Zdaniem urzędników NFZ wystarczy, że placówka medyczna, która ma kontrakt z funduszem, pobierze odpowiednią aplikację, a korzystanie z przysługującej refundacji na wyroby medyczne przez pacjentów jest lekkie, łatwe i przyjemne, analogicznie jak przy e-receptach na leki. Problem w tym, że lekarze aplikacji nie pobierają, a przymusu nie ma.
Zgodnie z przepisami obowiązującymi jeszcze w ubiegłym roku, żeby uzyskać imponującą dopłatę do szkieł korekcyjnych z NFZ (do oprawek okularowych dofinansowania nie ma wcale) w wysokości 17,5 zł na jedno szkło lub 35 zł (przy wadzie większej, co najmniej +/- 6 dioptrii), należało:
Opcja pełnomocnika przeznaczona była przede wszystkim dla osób niepełnosprawnych. Ich opiekunowie, chcąc podopiecznych zaopatrzyć np. w materiały chłonne (pieluchy dla dorosłych), musieli regularnie przechodzić przez procedurę i jeździć do siedziby funduszu, bo obowiązują limity realizacyjne (90 sztuk pieluch na miesiąc, zlecenie może być wystawione nawet na rok, ale jednorazowa realizacja może dotyczyć maksymalnie sześciu miesięcy).
Najzwyklejsze szkła korekcyjne, żadne antyrefleksy czy specjalnie utwardzane, to wydatek nawet kilkuset złotych (nie mówiąc już o oprawie). Dojazd do siedziby NFZ kosztuje i nie musi to być tylko cena biletu komunikacji miejskiej, bo osoby z mniejszej miejscowości też muszą jechać do właściwego oddziału NFZ, a te są zlokalizowane w miastach wojewódzkich.
Trudno uwierzyć, że w XXI wieku to mogło tak wyglądać, ale jeszcze trudniej, że często nadal tak wygląda.
Teoretycznie od stycznia 2020 działa e-zlecenie na wyroby medyczne (eZWM). W kwietniu, ze względu na pandemię, system został jeszcze usprawniony i właściwie wszystko można załatwić zdalnie, łącznie z dostarczeniem potrzebnego sprzętu do domu. To system elektroniczny, z założenia bardzo podobny do e-recept. Pacjent już nie musi potwierdzać swoich uprawnień w siedzibie najbliższego oddziału wojewódzkiego funduszu, bo otrzymuje kod wygenerowany przez lekarza. Kod, który można uzyskać nawet podczas teleporady, można podać w aptece czy w punkcie sprzedaży, który ma podpisaną umowę z NFZ, a towar może być dostarczony do domu przez kuriera...
Brzmi pięknie? Rzeczywiście, system jawi się imponująco w listopadowej odpowiedzi wiceministra Macieja Miłkowskiego na interpelację posłanki Małgorzaty Chmiel (PO), która podnosiła, że obecne rozwiązanie jest pracochłonne i skomplikowane, a pracownicy punktów sprzedaży narzekają, że załatwienie wszelkich formalności naraża ich na długi kontakt z pacjentami i stanowi także zagrożenie dla chorych. Sugerowała, że rozwiązanie analogiczne do e-recept (bo obecny system w opinii zainteresowanych takim wcale nie jest) byłoby czytelniejsze i wygodne. Minister nie pozostawia jednak złudzeń - resort nie przewiduje takich zmian.
Niewątpliwie jest jakiś problem, bo o tym, że skorzystanie z refundacji do okularów na nowych zasadach jest niemożliwe dla wielu pacjentów, przekonałam się sama. Utratę potencjalnej dopłaty 35 złotych przebolałam, ale postanowiłam sprawdzić, co spotyka pacjenta, który jednak chciałby skorzystać ze swoich praw. Zwłaszcza, że są pacjenci lub ich opiekunowie, którzy o refundację ubiegają się systematycznie, jest przyznawana pacjentom obłożnie chorym, starszym, więc system powinien być maksymalnie przejrzysty i przyjazny. Im dłużej zajmuję się tym tematem i rozmawiam z kolejnymi urzędnikami, tym mniej rozumiem.
W listopadzie dowiedziałam się od okulisty, u którego byłam w ramach NFZ, chociaż w placówce należącej do grupy PZU (PZU Zdrowie), świadczącej również usługi komercyjne, że potrzebuję zmienić szkła w okularach. Nie spodziewam się, że właśnie w tej placówce można napotkać na wyjątkowe utrudnienia z systemem informatycznym, brakiem profesjonalizmu pracowników czy nieznajomością przepisów. To właśnie część grupy PZU, według informacji przekazanych przez ministra Adama Niedzielskiego, obsługuje wdrożony właśnie system Domowej Opieki Medycznej dla chorych z COVID-19, którzy nie wymagają hospitalizacji. Program opiera się na zdalnym nadzorze i systemie szybkiego powiadamiania. Wiąże się z gromadzeniem poufnych danych o pacjentach, więc w zasadzie nie mogłam trafić w lepsze ręce w zakresie możliwości technologicznych i profesjonalizmu informatycznego.
Dostałam jednak od lekarza zlecenie na zaopatrzenie w wyroby medyczne w wersji papierowej (kopie w galerii) i nawet nie pojawiła się sugestia, że mogłoby być inaczej. Zostałam również powiadomiona o należnej refundacji do szkieł korekcyjnych, ale zarazem poinformowana, że jeśli chcę z niej skorzystać, muszę jechać do siedziby NFZ przy ulicy Chałubińskiego w Warszawie "po pieczątkę, bo tak niestety jest". Nikt nie wspomniał o możliwości przesyłania skanów, maili itd. Pieczątka miała być przystawiona fizycznie przed złożeniem zlecenia u optyka, więc niby jak to miałoby się odbyć?
W zasadzie już chciałam dać sobie spokój, ale w NFZ uzyskałam informację, że z innymi wyrobami medycznymi też tak jest i niestety "ludzie stoją w kolejce, a teraz to muszą zostać przed budynkiem, bo jest pandemia". Czyli: niepełnosprawni, starsi, przewlekle chorzy, potrzebujący pieluch, wózków, protez, ortez? Tak, jeśli lekarz nie wystawi im eZWM, a "nikt go do tego nie może zmusić". Nic się nie zmieniło.
Logiczne wydało mi się skorzystanie z informacji na oficjalnym Portalu eZWM-NFZ , bo spodziewałam się znaleźć tam poradnik dla pacjenta, objaśniający nowe przepisy, zasady refundacji, należne uprawnienia, odpowiedzi na najczęstsze pytania o nowe przepisy. Nie ma żadnego poradnika. To serwis dostępny jedynie dla świadczeniodawców, zamknięty. Najwyraźniej sztuczne bariery dla pacjentów wszystkim odpowiadają - refundacja w zasadzie jest, ale na tyle mała i trudno dostępna, że wielu chorych z niej rezygnuje. To opłacalna fikcja.
Informacje na stronach aptek, optyków czy sklepów ze sprzętem rehabilitacyjnym też niewiele wyjaśniają, chociaż niejednokrotnie są przygotowywane przez osoby "odpowiedzialne za kontakty z NFZ". Na jednych można przeczytać, że prowadzą sprawną obsługę pacjentów w ramach systemu e-ZWM, na innych, że konieczne jest dostarczenie wszystkich czterech stron wydrukowanego zlecenia z tego systemu i niemożliwy jest obrót dokumentów elektronicznych, na jeszcze innych, objaśniających w tytule, że dotyczy zasad obowiązujących w 2020 roku nadal pacjent jest odsyłany do NFZ z wersją papierową, a nawet dodatkowo ostrzegany, że jeśli nie ma wszystkich stron zlecenia, to nie dostanie pieczątki. Chociaż na moim zleceniu jest numeracja stron 1-4, do ręki dostałam tylko dwie strony...
Najwyraźniej nie tylko pacjenci nie są jasno informowani o "nowych" zasadach, chociaż zaraz minie rok od ich wdrożenia. Osoby, które z systemem mają kontakt na co dzień, są również zdezorientowane. Już w marcu tego roku Centrala NFZ wydała komunikat, z którego wynika, że wszystko można przeprowadzić zdalnie - zlecenie może być uzyskane podczas teleporady, potwierdzenie uprawnienia do refundacji może odbyć się zdalnie lub z wykorzystaniem metod teleinformatycznych, przesyłka dostarczona przez kuriera... Więc dlaczego to nie działa?
Nieoficjalnie dowiedziałam się w NFZ, że słabym ogniwem są lekarze. Nie chcą ściągać aplikacji i informować pacjentów o możliwych rozwiązaniach. Jeśli to prawda, to dlaczego niezadowoleni są sprzedawcy? Dlaczego warunkiem zawarcia kontraktów w 2021 roku nie jest korzystanie z aplikacji?
Pełną treść planowanej publikacji wraz pytaniami o skalę problemu czy ścieżkę odwoławczą, z której może skorzystać pacjent, przekazałam oficjalnie dwa tygodnie temu do Centrali NFZ. Uzyskana odpowiedź nie rozwiewa jednak wątpliwości.
Fundusz poinformował, że 15 539 świadczeniodawców w całej Polsce, na podstawie umowy z NFZ, może wystawiać zlecenia, a realizować je: 12 577 świadczeniodawców. Liczba pacjentów, którzy zrealizowali chociaż jedno zlecenie, przekroczyła 1 250 tysięcy. Zarazem: liczba świadczeniodawców, którzy wysłali chociaż jeden dokument do systemu eZWM (z konta świadczeniodawcy) to 66 269. Liczba zleceń zrealizowanych na okulary/soczewki kontaktowe: 283 826.
Niestety, te liczby bez kontekstu wciąż niczego nie wyjaśniają. Świadczeniodawcy mogą wystawiać zlecenia, ale czy wystawiają je elektroniczne? Ilu tego nie robi? Jaki procent pacjentów wciąż jest zmuszanych do wycieczek do oddziałów NFZ?
Zaraz po uzyskaniu pierwszej odpowiedzi z NFZ, zwróciłam się z prośbą o jej uzupełnienie i wyjaśnienia. Okres świąteczny mocno to utrudnia. Tematu jednak nie zostawiamy, zwłaszcza, że NFZ zapowiada przejście na pełny system elektroniczny i będziemy się temu procesowi przyglądać.
W uzyskanej odpowiedzi są jednak informacje bardzo przydatne dla pacjenta.
Informator NFZ dotyczący eZWM (dość ogólnikowy, ale przynajmniej z odnośnikami do rozporządzeń) znajdziesz TUTAJ.
NFZ wnosi też, by zgłaszać ewentualne problemy z systemem elektronicznym. Z doświadczeń wielu świadczeniodawców wynika, że sygnały przekazywane do Funduszu rzeczywiście nie są lekceważone, więc zapewne warto zgłaszać nieprawidłowości dla dobra nas wszystkich.
W każdej sytuacji, w której pacjent ma problem z uzyskaniem pomocy medycznej lub świadczenia, może zgłosić taki fakt do swojego oddziału wojewódzkiego NFZ lub np. dzwoniąc pod numer bezpłatnej, całodobowej infolinii 800 190 590. Każda tego typu sprawa jest przez nas wyjaśniana
- zapewnia Sylwia Wądrzyk, dyrektor Biura Komunikacji Społecznej Narodowego Funduszu Zdrowia.