Więcej informacji na temat COVID-19 znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Wyniki badania, które dotyczyło nowego typu powikłań po COVID-19, zostały opublikowane w czasopiśmie medycznym "Nature Medicine". Grupa naukowców przeanalizowała informacje zebrane w bazie danych Departamentu ds. Weteranów Stanów Zjednoczonych (VA). Eksperci sprawdzili dane dotyczące ponad 150 tysięcy osób, które chorowały na COVID-19 i porównali je z milionami osób z tej samej bazy, które były w podobnym wieku, podobnej płci oraz miały inne podobne cechy, ale które nie były zakażone koronawirusem.
Wśród tych, którzy przechorowali COVID-19, badacze uwzględnili zarówno osoby, które przeszły infekcję w domu (131 612 osób), jak i te, które były hospitalizowane - na zwykłych oddziałach (16 760 osób) i na OIOM-ach (5388 osób). Badacze przyjrzeli się zdrowiu tych osób nie tylko zaraz po chorobie, lecz także przez okresu roku po wyzdrowieniu.
"Wykazaliśmy, że po upływie pierwszych 30 dni po zakażeniu, u osób z COVID-19 ryzyko wystąpienia chorób sercowo-naczyniowych było zwiększone. To zagrożenie pojawiło się nawet u tych, którzy nie byli hospitalizowani i zwiększało się w zależności od ich stanu [zatem najwyższe było u osób przyjętych na oddział intensywnej terapii - przyp. red.]" - piszą autorzy badania w "Nature Medicine".
Wyniki są jasne i bardzo znaczące. W porównaniu z podobnymi osobami, które nie zostały zakażone SARS-CoV-2, ci, którzy wyleczyli się z infekcji, mieli znacznie więcej zakrzepów krwi, problemów z sercem i udarów
- zauważa na łamach CNN Kent Sepkowitz, lekarz i ekspert ds. chorób zakaźnych w Memorial Sloan Kettering Cancer Center w Nowym Jorku. Jest to szczególnie istotne w świetle już wcześniej pojawiających się doniesień, o których w swoim komentarzu dla amerykańskiego serwisu pisze Sepkowitz.
"Ponieważ wiele zgonów z powodu COVID-19 było spowodowanych niewydolnością oddechową, wielu kolegów, z którymi rozmawiałem, spodziewało się, że przyczyną będzie postępujące zapalenie płuc ze zniszczeniem tkanki płucnej. Jednak naukowcy odkryli coś zupełnie innego: zakrzepy krwi w płucach. Ponadto znaleźli niezliczone, mniejsze skrzepy w wielu innych narządach" - zwraca uwagę specjalista.
To badanie [w "Nature Medicine" - przyp. red.] mówi nam coś, o czym nieszczególnie chcemy słyszeć, ale co jest ważne z wielu powodów
- zaznacza Sepkowitz. Lekarz uważa, że nowe badania pomogą lepiej zrozumieć tzw. długi covid, zaplanować leczenie osób z infekcją SARS-CoV-2 oraz podejmować lepsze decyzje dotyczące profilaktyki. "I wreszcie, prawdopodobnie przyczyni się do lepszego zrozumienia bardzo skomplikowanego procesu krzepnięcia i przeciwdziałania mu, który zachodzi w naszych organizmach" - pisze ekspert.
Kent Sepkowitz zwraca jednak uwagę, że badanie ma pewne istotne ograniczenia. Obejmowało bowiem osoby, które zakaziły się w 2020 roku, więc prawdopodobnie zainfekował je początkowy wariant koronawirusa - Alfa. "Nie wiadomo, czy podobne długoterminowe dysfunkcje wystąpią u osób, które zakaziły się Deltą lub Omikronem" - wyjaśnia. Ponadto badanie nie może przewidzieć, jaki wpływ na zdrowie będzie miało przechorowanie COVID-19 po dwóch, trzech czy 10 latach.
Nikt nie wie, jak długo nieprawidłowości sercowo-naczyniowe będą się utrzymywać ani czy w ogóle ustąpią.
Lekarz zastanawia się więc, czy w przyszłości powstanie nowa specjalizacja, której lekarze będą zajmować się tylko powikłaniami pocovidowymi oraz czy każdy, kto chorował na COVID-19, powinien znaleźć się pod opieką kardiologa lub hematologa. Niemniej jednak uważa, że powinien powstać kompleksowy plan leczenia i radzenia sobie z długim covidem.
Kent Sepkowitz ma również nadzieje, że doniesienia o kolejnych powikłaniach i ryzyku wystąpienia chorób sercowo-naczyniowych, przekonają osoby, które do tej pory się nie zaszczepiły lub zrezygnowały z przyjęcia dawki przypominającej.
Źródło: "Nature Medicine", CNN