Rynek "wspomagaczy" chudnięcia jest pełen specyfików i urządzeń, które w "magiczny" sposób mają zapewnić idealną sylwetkę spalając tłuszcz. Póki co jedynym skutecznym sposobem na to, by nie przybierać na wadze, wciąż pozostaje jednak ograniczanie przyswajanych kalorii i regularny ruch.
To się może wkrótce zmienić, bo naukowcom z Uniwersytetu Yale udało się opracować pigułkę, która naprawdę sprawia, że można jeść tuczące produkty i nie przytyć. Tabletka już istnieje, ale na razie została przetestowana wyłącznie na myszach.
Te, które ją dostawały, nie przytyły niemal wcale w ciągu ośmiu tygodni serwowania im bogatej w tłuszcze diety (według najnowszych doniesień, tylko one sprawiają, że tyjemy - węglowodany i białka mają być "niewinne" w tej kwestii). "Kontrolne" gryzonie, którym naukowcy nie podawali leku, stały się w tym czasie otyłe.
Jeden miesiąc życia myszy w przełożeniu na "ludzkie" tempo upływu czasu to trzy lata, więc osiem tygodni eksperymentu to odpowiednik około sześciu lat stosowania takiej diety u ludzi. Oczywiście różnimy się od nich biologicznie, jednak nasz metabolizm działa podobnie do mysiego, a badania nad pigułką nie zostały jeszcze zakończone.
Jak działa "cudowna" pigułka? Upraszczając, całe rozwiązanie bazuje na odkryciu roli dwóch konkretnych białek (o oznaczeniach NRP1 i FLT1) i zmanipulowania ich aktywności odpowiednim środkiem. Dezaktywacja lub usunięcie owych białek sprawia, że komórki jelitowe (enterocyty) odpowiedzialne za wchłanianie cząsteczek tłuszczy (i nie tylko) dosłownie się zamykają i ich "nie przyjmują".
Dzięki temu nadmiar przyswajanych z produktów spożywczych tłuszczy nie odkłada się ostatecznie w organizmie w postaci tkanki tłuszczowej. Gdzie w takim razie podziewają się owe cząsteczki, skoro nie są wchłaniane przez jelita? - Zamiast docierać do tkanek, większość tłuszczu z jedzenia jest wydalana razem z odchodami - wyjaśnia jedna ze współautorek badań, Anne Eichmann.
- Autorzy badania sami tego nie mówią, ale z ich odkrycia wynika - o ile sprawdzi się też w przypadku ludzi - że będą po prostu mogli wziąć pigułkę przed posiłkiem i zamknąć jelita na przyswajanie tłuszczu - komentuje niezwiązany z pracą naukowców z Yale profesor Alan Mackie z Uniwersytetu Leeds, który jest ekspertem w dziedzinie żywienia.
Przy okazji specjalista zauważa, że związek między niską aktywnością białek, których działanie hamuje pigułka, a chudnięciem był już obserwowany przez innych naukowców w trakcie badań dotyczących przyczyn chudnięcia kobiet z rakiem piersi. Anne
Eichmann dodaje również, że leki podobnego typu już są stosowane w leczeniu ludzi - dokładniej pacjentów z jaskrą - a ich skuteczność jest też testowana w odniesieniu do innych schorzeń. Jeśli więc opracowana przez jej zespół pigułka okaże się bezpieczna, ma szansę trafić do użytku wcześniej niż za kilkanaście lat.
- Bazując na wynikach, które otrzymaliśmy, wierzymy, że pigułka powinna być przetestowana (na ludziach - przyp.red.) jako środek wspomagający utratę wagi i w leczeniu otyłości - mówi Feng Zhang, który jest głównym autorem badań.
Czy entuzjazm naukowców oznacza, że można już zacząć się cieszyć i liczyć na cudowną tabletkę, która bez wysiłku i wyrzeczeń rozwiąże problem nadwagi? Niekoniecznie.
Dopóki jej działanie nie zostanie rzetelnie przetestowane na ludziach, wciąż nie wiadomo, jakie może mieć konsekwencje dla organizmu. - Może się na przykład okazać, że blokuje nie tylko wchłanianie tłuszczu, ale też innych substancji odżywczych występujących ich "towarzystwie" - zauważa nie związany z badaniami prof. Donald McDonald z Uniwersytetu Kalifornia.
Niezależnie od tych obaw, to znaczące odkrycie, które - w najgorszym wypadku - zainspiruje naukowców do opracowania zupełnie nowych metod walki z otyłością, która już należy do chorób cywilizacyjnych i dotyczy coraz większej liczby ludzi na świecie, w tym również dzieci.
Zobacz też: