Zacznijmy od przypomnienia, jak atakuje kleszcz? Po pierwsze, z atakiem kleszcza możemy mieć do czynienia nie tylko w lesie. Równie łatwo spotkać się z nim w mieście: w parku czy na skwerze. Kleszcze lubią przyczaić się na gałęziach przy ścieżce, a nawet na czubkach traw i cierpliwie czekać, aż będzie tamtędy przechodzić ciepłokrwiste stworzenie.
Kleszcz jest znakomicie przystosowany do ataku. Na przednich odnóżach ma rozlokowane aparaty węchowe, nieustannie "przeczesujące" przypływające obok powietrze. Dzięki temu już z dość daleka jest w stanie wyczuć, że zbliża się potencjalna ofiara i przygotować do ataku. Samego momentu ugryzienia nie poczujemy, ponieważ miejsce wkłucia sprytny pajęczak najpierw znieczula. W jego ślinie są związki chemiczne, które działają niczym zastrzyk miejscowo znieczulający.
Kleszcz, który nas dopadł, zaczyna wędrówkę w stronę głowy. Najchętniej sadowi się na szyi, za uszami, a także w pachwinach lub w pępku oraz w innych fałdach skórnych. Możemy go znaleźć pod kolanami, pod pachami, w okolicy piersi i w zgięciach łokci. Wybiera miejsca dobrze ukrwione, gdzie jest ciepło i wilgotno. Znieczulenie, które zaaplikował nam kleszcz, powoduje, że jesteśmy nieświadomi ataku i wtedy może na nas żerować nawet kilkanaście dni. W tym czasie wielokrotnie się powiększa, gdy zasysa krew. Jest mu potrzebna do rozwoju. Atakują nas bowiem samice, ponieważ potrzebują pokarmu, aby wyprodukować jajeczka, ale groźne są także maleńkie larwy i nimfy (postacie przejściowe kleszcza). Żerujący na nas długo kleszcz może powiększyć się wielokrotnie, jest wtedy już raczej trudny do przeoczenia. Ale w tym czasie, gdy się nami żywił, mógł też wpuścić do krwioobiegu chorobotwórcze drobnoustroje - krętki Borrelia. To one wywołują boreliozę. Aby doszło do zakażenia krętki muszą przedostać się z jelita kleszcza do jego śliny, a potem do ludzkiej krwi. Ponadto patogen musi się nieco przekształcić i dostosować do człowieka, co zajmuje mu kilkanaście godzin. Inną groźną chorobą roznoszoną przez kleszcze jest kleszczowe zapalenie mózgu (KZM).
Nie każde ukłucie przez kleszcza oznacza chorobę. Szacuje się, że ryzyko zachorowania na boreliozę po jednym ukłuciu wynosi 4 procent, a dla KZM - mniej niż 1 procent. Inne choroby odkleszczowe, takie jak babeszjoza, anaplazmoza, erlichioza to w naszym regionie niezwykle rzadkie przypadki.
Po powrocie z lasu najlepiej wejść pod silny strumień prysznica. Mamy wtedy szansę spłukać kleszcza, zanim jeszcze wgryzie się w nasze ciało. Z reguły pajęczak, zanim się ostatecznie wkłuje, wędruje do dogodnego dla niego miejsca. Woda może go po prostu zmyć, zanim narobi szkód.
No i trzeba się dokładnie obejrzeć, szczególnie w okolicach, gdzie skóra jest owłosiona. Gdy zauważymy wgryzionego kleszcza, nie wpadajmy w panikę. Skoncentrujmy się na możliwie szybkim usunięciu pasożyta. Przede wszystkim, nie stosujemy żadnych "cudownych" sposobów na kleszcze. A zatem w żadnym wypadku nie wolno go smarować żadnymi olejkami, masłem, alkoholem, wazeliną itd. Możemy sobie w ten sposób tylko zaszkodzić. Podrażniony kleszcz reaguje, wymiotując tym, co ma w żołądku, jelitach i śliniankach, prosto do wnętrza naszego ciała, czyli do naczynka krwionośnego, które akurat nadgryzł. To wtedy wpuszcza nam do krwi drobnoustroje i wirusy, które w sobie nosi. Kleszcza można sobie samodzielnie usunąć.
Do tego celu najlepiej nadaje się pęseta. Nie zgniatamy kleszcza, tylko mocno chwytamy za wystający odwłok, tuż przy skórze i zdecydowanym ruchem pociągamy ku górze. Nie jest ważne, czy robimy to w prawo, czy w lewo, istotny jest mocny ruch w górę. Ale uwaga: nie wykręcamy kleszcza, to w niczym nie pomaga. Chodzi o to, aby działać szybko, zdecydowanie i wyciągnąć kleszcza w całości. Kiedy wiemy, że wyjęliśmy całego kleszcza? Taki kleszcz będzie ruszał łapkami, czyli będzie żywy. Jeżeli jest martwy, należy obejrzeć miejsce po kleszczu, najlepiej przez lupę i ewentualnie pozbyć się resztek. Na koniec dezynfekujemy miejsce po ugryzieniu, myjemy ręce.
Czasem w skórze pozostaje tzw. hypostom, czyli aparat mocujący kleszcza w skórze. Ale to nie jest groźne i nie niesie ryzyka zakażenia. Po kilku dniach "wypadnie" ze skóry. To miejsce może jednak w tym czasie nieco nas swędzieć, ponieważ ślina kleszcza zawiera substancje drażniące lub uczulające.
Po wszystkim obserwujmy miejsce ukąszenia. W razie pojawienia się zaczerwienienia w miejscu ukąszenia (tzw. wędrujący rumień) zgłośmy się do lekarza. Także w przypadku takich objawów jak gorączka, bóle mięśni, osłabienie lub nadmierna senność.
W aptekach dostaniemy specjalne pęsetki ułatwiające usuwanie kleszcza, więc można się w nie zaopatrzyć na wszelki wypadek, chociaż nie jest to konieczne. Zwykłe domowe narzędzia wystarczą w zupełności. Lekarze apelują, aby nie przywozić dzieci do szpitala na wyjęcie kleszcza, możemy z powodzeniem zrobić to sami. Ponadto oczywiście nie każde ukąszenie przez kleszcze kończy się chorobą.
Idąc do lasu: