Genetyk Hi Jiankui z Południowego Uniwersytetu Nauki i Technologii w Shenzhen ogłosił 26 listopada nowinę, która wstrząsnęła światem nauki i mediami na całym świecie. Zgodnie z przekazywanymi przez niego informacjami, w Chinach niedawno urodziły się bliźniaczki (znane jako "Lulu" i "Nana"), których geny on i jego zespół zmodyfikowali jeszcze na etapie embrionalnym.
Do modyfikacji doszło ponoć w procesie zapłodnienia in vitro. Przy pomocy odkrytej przed kilkoma laty metody inżynierii genetycznej o nazwie CRISPR/Cas9 zespół naukowca miał usunąć gen CCR5, zapewniając dzieciom tym samym odporność na zakażenie wirusem HIV. Według twierdzeń chińskiego genetyka jedno z rodziców dzieci było nosicielem wirusa, natomiast dzieci są obecnie całkowicie zdrowe.
Choć cel modyfikacji wydaje się szczytny, świat nauki nie kryje oburzenia i zaniepokojenia dokonaniem, do którego przyznaje się badacz. Wśród komentarzy dominują przede wszystkim te o etyczności podjętych przez niego działań. BBC pisze na przykład o "znaczących wątpliwościach", które zgłaszają w tej kwestii naukowcy z całego świata. Badacze podkreślają często, że modyfikacje genetyczne u jednej osoby mogą istotnie wpłynąć na przyszłe pokolenia. Póki co nie potrafimy jednak dokładnie ocenić, czy wpływ ten będzie dla nas korzystny, czy wręcz przeciwnie.
Cytowana przez BBC dr Yalda Jamshidi, ekspert w dziedzinie genetyki człowieka z St. George's, University of London mówi: "Niewiele wiemy o długofalowych efektach [modyfikacji genetycznych - przyp. red.], a większość zgodziłaby się, że eksperymentowanie na ludziach w celu uniknięcia choroby, aby poprawić naszą wiedzę, jest moralnie i etycznie nie do przyjęcia".
Jak podaje Business Insider, eksperyment Hi Jiankui potępiła w liście otwartym (opublikowanym przez chiński portal Pengpai Xinwen) grupa 120 naukowców. Badacze, w większości wywodzący się z Chin, piszą w nim:
"Puszka Pandory została otwarta. Mamy jeszcze iskierkę nadziei, że uda się ją zamknąć, zanim będzie za późno".
Co ciekawe od działalności naukowca odciął się również jego macierzysty uniwersytet. W oświadczeniu, które pojawiło się na oficjalnej stronie Południowego Uniwersytetu Nauki i Technologii w Shenzhen wkrótce po ujawnieniu eksperymentu Hi Jiankui czytamy, że władze placówki były "głęboko wstrząśnięte tym wydarzeniem i podjęły w tej materii natychmiastowe kroki" w celu wyjaśnienia całej sytuacji.
W toku szybkiego wewnętrznego śledztwa udało się ustalić, że eksperyment przeprowadzono poza kampusem i nie zgłoszono go ani władzom samego uniwersytetu, ani Wydziału Biologii, w którym zatrudniony jest Hi Jiankui. Uznano ponadto, że postępowanie badacza stanowi poważne naruszenie etyki akademickiej i postanowień kodeksu uniwersyteckiego. Ogłoszono również, że w sprawie eksperymentu wszczęte zostanie śledztwo, w którym wezmą udział niezależni międzynarodowi eksperci.
Zaniepokojenie eksperymentem genetyka wyraziła również chińska państwowa komisja zdrowia. Instytucja zleciła urzędom w prowincji Guangdong, by natychmiast wszczęły dochodzenie i wyjaśniły tę sprawę.
Zobacz również: