczaliśmy się nie tylko przed COVID-19, ale i przed grypą czy ospą, która również może przenosić się w podobny sposób. Przez pewien czas mieliśmy zamknięte przedszkola, więc to również nie sprzyjało występowaniu innych chorób.

Z powszechnie występującymi drobnoustrojami pierwszy raz stykamy się w wieku dziecięcym. Po przechorowaniu przez jakiś czas pozostaje odporność na różne patogeny. Są takie choroby, po których odporność zostaje do końca życia (jak np. ospa wietrzna). Zdarzają się też takie choroby, po których odporność pozostaje przez rok, dwa lub trzy lata, a potem dziecko zaraża się jeszcze raz, ale przebieg powtórnej infekcji jest już łagodniejszy. Zarówno adenowirusa, jak i rotawirusa można przechorować po raz kolejny. Ludzie dorośli, którzy przeszli takie choroby kilkukrotnie, zarażając się po raz kolejny, chorują łagodnie. Rzadko się zdarza, by ich stan był poważny.

Jeżeli przez ostatnie dwa lata mieliśmy dużo mniej takich infekcji, to automatycznie nagromadziły się nam zachorowania u tych dzieci, które wcześniej się nie zaraziły.

Kiedy otwarto wszystkie placówki po lockdownie, to skumulowały się kolejne roczniki osób wrażliwych na zakażenie, przez co liczba przypadków różnych infekcji nieco wzrosła. Nie wiązałabym tego ze zmniejszoną odpornością, a raczej z tym, że część dzieci w ostatnim czasie musiało spędzać więcej czasu we własnych domach, w izolacji a przez to nie miały kontaktu z patogenami, na które zwykle narażone są w żłobkach, przedszkolach czy szkołach.

Czy wszystkie dzieci, które doznały ostatnio zapalenia wątroby, chorowały wcześniej na COVID-19? W jaki sposób koronawirus mógł wpłynąć na nieprawidłową odpowiedź immunologiczną u najmłodszych pacjentów?

Tak, z wielu doniesień z Polski i innych krajów wynika, że wszystkie dzieci hospitalizowane z powodu zapalenia wątroby, o którym rozmawiamy, miały wcześniej COVID-19. Podejrzewa się, że te zapalenia wątroby mogą być powikłaniem po koronawirusie, ale trudno o stuprocentową pewność.

Po pandemii większość dzieci ma przeciwciała przeciw SARS-CoV-2, bo ponad 80 proc. z nich przeszło COVID-19, choć nie wszyscy rodzice są tego świadomi.

Czy każde dziecko przyjmowane do szpitala z powodu zapalenia wątroby jest także testowane na obecność adenowirusów?

Tak. Pełna diagnostyka jest wykonywana w przypadku każdego hospitalizowanego pacjenta. Badane są wszystkie przyczyny zarówno zakaźne jak i niezakaźne — np. podwyższone enzymy wątrobowe mogą się zdarzyć także w przypadku zatruć różnymi toksynami, co w konsekwencji może doprowadzić do uszkodzenia wątroby.

Na co powinni zwracać uwagę rodzice małych dzieci? Jakie objawy powinny ich zaniepokoić u maluchów? Co powinno ich skłonić do tego, by zwrócić się do lekarza?

Zazwyczaj dzieci z zapaleniem wątroby na początku mają gorsze samopoczucie, są osłabione, mają nudności i wymioty lub bóle brzucha. W takich przypadkach większe znaczenie ma jednak odpowiednia reakcja personelu medycznego. Ważne, by dziecku zlecono odpowiednią diagnostykę, żeby jak szybciej ustalić, co się dzieje. Dzięki temu można przeciwdziałać rozwojowi infekcji na etapie, kiedy zapalenie wątroby ma stosunkowo łagodny przebieg.

Powinniśmy apelować do lekarzy o to, żeby by nie bagatelizowali takich objawów, które na początku wcale nie muszą być ciężkie. Wiadomo, że jak dziecko ma żółtaczkę, to jest od razu kierowane do szpitala, ale nawet jeśli tylko ma nudności i jest osłabione, to w obecnej sytuacji epidemiologicznej warto już na tym etapie wykonać badania laboratoryjne.

Jakie szanse na wyleczenie mają dzieci, u których ostatnio zdiagnozowano w Polsce zapalenie wątroby?

Myślę, że wszyscy pacjenci powrócą do zdrowia. Możliwe, że infekcja jest u nich spowodowana powikłaniem po COVID-19. Może wkrótce zostanie odkryty jeszcze jakiś inny czynnik zakaźny, dlatego zabezpieczamy pobrane od dzieci próbki krwi do dalszych badań — w razie, gdyby były potrzebne w przyszłości. Na razie nie ma jednak powodów do niepokoju. Trzeba zachować czujność, ale jak dotąd nie ma żadnych podstaw do tego, by się bać.

Często dopiero w szpitalu okazuje się, że dziecko było ofiarą przemocy Zapalenie wątroby u dzieci - coraz więcej chorych. "Przypadki są cięższe"

Fot. JAKUB WLODEK

Dr Lidia Stopyra jest ordynatorem Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego w Krakowie.

Więcej o: