Specjaliści podejrzewali zakażenie bakterią New Delhi u czterech pacjentów lubelskiego szpitala, jednak na razie analiza laboratoryjna pobranych od nich próbek potwierdziła, że problem dotyczy jednego z nich. U kolejnego stwierdzono inny typ bakterii, a dwa ostatnie przypadki wciąż wymagają ostatecznego potwierdzenia.
W związku z sytuacją, klinika nefrologii przy ul. Jaczewskiego wstrzymała przyjęcia nowych pacjentów na oddział, ale rzeczniczka placówki, Marta Podgórska, twierdzi, że "poza tym wszystko działa normalnie i nie ma zakazu odwiedzin".
Rzeczniczka informuje też, że w tym roku potwierdzono co najmniej 36 przypadków zakażeń bakterią New Delhi w województwie lubelskim, więc "nie jest to sytuacja nadzwyczajna". W całej Polsce, w ciągu ostatniego pół roku, Główny Inspektorat Sanitarny odnotował w sumie kilkaset takich przypadków - w poprzednim aż dwa tysiące.
Do zakażenia bakterią New Delhi dochodzi najczęściej w szpitalach. - Osoba, która jest nosicielem, może mieć tę bakterię na dłoniach i przekazać ją nawet w czasie powitania, jeśli nie będziemy dbali o higienę dłoni i myć ich choćby przed jedzeniem - tłumaczy Jan Bondar, rzecznik GIS-u. Najbardziej zagrożone są osoby o niskiej odporności i często leczące się antybiotykami.
Dlaczego jest taka groźna? To pałeczka zwykłego zapalenia płuc. Nazywana jest jednak superbakterią, ponieważ jest oporna na antybiotyki. Oznacza to, że nie można wyleczyć spowodowanych przez nią chorób - często śmiertelnie niebezpiecznych. Należą do nich zapalenie płuc, zapalenie układu moczowego, pokarmowego czy zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. W Polsce po raz pierwszy pojawiła się w Warszawie w 2011 roku.
Tydzień na Gazeta.pl. Tych materiałów nie możesz przegapić! SPRAWDŹ
Zobacz też: