Intensywne zainteresowanie świata nauki nowym koronawirusem niemal codziennie przynosi istotne informacje. Wirus SARS-CoV-2, wywołujący chorobę COVID-19, wiele już nam o sobie powiedział. Nadal istnieją jednak pytania, na które nie znamy odpowiedzi. Jednym z nich jest frapujące naukowców i w gruncie rzeczy podnoszące na duchu pytanie, dlaczego nowy koronawirus w mniejszym stopniu atakuje dzieci?
Ciągle rośnie liczba chorych. Na mapie publikowanej przez Johns Hopkins Center for Systems Science and Engineering (CSSE), jednostki związanej z Johns Hopkins University, można na bieżąco ją sprawdzać. Co już wiemy o ofiarach wirusa?
W czasopiśmie "New England Journal of Medicine" opublikowano analizę danych medycznych pierwszych 425 pacjentów z Wuhan, którzy zachorowali przed 22 stycznia 2020 r. Okazało się, że średnia wieku chorych wyniosła 59 lat (najmłodszy chory miał 15 lat, najstarszy - 89), a 56 procent zakażonych to mężczyźni. Do momentu publikacji tych danych nie stwierdzono przypadków zakażenia wśród dzieci poniżej 15. roku życia.
Od połowy stycznia sytuacja nieco się zmieniła. Potwierdzone zostały pierwsze przypadki zakażeń nowym koronawirusem także u dzieci. Czasopismo "Nature" opisało przypadek chłopca z miejscowości Shenzhen w Chinach, u którego znaleziono koronawirusa SARS-CoV-2, mimo braku oznak choroby. Media pisały także o dziewięciomiesięcznej dziewczynce z Pekinu zakażonej wirusem oraz o przypadku zakażenia dziecka w Niemczech. Nowe doniesienia prasowe mówią o noworodku, u którego znaleziono wirusa 30 godzin po urodzeniu. Źródłem zakażenia była chora matka.
To jednak zadziwiająco niskie statystyki, nawet jeśli wieści ze szpitali pediatrycznych dopiero przed nami - podaje serwis Business Insider w artykule, który poświęcił temu tematowi. Oznacza to bowiem, że z nieznanych nam jeszcze powodów, wirus SARS-CoV-2 mniej atakuje dzieci. A to ma podstawowe znaczenie dla szybkości rozchodzenia się epidemii - uważają eksperci, cytowani przez serwis.
Czy Polska jest gotowa na koronawirusa?
"Jestem pediatrą. Kocham dzieci, ale one naprawdę napędzają proces rozprzestrzenianie się wirusów drogą oddechową. Dużo łatwiej jest bowiem nauczyć dorosłych, aby zachowywali się rozsądnie, myli ręce i nie dotykali ust. Chore dziecko nadal chce być przytulane i bawić się z rodzeństwem" - powiedział reporterom Bussiness Insider profesor pediatrii i epidemiolog Aaron Milstone z Johns Hopkins University.
"Ludzie powinni być bardziej zaniepokojeni zwykłą grypą i innymi chorobami układu oddechowego, wywoływanymi przez wirusy u dzieci" - dodaje profesor Milstone. "To one szerzą się przede wszystkim wśród najmłodszych". Dzieci poniżej piątego roku życia są szczególnie narażone na ryzyko groźnych powikłań pogrypowych, w tym takich jak zapalenie płuc, niewydolność oddechowa oraz niewydolność nerek. Ale można temu zapobiegać - przypomina prof. Milstone - dzięki profilaktycznym szczepieniom. Przeciwko nowemu koronawirusowi nie ma - jak dotąd - skutecznego zabezpieczenia. "Dlatego, jeśli uda nam się utrzymać wirusa SARS-CoV-2 z dala od dzieci, to może uda nam się szybciej powstrzymać epidemię" - mówi profesor Milstone.
Naukowcy przyznają, że nie znają odpowiedzi na to pytanie. Mają jednak kilka hipotez. Jedna z nich mówi, że może to być tylko złudzenie. Po prostu jeszcze nie poznaliśmy skali zakażenia. Być może raporty ze szpitali pediatrycznych dopiero przed nami? - zastanawiają się eksperci. Nowy wirus zawsze jest zagrożeniem dla całej populacji, a nie dla wybranej grupy - przypominają.
Nowy koronawirus, tak podobny do wirusa SARS, także podobnie się zachowuje - przypomina Business Insider. W czasie tamtej epidemii, między 2002 a 2003 rokiem, wśród 8000 chorych dzieci poniżej 12. roku życia było stosunkowo niewiele. Zanotowano tylko 80 przypadków potwierdzonych laboratoryjne oraz 55 prawdopodobnych. Dzieci miały gorączkę, kaszel i wymioty, ale ogólnie lepiej znosiły chorobę niż dorośli. Żadne z chorych dzieci nie zmarło. Odnotowano także tylko jeden przypadek, gdy chore dziecko zaraziło SARS inną osobę. Wirus SARS-CoV-2, wywołujący chorobę COVID-19, jest w 80 procentach zgodny z wirusem SARS, zatem działa dość podobnie.
Teraz możemy się tylko domyślać, dlaczego epidemia SARS-CoV-2 omija na razie dzieci. Albo jest tak, że były mniej narażone na nowego koronawirusa, ponieważ przebywały z dala od targu w Wuhan, a obecnie są chronione dzięki przepisom sanitarnym i izolowaniu chorych, albo też mają w sobie nieznaną nam bliżej odporność na ten rodzaj patogenu - czytamy na łamach serwisu.
Źródła: Business Insider Australia, ScienceAlert.com, WHO, Nature