Botoks wywołuje niepożądane skutki uboczne u jednej na sześć osób

Jedna na sześć osób, która poddała się zabiegowi wstrzykiwania botoksu w twarz, skarży się na różnego typu powikłania. Brytyjscy eksperci apelują o ściślejszy nadzór nad tą gałęzią medycyny estetycznej.

Badacze uważają, że statystyki, dotyczące skutków ubocznych stosowania botoksu w Wielkiej Brytanii, są znacznie zaniżone. Do takiego wniosku doszli, gdy sprawdzili bazę MHRA (Medicines and Healthcare products Regulatory Agency, czyli Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych i Wyrobów Medycznych) organu rządowego powołanego, między innymi, do monitorowania efektów stosowania produktów leczniczych.

Botoks to potoczna nazwa zabiegu kosmetycznego, służącego do wygładzania zmarszczek i modelowania twarzy. Wykorzystuje się w tym celu jad kiełbasiany (inna nazwa to botulina) w postaci podskórnych wstrzyknięć. Botoks znajduje też zastosowanie w leczeniu nadpotliwości oraz w walce z migreną. Szacuje się, że w samej tylko Wielkiej Brytanii co roku wykonuje się około 900 tys. tego typu zabiegów.

Działaniu botoksu przyjrzeli się bliżej lekarze specjalizujący się w chirurgii plastycznej i naukowcy z Royal Free Hospital oraz St Thomas' Hospital w Londynie. Ich badanie pokazało, że wstrzykiwanie botoksu może mieć niepożądane skutki uboczne częściej, niż myślimy.

Najczęstsze zgłaszane skutki uboczne botoksu

- Jedna na sześć osób, którym wstrzyknięto botoks w mięśnie twarzy, cierpi na takie powikłania jak siniaki, bóle głowy, nudności i sztywność mięśni. Zdarzały się też zawały serca - pisze "The Guardian", powołując się na rozmowę z ekspertami.

Eksperci przeanalizowali dane pochodzące z 30 badań, które w sumie dotyczyły ponad 17 tys. zabiegów wstrzyknięcia botoksu. Osoby poddające się tej procedurze najczęściej skarżyły się na miejscowe reakcje skórne, takie jak siniaki (5 proc.), a także na ból głowy (3 proc.) i niedowład twarzy (2 proc.), w tym paraliż powiek lub brwi.

Według danych przechowywanych przez MHRA, wśród niepożądanych skutków ubocznych botoksu znalazły się też objawy grypopochodne lub dreszcze (28 proc. zgłoszeń), ból głowy i migrena (27 proc. zgłoszeń). A ponadto zgłaszano różnorodne niekorzystne objawy skórne, a także sztywność lub osłabienie mięśni, ból, dyzestezję (zaburzenie normalnego czucia), uczucie mrowienia i pieczenia. Co ósmy raport mówił też o objawach sercowo-naczyniowych, takich jak wysokie ciśnienie krwi, przyspieszone tętno i zawał serca. Wiadomo również o kilku przypadkach anafilakcji (gwałtowna i nieprzewidywalna reakcja organizmu, którą powoduje kontakt z alergenem) oraz infekcji i zapalenia tkanki łącznej.

Zobacz wideo Jesienne porządki w kosmetyczce. Jak sprawdzić termin ważności?

Eksperci: konieczny jest ściślejszy nadzór

Mimo wysokiego odsetka powikłań (16 proc.) po botoksie, w bazie MHRA znaleziono zadziwiająco mało  tego typu zgłoszeń. Zgodnie z procedurami, jeżeli po użyciu produktu medycznego pojawiają się niepokojące skutki uboczne, powinno się o tym powiadomić odpowiedni organ regulacyjny. Tymczasem w Wielkiej Brytanii w ciągu ostatnich 29 lat zdarzyło się to tylko 188 razy. Eksperci sugerują, że może to oznaczać, że pewna liczna "zdarzeń niepożądanych" nigdy nie została zgłoszona, a zatem statystyki dotyczące bezpieczeństwa zabiegów z użyciem botoksu są niedokładne.

Autorzy tej analizy są zdania, że szkodliwe skutki uboczne botoksu to nie tyle wina samego produktu, ile niewłaściwego czy niewprawnego stosowania. Dlatego też postulują, by wprowadzić odpowiednie regulacje i konieczność zdobycia licencji przez kliniki kosmetyczne wykorzystujące botoks i zobowiązał je do niezwłocznego zgłaszania wszystkich komplikacji.

Źródła: The Guardian

Więcej o: