Mogło być po wszystkim jeszcze przed końcem roku... Zbiórka dla Gabrysia na ostatniej prostej?

Dzięki wielkiemu zaangażowaniu czytelników Gazeta.pl udało się uzbierać początkowo wskazaną przez Amerykanów sumę za operację rekonstrukcji ucha chłopca z Rybnika. Niestety, pieniądze dla Gabrysia były zbierane długo. Zbyt długo. Cena zabiegu przez dwa lata urosła o kilkanaście tysięcy dolarów.

Dziś miała się formalnie zakończyć zbiórka pieniędzy na operację Gabriela Pasieki. Teoretycznie było to możliwe jeszcze wcześniej, w 2020 roku. Po naszym ostatnim tekście o niepełnosprawnym chłopcu, który potrzebuje rekonstrukcji ucha i twarzy, ale "nie jest śliczny i nie umiera", więc nie może liczyć na powszechne zainteresowanie oraz wsparcie, znowu wpłynęły ogromne pieniądze (ok. 50 tysięcy złotych).

Kiedy jeszcze o Gabrysiu i zbiórce dla niego na Instagramie przypomniała aktorka Katarzyna Zielińska, wyglądało to wszystko bardzo obiecująco. Była zgromadzona niemal cała potrzebna suma, według deklaracji amerykańskiego szpitala, który ma przeprowadzić u chłopca zabieg, z kwietnia 2019 roku. Rodzice skontaktowali się więc z kliniką Cedars Sinai w Los Angeles, w celu uzgodnienia ostatecznego terminu operacji. Informacje uzyskane w placówce były dla rodziców szokujące.

Niektórym wiatr zawsze w oczy?

Niewyobrażalną radość, euforię w domu po niespodziewanym zebraniu brakujących prawie 100 tysięcy złotych dzięki czytelnikom Gazeta.pl, zastąpiła rozpacz. Dosłownie ścięło nas z nóg. Okazało się, że od czasu, gdy przygotowano dla nas wstępny kosztorys, cena urosła o prawie 50 tysięcy złotych. Wiem, tyle zbieraliście dla nas w dobę, ale "normalnie" to zajmuje ok. roku, takie są nasze wcześniejsze doświadczenia. Ile czasu można liczyć na ludzką życzliwość? Kiedy skończy się cierpliwość nawet życzliwych ludzi do Gabrysia i naszych problemów?

-martwi się Izabela Pasieka, mama Gabrysia.

Finalna zmiana ceny to nic nadzwyczajnego. Zazwyczaj wstępny kosztorys różni się od ostatecznego, a ten, jeśli powstaje z wyprzedzeniem (bo opłata zostaje rozłożona na raty, chory potrzebuje czasu na zebranie potrzebnych środków itd.), daje gwarancję na pół roku. W 2019 roku, gdy robiono wycenę dla Gabrysia, te różnice zazwyczaj nie były duże. Korekta była do zaakceptowania dla zainteresowanych. 2020 rok, także w USA, wiele zmienił.

To już nie jest stabilny kraj, ze stabilną walutą i przewidywalnym jutrem. Podrożało wszystko - koszt pobytu w szpitalu, wynagrodzenia lekarzy, materiały, które będą użyte podczas zabiegu. Syn prawdopodobnie spędzi w szpitalu ok. miesiąca - wzrost ceny za każdy dzień zmienia koszty drastycznie. Rozumiem argumentację szpitala, wiem, że technologia jest unikalna,wymaga nie tylko nadzwyczajnych umiejętności zespołu, ale też środków ostrożności, jednak ciężko było to wszystko przyjąć do wiadomości

- dodaje Lucjan Pasieka, tata Gabrysia.

Już się nie poddamy

Rodzice zgodnie przyznają jednak, że syn na pewno w tym roku będzie zoperowany. Zabieg metodą Medpor  wciąż daje Gabrysiowi ogromną szansę na poprawę jakości życia. Chłopiec może wreszcie usłyszeć otoczenie, a to daje nadzieję na lepszy rozwój intelektualny, a nawet samodzielne poruszanie się (Gabryś porusza się na wózku, chociaż nie ma jednoznacznej uchwytnej przeszkody w chodzeniu). Mają być też przywrócone naturalne rysy (chłopiec nie ma jednej małżowiny usznej i częściową deformację twarzy).

Mama Gabrysia:

Dość szybko się pozbieraliśmy i znowu walczymy. Dziś miała się formalnie skończyć zbiórka. Nie uda się? Zostanie przedłużona do końca lutego, bo w marcu musimy zapłacić w szpitalu. Nie zbierze się cała suma? Weźmiemy kredyt, coś wymyślimy. Jakoś się to poukłada. Musi...

Operacja to nie wszystko

Po zmianie ceny znowu brakowało ok. 50 tysięcy złotych. Dziś (18 stycznia 2021, godzina 15.30) potrzeba już "tylko" ok. 30 tysięcy złotych (aktualny stan zbiórki, uwzględniający nową cenę, na Siepomaga.pl). To niby niewiele - ponad 10 proc. całej sumy i mniej niż największa wpłata od jednego darczyńcy dla Gabrysia - 40 tysięcy złotych, ofiarodawca chce pozostać anonimowym.

To już nie może pójść na marne.

- I nie pójdzie - zapewnia nas mama Gabrysia i dodaje:

- Akcja na Gazeta.pl przewróciła nam wiarę w ludzi, uskrzydliła. Zawsze mówiłam, że się nie poddam, ale bywały dni, że byłam o krok od załamania. Robiliśmy, co tylko się dało, organizowaliśmy aukcje, zbiórki złomu. Zbiórka stała... Wtedy jednak brakowało niewyobrażalnych dla nas pieniędzy. Te są wciąż bardzo, bardzo duże, jednak już do wyobrażenia.

Oczywiście, byłoby idealnie, gdyby udało się zgromadzić całą sumę potrzebną na operację, bo przed nami jeszcze znaczne wydatki związane z przelotem do Stanów czy noclegami/pobytem na miejscu. Los Angeles to nie jest tanie miasto, a szpital, niestety, nie zakwateruje pacjenta razem z opiekunem, nie gwarantuje noclegów.

Osoby, które mają pomysł, jak w tym zakresie (bilety lotnicze, pobyt w LA) wspomóc Państwa Pasieków, prosimy o kontakt mailowy z Izabelą Pasieką (pasieka.iza@gmail.com).

Niezależnie od tego, jak się cała historia zakończy, chciałabym jeszcze raz podziękować Czytelnikom Gazeta.pl za przywrócenie wiary w ludzi, a redakcji za zwrócenie uwagi na problem stygmatyzacji osób niepełnosprawnych. Po publikacji wciąż słyszę, że "autorka się myli - Gabryś jest ślicznym chłopcem". Nigdy nie postrzegałam go inaczej, a jednak wcześniej - zamiast ciepłych słów - częściej spotykałam się z ostentacyjnym odwracaniem głowy na widok mojego synka czy niegrzecznym, pełnym dezaprobaty, wbijaniem wzroku. Czuję, że po tym tekście, to nie tylko Gabryś stał się piękniejszy.

Chcesz się dołożyć finansowo do zbiórki? Zakończmy to! Link do zbiórki

Zobacz wideo

Aktualizacja (20.01.21, godz. 08.33) - do zebrania zostało niewiele ponad siedem tysięcy złotych.

Więcej o: