W samej Polsce na przeszczep płuc co miesiąc czeka około 80 osób. W porównaniu z liczbą zachorowań na grypę czy inne choroby zakaźne to oczywiście niewiele, ale stan, w którym jedynym ratunkiem dla pacjenta są nowe organy, jest niezwykle poważny.
Dotąd jedyną szansą dla takich osób było znalezienie odpowiedniego dawcy, a to nie jest łatwe. Płuca, z oczywistych względów, pobiera się wyłącznie od martwych osób, ich rodziny muszą wyrazić na to zgodę, a same narządy być zdrowe i pasujące do biorcy (dawca i biorca powinni mieć m.in. podobny wzrost, wagę i budowę ciała). Dalej - jeśli nawet znajdzie się odpowiedni dawca, zawsze istnieje ryzyko odrzucenia przeszczepu.
Współczesna medycyna szuka sposobów, by zastąpić tak niepewne metody lepszymi. Stąd rozwój takich dziedzin jak inżynieria biomedyczna, która skupia się m.in. na wytwarzaniu w warunkach laboratoryjnych organów jak najbardziej przypominających te ludzkie.
Zajmują się tym m.in. naukowcy z University of Texas Medical Branch w USA. Badacze właśnie wydali publikację, z której wynika, że osiągnęli spory sukces na tym polu. Wyhodowali w laboratorium płuca, które następnie przeszczepili czterem świniom.
Po dwóch miesiącach od operacji zwierzęta czują się bardzo dobrze, co daje ogromną nadzieję, że to rozwiązanie przysłuży się ludziom. Ostatecznie to oczywiście my mamy skorzystać na rozwoju technologii pozwalającej wytwarzać organy "na życzenie".
Jak w ogóle hoduje się płuca w laboratorium?
To skomplikowany proces, który napotyka na wiele przeciwności. Jedną z podstawowych bolączek inżynierii narządów jest to, by w obrębie nowego organu rozwinęła się sprawna "mikrosieć" naczyń krwionośnych. Z jednej strony musi ona pozwalać na swobodny przepływ krwi i innych płynów ustrojowych przez tkankę narządu, by ta nie obumarła. Z drugiej sieć musi być równocześnie wytrzymała na tyle, by organ znosił rożnego rodzaju "fizjologiczne naciski" i nie dochodziło do przecieków wspomnianych płynów.
W uproszczeniu, naukowcy z Teksasu poradzili sobie z tym wyzwaniem wykorzystując do tego m.in. cukier, detergent i materiał biologiczny, który pozyskali przez pneumonektomię. To zabieg usunięcia jednego płuca (w sumie badacze usunęli ich cztery - po jednym od każdej świni, którym później je przeszczepiali). Wykonuje się go m.in. u osób ze zmianami nowotworowymi lub w zaawansowanym stadium gruźlicy.
To właśnie te płuca stały się podstawą do stworzenia "rusztowań" dla nowych narządów. Po ich oczyszczeniu z pomocą mieszanki wspomnianego cukru oraz detergentu ze wszystkich komórek i krwi, pozostały jedynie białkowe szkielety.
Te zostały umieszczone w pojemnikach zawierających specjalną mieszankę substancji odżywczych. Następnie naukowcy dodali do "rusztowań" komórki pobrane z płuc przyszłych biorców i pozostawili całość na 30 dni, by nowe narządy urosły.
Tak wyhodowane narządy przeszczepili czterem świniom. Okazało się, że już w ciągu pierwszych dwóch tygodni od transplantacji przeszczepione płuca zaczęły tworzyć wytrzymałe sieci naczyń krwionośnych, które są niezbędne do tego, by organy nie obumarły.
Po dwóch miesiącach od operacji naukowcy nie zaobserwowali żadnych oznak odrzucenia nowych narządów. Świnie wciąż pozostają jednak pod ich baczną obserwacją, bo badacze chcą wiedzieć, jak nowe płuca będą się u nich sprawdzać w dłuższej perspektywie. Szacują przy tym, że jeśli ich eksperyment ze świniami zakończy się sukcesem, będą mogli hodować w laboratorium sprawne płuca dla ludzi już za 5-10 lat.
Narządy wytworzone z pomocą metod inżynierii biomedycznej to "święty Graal transplantologii", nad którym głowią się naukowcy na całym świecie. Dlaczego? Bo są hodowane przy użyciu komórek biorcy, co zwiększa szanse na to, że jego organizm uzna je za "swoje" i nie odrzuci przeszczepu. Oprócz tego można by je wytwarzać wtedy, kiedy jest potrzeba, a nie liczyć na odpowiedniego dawcę.
Źródła: Futurism, Science Translational Medicine.
Zobacz też: