Borelioza to niebezpieczna choroba, która może prowadzić do poważnych zaburzeń neurologicznych, stawowych oraz sercowych. Najgroźniejszymi jej powikłaniami są zapalenie opon mózgowych oraz zapalenie mózgu. Boreliozą można się zarazić na skutek ukąszenia kleszcza, który jest jej nosicielem. Objawy choroby nie są jednoznaczne i często myli się je z symptomami wielu innych dolegliwości.
W internecie można znaleźć wiele ogłoszeń laboratoriów, które oferują usługę badania kleszcza usuniętego z ciała w celu sprawdzenia, czy był on nosicielem boreliozy, czy też nie. Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Poznaniu ostrzega i apeluje, aby nie dawać się nabierać na takie testy.
Badanie kleszcza usuniętego ze skóry pacjenta (poszukiwanie w nim DNA bakterii Borrelia burgdorferi) nie może być uznawane jako metoda diagnostyczna!
- informuje instytucja na swojej stronie internetowej.
Również farmaceutka Agnieszka Raczkowska podkreśla, że takie badania nie są wiarygodne i szkoda wydawać na nie pieniędzy.
Badania kleszczy na boreliozę są diagnostycznym kitem. Wiarygodność i przydatność kliniczna tego typu badań nie została dowiedziona, zatem nie są one uznawane ani zalecane przez towarzystwa naukowe
- informuje Agnieszka Raczkowska na swoim profilu na Instagramie.
Farmaceutka przytacza również konkretne argumenty na potwierdzenie swojej tezy. Po pierwsze, metody badań kleszczy na boreliozę nie są kontrolowane pod względem czułości i swoistości. Po drugie, stwierdzenie u pajęczaka obecności bakterii, odpowiedzialnej za chorobę, nie oznacza od razu, że człowiek również został zakażony. Ryzyko przeniesienia drobnoustroju z kleszcza w dużym stopniu zależy od czasu jego żerowania na ludzkiej skórze. Ponadto, zdaniem Agnieszki Raczkowskiej, opisywane badanie nie bierze pod uwagę faktu, że wykryty materiał DNA może stanowić resztki pochodzące od martwych bakterii boreliozy.
Agnieszka Raczkowska podkreśla, że badania kleszczy (usuniętych z ludzkiej skóry) na obecność boreliozy to tylko wyłudzanie pieniędzy od ludzi, którzy nie mają pojęcia o bezsensowności takich testów. Dlatego też celem farmaceutki jest uświadamianie społeczeństwa.
Badanie kleszcza na boreliozę jest nieakceptowane w środowisku medycznym. Firmy, które propagują „testy z kleszcza”, żerują na dezinformacji pacjentów. Przestrzegam Cię, aby nie wysyłać kleszczy do badań, bo niepotrzebnie wystawisz się na koszt rzędu 100-500 złotych
- dodaje farmaceutka.
Podstawą do wykrywania boreliozy jest diagnostyka serologiczna. Zazwyczaj składa się z dwóch części. Pierwszym etapem jest Test ELISA, dzięki któremu wykrywa się przeciwciała w klasie IgM, które pojawiają się we krwi trzy-cztery tygodnie po zakażeniu i znikają w ciągu czterech-sześciu miesięcy oraz przeciwciała IgG - wykrywalne po około sześciu-ośmiu tygodniach od zakażenia i utrzymujące się nawet kilka lat u pacjentów, którzy byli skutecznie leczeni antybiotykami.
Test polega na pobraniu krwi i analizowaniu jej pod kątem obecności przeciwciał IgM i IgG, na odpowiednio do tego przystosowanych płytkach z antygenem. Wynik dodatni wykazuje zakażenie. Obecność przeciwciał IgM świadczy o tym, że u chorego zakażenie boreliozą wystąpiło pierwszy raz w życiu, natomiast obecność IgG świadczy o kolejnym zakażeniu.
Drugim etapem jest badanie Western Blot. Wykonuje się je w celu potwierdzenia testu ELISA, w przypadku gdy dał on wynik pozytywny lub wątpliwy. Test Western Blot dokonuje dokładniejszej oceny przeciwciał w surowicy krwi. Do tego badania niezbędne jest pobranie krwi pacjenta oraz hodowlane bakterie boreliozy. W wyniku szeregu działań, uzyskuje się wynik dodatni, który potwierdza boreliozę lub wynik ujemy, który ją wyklucza. Badanie jednak może dać wynik negatywny, jeżeli zostanie przeprowadzone w początkowym okresie choroby, w pierwszych tygodniach po ukąszeniu. Aby ostatecznie potwierdzić wynik, należy przeprowadzać badanie co kilka tygodni.