Przedstawiamy ostatni odcinek serii o raku skóry. Większość osób interesujących się tematyką zdrowotną i profilaktyką słyszała o czerniaku i jego objawach, wymagających konsultacji lekarskiej. Inne raki skóry rzeczywiście najczęściej są mniej groźne, ale przecież także zagrażające naszemu zdrowiu, a nawet życiu. Dlatego poprosiliśmy ekspertów o pomoc w przygotowaniu kompendium wiedzy na ich temat. Na finał rozmowa z prof. Piotrem Rutkowskim, kierownikiem Kliniki Nowotworów Tkanek Miękkich, Kości i Czerniaków (KNTMKiC) Narodowego Instytutu Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie.
Przejdź do wcześniejszych odcinków:
Nie tylko czerniak - to trzeba wiedzieć o raku podstawnokomórkowym i kolczystokomórkowym
Tak wygląda rak skóry - ZDJĘCIA
Prof. Piotr Rutkowski: Wystarczy spojrzeć na polską ulicę, by się przekonać, że z ochroną przed słońcem nie przesadzamy. Większość Polaków ma niedobór witaminy D i trzeba ją uzupełniać. Taką mamy szerokość geograficzną i nic się na to nie poradzi. Nadmiernym opalaniem sobie nie pomożemy.
- Wystarczy 10-15 minut na słońcu z odsłoniętą głową i ramionami, by zaspokoić zapotrzebowanie na witaminę D. Trzeba jednak pamiętać, że nie wyprodukujemy jej na zapas. Przesadzając ze słońcem, nie robimy niczego dobrego dla organizmu. To działa na chwilę. Zresztą - mechanizm produkcji witaminy D nie jest taki prosty. Dowiedziono naukowo, że nadmierne opalanie ją zmniejsza. 30 proc. surferów amerykańskich miało niedobory witaminy D.
- Wszelkie ekstremalne zachowania są szkodliwe. Nie chodzi o to, żebyśmy nie przebywali na słońcu, tylko żeby skóra nie zmieniała koloru, najwyżej troszkę. Duża zmiana to zawsze odczyn obronny. Słońce jest silnym karcynogenem, a ludzie o tym zapomnieli. Proszę spojrzeć na zwierzęta - na działanie promieni słonecznych wystawiają się tylko te, które są odpowiednio przystosowane i zabezpieczone - mają albo skorupę, albo sierść, albo inny system ochrony. Nawet słonie, które mają grubą skórę, zażywają kąpieli błotnych dla bezpieczeństwa. My straciliśmy sierść i nic sobie z tego nie robimy. Oczywiście, moda na opalanie to dopiero ostatnie 100 lat, dlatego obecnie mamy już poważny problem.
- Czerniaki najczęściej powstają po intensywnym, nawet krótkotrwałym, opalaniu. Sporo zależy od indywidualnej wrażliwości. Bywa, że proces nowotworzenia uruchamia się po egzotycznych wakacjach czy wizycie w solarium. Mamy chorych w młodym wieku, bo te nowotwory mogą rozwijać się szybko. Raczej nie rok czy dwa, ale pięć, sześć lat - już tak.
Rak kolczystokomórkowy i podstawnokomórkowy, które stanowią ok. 95 proc. raków skóry (czerniak jest nowotworem złośliwym, ale nie rakiem) są natomiast skutkiem długotrwałej ekspozycji na słońce. Skumulowana dawka promieniowania w końcu przynosi skutki. Kiedyś problem dotyczył głównie osób pracujących na słońcu czy działkowców. Nasze zachowania zmieniły się jednak na niekorzyść i teraz właściwie wszyscy są narażeni. Choruje coraz więcej ludzi w różnym wieku. Dekadę temu mieliśmy 11 zachorowań na czerniaka na 100 tysięcy mieszkańców. Dziś 16. To bardzo duży wzrost, przecież o prawie 50 proc. W przypadku raków skóry nie mamy precyzyjnych danych, ale można szacować, że w Polsce choruje na nie 40-50 tysięcy ludzi rocznie.
Rak, nowotwór, nowotwór złośliwy - sprawdź, na czym polega różnica
Szczegółowe objaśnienia, dlaczego nie mamy precyzyjnych danych o zachorowaniach na raka skóry w Polsce, znajdziesz TUTAJ
- Jak oglądamy skórę, to oglądamy całą. Raki skóry najczęściej zlokalizowane są na głowie i szyi, bo to miejsca najdłużej eksponowane na słońce. Czerniaki natomiast zwykle pojawiają się na tułowiu i kończynach, tam, gdzie skóra jest najbardziej wrażliwa - działa wtedy inny mechanizm nowotworzenia. Praktycznie nowotwór może powstać wszędzie.
- Kiedyś może tak było, dziś trzeba po prostu źle trafić. Osobiście zazwyczaj oglądam całą skórę. Wyjątek może stanowić sytuacja, gdy jestem kolejnym lekarzem diagnozującym pacjenta, ten był badany kilka dni wcześniej i mam się wypowiedzieć co do konkretnej zmiany, która budzi wątpliwości. Pacjenci, którzy do nas trafiają, najczęściej twierdzą, że mieli oglądaną całą skórę przez dermatologa, więc mam podstawy twierdzić, że to jednak legendy.
Oczywiście, wciąż trzeba o tym przypominać, podnosić kwalifikacje lekarzy, zwiększać świadomość wszystkich. Byłoby dobrze, żeby stan skóry zaczęli też kontrolować lekarze rodzinni, przy okazji innych wizyt. Wszystkie osoby 40+ powinny być oglądane przynajmniej raz w roku. Młodsze, gdy ze skórą dzieje się coś wyraźnie niepokojącego.
- Brak dostępu do lekarzy POZ w czasie pandemii to był błąd, chociaż akurat w przypadku raka skóry nie ma dramatu. Pandemia nie zmieniła diametralnie sytuacji. Mieliśmy ok. 10 proc. mniej rozpoznań, teraz zapewne o tyle przybędzie. Problem był zresztą nie tylko w Polsce: w Wielkiej Brytanii w 2020 roku rozpoznano ok. 18 proc. mniej nowotworów niż zwykle, w Hiszpanii nawet 50-60 proc. Najgorzej działo się tam, gdzie konieczna była pogłębiona diagnostyka, a okazała się niemożliwa do przeprowadzenia, jak gastroskopia, kolonoskopia, tomografia... W przypadku chorób skóry było łatwiej, chociaż część pacjentów zgłosiła się z opóźnieniem, bojąc się iść do lekarza. Generalnie poradziliśmy sobie nie najgorzej.
- Chyba mniej się opalaliśmy, więc być może odczujemy korzyści za kilka lat, obserwując spadek zachorowań. Ośrodki onkologiczne pracowały nawet podczas trzeciej fali, głównie dzięki sprawnemu wyszczepieniu większości pracowników. Bez tego my i chorzy bylibyśmy bez szans. Nie dość, że w Polsce były realizowane programy lekowe, to dochodziły też nowe. To jest jakieś osiągnięcie.
- Nie przesadzajmy z tą łagodnością. Owszem, rozwijają się powoli i to jest dobra wiadomość, bo można na czas zareagować. Tymczasem co roku 1300-1400 osób w Polsce przegrywa walkę z czerniakiem, kolejne kilkaset z rakami skóry. Co kilka godzin ktoś przez nie umiera, głównie dlatego, że sprawę zaniedbał. To musiało sporo trwać, boleć, brzydko pachnieć. Był czas, żeby się zgłosić do onkologa czy dermatologa. Nie potrafię odpowiedzieć, co kieruje pacjentami, że latami zwlekają z wizytą u lekarza. Nie rozumiem też bliskich, że nie reagują, nie namawiają do leczenia.
- U większości chorych ze złośliwymi nowotworami skóry, w tym z rakiem kolczystokomórkowym, leczenie polega przede wszystkim na chirurgicznym usunięciu zmiany z marginesem zdrowych tkanek. Kiedy jednak choroba jest już bardzo zaawansowana, rak przerzutowy, bądź nieoperowalny, na przykład ze względu na lokalizację, pomóc może immunoterapia. Jeśli to leczenie zadziała, efekty są imponujące i długotrwałe, wliczając w to nawet całkowite wyleczenie. Znacząca poprawa następuje nawet u połowy chorych. Jest o co walczyć, bo ci pacjenci mogą znowu normalnie funkcjonować.