Czy można jeść i chudnąć? Prawda i mity na temat żywności o "ujemnej kaloryczności"

Żywność o "ujemnej kaloryczności" to mit. A jednak dieta złożona z niskokalorycznych składników, takich jak seler, sałata, ogórki itd. działa, tyle tylko, że w nieco inny sposób.

Więcej na temat zdrowej żywności na stronie głównej Gazeta.pl

- Czy istnieje żywność o "ujemnej kaloryczności"? - takie pytanie zadał serwis Metafact trzem ekspertom specjalizującym się w dietetyce i fizjologii. Metafact.io jest to niezależna platforma internetowa pomagająca w weryfikacji faktów, gdzie uznani naukowcy dzielą się swoją wiedzą i pomagają odróżnić prawdę od mitów. 

Do produktów o "ujemnej kaloryczności" zalicza się m.in. seler, sałatę, ogórki, brokuły, pory, grapefruity i kilka innych. Stąd przekonanie, że jedząc je jednocześnie się odchudzamy, doprowadzamy bowiem do deficytu energii w organizmie. Za takimi poglądami stoi teza, że istnieją pokarmy zawierające tak mało kalorii, iż organizm trawiąc je, a następnie przyswajając, zużywa więcej kalorii, niż otrzymuje. Czy jednak jest to możliwe? Czy pewne produkty "same" nas odchudzą? Na to pytanie odpowiada trzech ekspertów. Dwóch z nich stwierdziło, że nie ma dowodów na istnienie żywności o "ujemnej kaloryczności".

Nawet seler dodaje nam energii

Dr Louise Dunford z De Montfort University w Wielkiej Brytanii jest naukowcem zajmującym się żywieniem i fizjologią człowieka. Ekspertka na początek wyjaśnia, co składa się na nasze potrzeby energetyczne. Zatem używamy energii do utrzymywania podstawowych procesów życiowych. Ponadto wykorzystujemy energię do trawienia i wchłaniania jedzenia, a kolejne porcje kalorii są nam potrzebne do aktywności i ćwiczeń. Zdaniem dr Dunfort żywność o "ujemnej kaloryczności" nie istnieje.

- Nawet produkty o minimalnej, najniższej kaloryczności, jak na przykład seler, mają i tak więcej kalorii niż potrzeba, aby organizm mógł je rozłożyć i wchłonąć - wyjaśnia ekspertka.

W podobnym duchu wypowiada się kolejny ekspert, Tim Crowe z Thinking Nutrition.

- Nawet skromny seler, mimo że zawiera około 95 procent wody, nadal ma niewielką liczbę kilodżuli  pochodzących z węglowodanów (dokładnie 65 kJ). Mimo że trawienie pokarmu wiąże się z kosztem energetycznym zwanym efektem termicznym pokarmu, ale w ten sposób zużywa się i tak tylko około 10 proc. energii zawartej w pożywieniu. Zatem nawet seler dodaje kilka kilodżuli do twojej diety. Nie jest to  liczba ujemna - przekonuje Tim Crowe.

Przy okazji warto zapamiętać, że wartość energetyczna żywności to ilość energii w danym produkcie jaką organizm może przyswoić przez trawienie. Wartość energetyczna wyrażana jest w kilokaloriach (kcal) i kilodżulach (kJ).

Cornelie Nienaber-Rousseau, ekspertka w dziedzinie żywienia w North-West University w Afryce Południowej pisze natomiast o tak zwanym efekcie termogenezy. Jeżeli pijemy zimną wodę (niższą niż temperatura naszego ciała) to zużywamy nieco energii na utrzymanie wewnętrznej temperatury ciała. Sama woda nie zawiera energii, zatem można mówić o jej ujemnej kaloryczności, przy czym woda to nie jest jednak żywność.

Kilka eksperymentów, które miały sprawdzić, jak wiele kalorii tracimy pijąc zimną wodę, nie przyniosło oszałamiających efektów. Zysk (a właściwie strata) jest minimalna.

Na łamach czasopisma "JCEM" naukowcy z Oxford Academic piszą:

- Picie wody destylowanej o temperaturze pokojowej nie zwiększało wydatku energetycznego. Ochłodzenie wody przed wypiciem stymulowało jedynie niewielką reakcję termogeniczną, znacznie poniżej teoretycznego kosztu energetycznego podgrzania wody do temperatury ciała. Wyniki te poddają w wątpliwość wodę jako termogeniczny czynnik w leczeniu otyłości.

Podobnie sprawa wygląda z gumą do żucia (i nie jest to żywność sensu stricte). Zaliczono ją do produktów z "ujemnymi kaloriami", ale ustalono, że aby spalić energię zawartą w jednej gumie (ok. 10 kcal), trzeba by ją żuć przez godzinę lub więcej.

Zobacz wideo Szadkowska: Wegetarian przybywa w Polsce i na świecie

A jednak warto!

Mimo iż z formalnego punktu widzenia nie ma żywności o "ujemnej kaloryczności", to jednak korzyści z jedzenia selera, porów, brokułów, ogórków, grapefruitów i innych niskokalorycznych produktów, są bardzo wyraźne.

Eksperci nie mają wątpliwości. Dieta odchudzająca oparta o tego typu żywność działa nie dlatego, że powoduje deficyt energii, ale dlatego, że wypełnia żołądek i zaspokaja głód. Dzięki temu po prostu mniej jemy. A jeśli jeszcze dodamy do tego ćwiczenia, rzeczywiście doprowadzimy do deficytu energii w organizmie. Ważne jest przy tym, przypominają eksperci, aby nie tyle dodawać te niskokaloryczne produkty do naszego talerza, ile zastąpić nimi inne dania.

- Ważne jest, aby zastąpić nimi bardziej kaloryczne produkty, a nie tylko dodawać te owoce i warzywa do posiłków, ponieważ dodając je, zwiększasz tylko ogólną ilość kalorii na talerzu. Na przykład cheeseburger z sałatką zawiera więcej kalorii niż sam cheeseburger - mówi dr Dunford. 

- Niestety, żywność o "ujemnej kaloryczności" to mit i nie ma łatwego sposobu, aby schudnąć i utrzymać stabilną wagę na dłuższą metę. Musimy przede wszystkim radykalnie zmienić naszą dietę na zdrowszą. Musi to być zmiana wprowadzona na stałe - podsumowują eksperci.

Źródła: ScienceAlert.com, metafact.io

Więcej o: