Ebola, która w ciągu ostatnich kilku lat pochłonęła już co najmniej kilkadziesiąt tysięcy ofiar na całym świecie, znów zbiera śmiertelne żniwo. W maju ognisko epidemiczne pojawiło się w Demokratycznej Republice Konga (DRK) na obszarze prowincji Equateur Province. Teraz Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) i tamtejszy minister zdrowia, dr Olly Ilunga, informują o powrocie zabójczej choroby - tym razem w oddalonej o 2500 km prowincji Kiwu.
Według nieoficjalnych doniesień bezpośrednim źródłem nowych przypadków zarażeń ma być nieodpowiednio zabezpieczony pochówek jednej z ofiar majowej fali zachorowań na Ebolę - 65-letniej kobiety. Specjaliści stwierdzili to po tym, jak członkowie jej rodziny również okazali się nosicielami wirusa i siedmiu z nich również zmarło.
Zgodnie z najnowszymi danymi WHO, przypadków śmiertelnych z ostatnich dni jest już 36, a wszystkich 44, choć oficjalnie służbom udało się potwierdzić ostatecznie dopiero odpowiednio 9 i 17 z nich.
Sytuacja w Demokratycznej Republice Konga jest dramatyczna. Pierwsze doniesienia o kolejnych zarażonych wirusem Ebola pojawiły się zaledwie nieco ponad tydzień po tym, jak tamtejsze ministerstwo zdrowia ogłosiło, że w DRK przestały się pojawiać nowe przypadki choroby.
Co gorsza, mimo że - z powodu niedawnej aktywności choroby w kraju - na miejscu wciąż są wyspecjalizowane służby ratunkowe, opanowanie nowego ogniska epidemicznego Eboli może być tym razem o wiele trudniejsze. - Nowe ognisko pojawiło się w środowisku diametralnie różnym od poprzedniego. To strefa aktywnego konfliktu. Główną przeszkodą w niesieniu pomocy jest w tym przypadku dostanie się do chorych - mówi dr Peter Salama z WHO.
Jest jednak nadzieja i lokalne władze wierzą, że uda im się opanować sytuację. Mimo że jeszcze kilka miesięcy temu o skutecznych metodach leczenia Eboli (obecnie wciąż możliwe jest tylko łagodzenie objawów) czy pewnych szczepionkach nie było mowy, dziś w Demokratycznej Republice Konga ruszył program masowych szczepień.
Masowych to w tym przypadku pojęcie względne, bo z danych WHO wynika, że na razie dostępnych dawek rVSV-ZEBOV (taką nazwę ma szczepionka) jest w kraju dokładnie 3220. W pierwszej kolejności zostali zaszczepieni prowincjonalny minister zdrowia i prowincjonalny koordynator programu Expanded Programme on Immunization (z ang. Rozszerzony Program Immunizacji), a także pracownicy służb ratunkowych, którzy mają bezpośredni kontakt z chorymi.
Szczepionka przeciwko Eboli wciąż nie ma jeszcze nawet licencji, potrzebne są też dawki uzupełniające, ale jej twórcy i dystrybutor obiecują, że dostarczą więcej rVSV-ZEBOV do tego kraju.
Minister zdrowia Demokratycznej Republiki Konga pokłada w niej duże nadzieje. - Szczepionki są bardzo ważnym narzędziem w walce z Ebolą. Dlatego naszym priorytetem było ich jak najszybsze dostarczenie na miejsce, żeby chronić pracowników służby zdrowia i mieszkańców - komentuje dr Oly Ilunga.
Biorąc pod uwagę sytuację zdrowotną, polityczną (konflikt) i geograficzną, z pewnością nie tylko on liczy na skuteczność szczepionki. Kiwu zamieszkuje około milion osób, a do tego prowincja graniczy z dwoma krajami - Rwandą i Ugandą, z którymi łączą ją intensywne stosunki handlowe, za czym idzie spory ruch graniczny.
Walkę z Ebolą w Demokratycznej Republice Konga cały czas wspiera i nadzoruje WHO. Organizacja uczestniczy w negocjacjach z producentami szczepionek, zapewnia ich bezpieczny transport i pomaga w dystrybucji.
- Jesteśmy dumni z regionalnej solidarności, która uwidacznia się w wysiłkach związanych z organizacją masowych szczepień. Jesteśmy też pewni, że siła całego afrykańskiego regionu zademonstruje się jeszcze raz w walce z obecną falą zachorowań - podsumował dr Matshidiso Moeti, regionalny dyrektor WHO w Afryce.
Zobacz też: