Problemy z zębami obserwuje się już u 39 proc. dzieci w wieku do 2 lat. Im dziecko starsze, przybywa nieleczonych chorób jamy ustnej. W grupie wiekowej 3-5 lat odsetek ten podwaja się i sięga aż 80 proc. W grupie od 6 do 9 lat wynosi już 88 proc. Nie lepiej jest w grupie od 10 do 13 lat - tu dolegliwości obserwuje się u 89 proc. W najstarszej grupie, czyli od 14 do 18 lat z różnymi schorzeniami jamy ustnej zmaga się aż 91 proc. młodych osób.
- Dzieci w Polsce dużo wcześniej i znacznie częściej mają problemy ze zdrowiem jamy ustnej, niż ich rówieśnicy w krajach UE. Poważne choroby zębów mlecznych i dziąseł obserwujemy już u niemowląt. Z wiekiem natomiast rośnie skala zaniedbań, ale także liczba schorzeń. W ramach ostatnich badań przeprowadzonych wśród dzieci naliczyliśmy aż 15 różnych dolegliwości stomatologicznych, które je najczęściej dotykają. Część z nich jest typowa dla osób młodych, ale niektóre powinniśmy obserwować raczej wśród 40-latków czy osób żyjących w stresie, a nie u 10-latków - mówi lek. dent. Joanna Lewandowska, stomatolożka dziecięca z centrum Medicover w Warszawie.
Próchnica to wciąż najczęściej obserwowane schorzenie. Jej zaawansowane stadium widać już u 33 proc. 6-latków. Ból zębów towarzyszy natomiast 21 proc. dzieci w wieku od 10 do 13 lat. U 18 proc. w wieku od 6 do 9 lat, a także w wieku od 14 do 18 lat obserwuje się ubytki, często więcej niż w jednym zębie. Problemy ortodontyczne występują natomiast u 18 proc. dzieci powyżej 10 roku życia. Niestety już u 11 proc. dzieci w wieku od 6 do 13 lat konieczne jest usunięcie zęba - czytamy w badaniach przeprowadzonych dla Medicover.
Aż 9 proc. młodych osób od 14. do 18. roku życia uskarża się na zgrzytanie i ścieranie zębów np. z powodu wad zgryzu czy stresu. 13 proc. dzieci w wieku od 10 do 13 lat zmaga się z aftami, a 4 proc. w wieku od 10 do 18 z opryszczką. Nadwrażliwość zębów dotyka już 6 proc. osób między 14. a 18. rokiem życia. Halitoza, czyli problem nieprzyjemnego zapachu z ust, doskwiera 11 proc. dzieci mających zaledwie od 3 do 5 lat. Problemy z dziąsłami obserwuje się u 7 proc. w całej populacji do 18 roku życia, 1 proc. ma natomiast odsłonięte szyjki zębowe - wynika z badania.
Do dentysty dopiero wtedy kiedy boli ząb
- Wciąż zbyt późno zgłaszamy się z dzieckiem do dentysty. Zaniedbujemy higienę, profilaktykę, a także regularne przeglądy. Zaledwie 28 proc. rodziców dzieci w wieku przedszkolnym regularnie zaprowadza swoje pociechy do dentysty. W późniejszym wieku odsetek ten rośnie dwukrotnie, ale wciąż jest to bardzo niski wskaźnik, bo mniej niż połowa dzieci w wieku od 3 do 18 lat regularnie zagląda na kontrole. W efekcie, kiedy już taki 5,10 czy 17-latek trafia na fotel, wymaga często długotrwałego, skomplikowanego i niejednokrotnie kosztownego leczenia – tłumaczy dr Lewandowska.
Jak fatalne są skutki zaniedbań, widać w odsetku młodych osób, u których konieczne jest dziś łatanie „dziur" w zębach. -Ten zabieg trzeba wykonać nawet u co czwartego dziecka mającego zaledwie 3-5 lat. W tym przypadku wypełniane są ubytki pojawiające się już w zębach mlecznych. W gronie osób pomiędzy 14. a 18. rokiem życia w 3 na 4 przypadkach konieczne jest założenie jednego lub więcej wypełnień. Jest to wciąż zbyt duża liczba, szczególnie wśród dzieci w wieku przedszkolnym, a więc mających jeszcze „pierwsze" zęby - komentuje ekspertka Medicover Stomatologia.
W praktyce oznacza to, że dentyści wciąż, zamiast skutecznie zapobiegać chorobom jamy ustnej, tak jak to ma miejsce m.in. w krajach skandynawskich czy w Niemczech, skupiać muszą się na leczeniu, na dodatek często zaawansowanych schorzeń. - Słaba profilaktyka to wciąż największy problem, a jednocześnie wyzwanie pedodoncji w Polsce. Na wysokim poziomie stale utrzymuje się liczba wizyt, która motywowana jest bólem zęba dziecka. Stomatologia dziecięca jest więc wciąż stomatologią interwencyjną, a nie prewencyjną – mówi lek. dent. Joanna Lewandowska.
- Dieta dzieci w Polsce jest za słodka. Ta ogromna ilość cukru idąca w parze z zaniedbaniami w higienie, jest gotowym przepisem na próchnicę i to już u kilkulatków. Po drugie, problem leży w świadomości rodziców. Wielu wciąż żyje w przekonaniu, że np. zębów mlecznych się nie leczy, bo i tak wypadną. W efekcie, dzieci mające próchnicę mleczaków, mają też późnej próchnicę zębów stałych. Po trzecie, dzieci za często padają ofiarami dentofobii swoich rodziców, „dziedzicząc" lęk przed dentystą. I koło się zamyka. Mama i tata nie chodzą do dentysty, więc dziecko również – wylicza dentystka.
Co zatem, w ocenie stomatologów, może pomóc? - Nie ma jednego remedium, bo to złożony problem, u którego podłoża leży wiele czynników. Przede wszystkim konieczne jest doinwestowanie profilaktyki w Polsce. Wciąż brak spójnego, sensownego programu walki z próchnicą wśród najmłodszych. Muszą też wrócić szkolne gabinety. Konieczna jest również edukacja, edukacja i jeszcze raz edukacja rodzica - mówi dr Lewandowska.
- Opiekunowie muszą sobie uświadomić, że współczesna pedodoncja i stomatologia ogólnie koncentruje się na leczeniu bez bólu, ale też bez stresu i lęku. Gabinety leczące dzieci są specjalnie przygotowane w tym celu, dysponują przy tym odpowiednim sprzętem np.bezbolesnym znieczuleniem komputerowym, narkozą, sedacją wziewną czy laserami pozwalającymi na bezkontaktowe usunięcie próchnicy - dodaje.
- Dentyści często współpracują z psychologami dziecięcymi. Wnętrza gabinetów są przyjaźniejsze najmłodszym, kolorowe, nie kojarzą się z zimnym wnętrzem medycznym. Stawia się również na oswojenie dziecka z dentystą i to już od najmłodszych lat, podczas tzw. wizyt adaptacyjnych, na których maluch poznaje dentystę i gabinet. To wszystko wygląda diametralnie inaczej niż 20-, 10- a nawet 5-lat temu - podsumowuje dentystka.
Opracowanie na podstawie badań pracowni Zymetria dla Medicover Stomatologia. Próba 700 osób w wieku 18-60. Na pytanie odpowiedzieli również rodzice dzieci w wieku od 0 do 18 lat, próba wyniosła 398 osób. Badanie wykonano we wrześniu 2020 r., metodą CAWI.