Jusznica deszczowa (Haematopota pluvialis) to niewielki owad (zwykle ma najwyżej 1 cm długości) z rodziny bąkowatych, która uprzykrza życie ludziom i zwierzętom od maja do jesieni. Ani bąk, ani giez nie są poprawnymi określeniami, choć tak właśnie najczęściej się na nią mówi.
Muchy końskie (to też nazwa potoczna, ale już nieco bliższa prawdy - jusznica należy do rodziny muchówek i faktycznie żeruje m.in. na koniach) są szczególnie aktywne w lipcu i sierpniu. Tak naprawdę jednak po prostu lubią wysokie temperatury i wilgoć.
Jeśli więc wiosną albo jesienią jest gorąco, też można się spodziewać ich "towarzystwa", zwłaszcza, że to bardzo pospolity gatunek, który występuje na terenie całego kraju i można się z nim zetknąć nawet w mieście.
Niepozornie. Ich długość nie przekracza 11 mm, a samo ciało jest wąskie i wydłużone. Mają szary kolor, z ciemniejszymi pasami na tułowiu i brązowym wzorkiem na skrzydłach. Do tego ciemne czułki na głowie i sześć nóg. Najłatwiej rozpoznać je po oczach - te u samic mienią się na fioletowo i mają "szlaczki" w jaskrawozielonym i pomarańczowym odcieniu. Te u samców są po prostu szare, ale ich nie należy się obawiać, bo nie atakują ludzi.
Samice muchy końskiej mają wyjątkowe, kolorowe oczy, dzięki którym można je odróżnić od samców Fot. Hectonichus/Wkimedia Commons/CC BY-SA 3.0
Upodobanie do wilgoci sprawia, że te owady szczególnie dają się we znaki tam, gdzie w wakacje wypoczywa większość ludzi, czyli nad wodą. Nie ma znaczenia, czy to sztuczny staw, jezioro, rzeka czy basen, a nawet bagno, torfowisko czy leśne mokradła - obecność wody, a jeszcze lepiej wilgotna skóra po wyjściu z niej, to wyjątkowo skuteczny wabik dla końskich much.
Co gorsza, często atakują chmarami i są w tych atakach bezwzględne, a do tego bardzo płochliwe, więc trudno je trafić i "ubić". Zwłaszcza, że cechuje je spora wytrzymałość i jedno niedbałe "pacnięcie" na pewno nie załatwi sprawy. Jusznica najczęściej będzie więc atakować do skutku albo swojej śmierci.
Podobnie jak w przypadku komarów, tak i u gzów "tymi złymi" są samice. To one szukają żywiciela, od którego mogłyby wyssać krew potrzebną do rozwoju jajników i późniejszego wykształcenia się jaj. Samce żywią się raczej sokami roślin. Za to ulubionymi ofiarami samic bąków są duże, ciemno ubarwione ssaki, w tym ludzie.
Muchy końskie, w przeciwieństwie do chociażby równie krwiożerczych kleszczy, mają oczy i jak najbardziej z nich korzystają w poszukiwaniu żywiciela. Dlatego warto mieć to na uwadze, kiedy wybieramy się nad wodę albo jest upał, i nie zakładać ubrań w ciemnych kolorach. To co prawda może niewiele pomóc, bo te owady przyciąga też ruch, odbijające światło powierzchnie, ciepło i dwutlenek węgla, który wydychamy, jednak każdy choć trochę skuteczny sposób na ich uniknięcie jest dobry.
Jusznicę deszczową przyciąga ciemne ubarwienie, ruch, światło i dwutlenek węgla Fot. Hectonichus/Wkimedia Commons/CC BY-SA 3.0
Każdy, kto miał styczność z jusznicami wie bowiem, że ich ugryzienie jest bardzo bolesne. Nic dziwnego, bo ich aparat gębowy jest wyposażony w silne żuwaczki i szczęki, którymi dosłownie rozcinają skórę, by dostać się do krwi. Następnie do tak powstałej ranki wpuszczają swoją ślinę, która ma właściwości zapobiegające krzepnięciu krwi i ją wypijają.
Ból to niestety nie jedyne, czego należy się obawiać w zetknięciu z końskimi muchami. Ich ugryzienia mogą skończyć się podrażnieniami skóry i sporą opuchlizną. W przypadku osób, które są uczulone na ich ślinę (a konkretniej jej składnik, który zapobiega krzepnięciu krwi) może dojść do silnej reakcji alergicznej, a nawet szoku anafilaktycznego. Ten ostatni zdarza się na szczęście rzadko, choć może być śmiertelny.
Jak dotąd wiadomo o jednym tak ekstremalnym przypadku. Ofiarą muchy końskiej padł 48-letni Brytyjczyk Andrew Batty, która ugryzła go, kiedy pomagał swojej córce zajmować się jej koniem. Według doniesień mężczyzna zmarł w ciągu kilkunastu minut od ugryzienia.
Tym, co przeciętnego człowieka powinno martwić bardziej niż ewentualna nagła śmierć spowodowana ukąszeniem gza, jest co innego. Te uciążliwe owady mogą przenosić bakterie wąglika, tularemii (choroba atakująca drogi oddechowe i węzły chłonne), wirusa polio, czyli choroby Heinego-Medina (porażenie dziecięce), a także pasożyty z rodzaju świdrowców (pasożytujących we krwi) i nicieni (glisty i owsiki).
Szczęśliwie w większości przypadków zetknięcie z końskimi kuchami kończy się jednak krótkotrwałym, choć silnym bólem i opuchlizną. Tę można potraktować np. Altacetem (octanowinianem glinu) albo innym środkiem bez recepty. Jeśli jednak po ukąszeniu przez jusznicę pojawią się takie objawy jak ból stawów, gorączka, dreszcze lub zaburzenia rytmu serca, należy najszybciej jak to możliwe wybrać się do lekarza.
Mucha końska - jak się przed nią chronić? Niestety, jedyny sposób to unikanie miejsc, w których żeruje i noszenie ubrań z długimi rękawami i nogawkami Fot. Danny Steaven/Wikimedia Commons/CC BY-SA 3.0
Niestety, nie ma żadnych skutecznych metod ochrony przed tymi owadami. Jedyny sposób to noszenie jasnych ubrań z długimi rękawami (gzy najczęściej atakują ramiona) i nogawkami oraz unikanie miejsc, w których żerują.
Żadne kremy ani spreje na owady nie pomogą (oprócz preparatów na bazie permetryny, czyli syntetycznego insektycydu stosowanego w rolnictwie do ochrony roślin uprawnych przed szkodnikami. Smaruje się nią zwierzęta hodowlane narażone na ataki muchy końskiej, a ludzie mogą ją stosować wyłącznie na okrycie wierzchnie).
Trudno jednak stosować się do tych zaleceń latem, w trakcie wypoczynku nad wodą. Co prawda jusznice atakują tylko w ciągu dnia, ale biorąc pod uwagę, że o zmroku na żer wyruszają komary, to niewielka pociecha.
Co innego, kiedy chcemy uniknąć ich wlatywania do domu. Tu sprawę załatwią po prostu szczelne moskitiery na oknach i drzwiach albo lampa owadobójcza.
Źródła: Influential Points, Journal of Vector Ecology, Insektpol, Świat Makro i in.
Zobacz też: