W magazynie Nature Medicine pojawiła się publikacja, w której opisano niezwykły przypadek Judy Perkins cierpiącej na zaawansowaną postać raka piersi (sutka). Choroba rozwinęła się u 52-latki do stanu, w którym lekarze nie dają pacjentom więcej niż kilka, kilkanaście tygodni życia. Co gorsza, organizm pacjentki nie reagował na chemioterapię ani inne sposoby leczenia.
Mimo to specjalistom udało się doprowadzić do całkowitej remisji raka i kobieta już od ponad 22 miesięcy jest zdrowa. Jak to zrobili? Dzięki nowej metodzie immunoterapii. Sama immunoterapia polega na aktywacji układu odpornościowego pacjenta po to, by użył własnych mechanizmów obronnych do zwalczenia nowotworu, alergii lub innych chorób.
W przypadku raka wciąż jest to stosunkowo nowy rodzaj terapii sam w sobie, który jednak szybko zyskuje na popularności ze względu na swoją skuteczność. Specjaliści, którzy zajęli się 52-latką, zdecydowali się na wykorzystanie jednej z metod immunoterapii. Wybrali tę, która bazuje na wszczepieniu do organizmu specjalnie zmutowanych komórek odpornościowych.
Chodzi głównie o limfocyty T, które są najbardziej skuteczne w walce z nowotworami czy infekcjami. W przypadku raka układ odpornościowy zawodzi, bo organizm nie rozpoznaje komórek rakowych. Stąd limfocyty T trzeba odpowiednio "wytresować" albo dobrać te najlepsze tak, by je zauważały, atakowały i zwalczały.
To właśnie zrobili eksperci, którzy doprowadzili do remisji raka u Judy. By tego dokonać, pobrali od niej wycinki guza, które posłużyły do dwóch celów:
Następnie specjaliści w skomplikowanym procesie, który wymaga użycia "katalogu" konkretnych białek (takich, które odpowiadają profilowi mutacji obserwowanych w guzie), zidentyfikowali komórki odpornościowe o największym potencjale i skuteczności.
Mając taką "bazę najlepszych z najlepszych" limfocytów T, powielili je i stworzyli miliardy ich "kopii". Po tym wystarczyło ponownie wprowadzić je do organizmu 52-latki razem z dodatkowymi elementami, w tym przeciwciałem o nazwie anty-PD1 i IL2-cytokiną (cytokiny to białka, które wpływają na wzrost i pobudzenie komórek biorących udział w reakcji odpornościowej), które są wykorzystywane w terapiach leczących nowotwory.
Taki spersonalizowany "koktajl" komórek i leków sprawił, że u Amerykanki z Florydy nastąpiła remisja choroby, a wszystkie guzy zniknęły w ciągu roku od rozpoczęcia terapii. Teraz, po niemal dwóch latach, pacjentka jest wciąż obserwowana i zdrowa.
Z punktu widzenia nauki to bardzo ważny, choć wyjątkowy przypadek. Oprócz niej w ostatnich latach udało się w podobny sposób uratować dwójkę innych pacjentów, z których jeden cierpiał na zaawansowaną formę raka wątroby, a drugi jelita. Poza tym specjaliści próbowali leczyć tą metodą też kilku innych chorych, jednak tylko w przypadku 52-latki terapia zadziałała w 100 procentach.
Dlaczego? To wymaga dalszych badań, ale całkowite wyleczenie Amerykanki wyznacza nowy kierunek w poszukiwaniach skutecznych metod walki z rakiem. I to tym najgroźniejszym, bo z przerzutami (naukowcy opisujący przypadek 52-latki zaznaczają, że immunoterapia polegająca na "hodowaniu" skutecznych limfocytów T jest bardziej efektywna w przypadku nowotworów, które zaatakowały również inne organy).
Samo przeciwciało anty-PD1 czy IL2-cytokina są stosowane w leczeniu raka już od jakiegoś czasu, ale ich historia pokazuje, że nie zawsze są efektywne. Dlatego historia Judy Perkins, u której nastąpiła remisja tak zaawansowanej postaci raka piersi, może się okazać nową nadzieją dla innych chorych.
Źródła: Nature Medicine, Reddit, Washington Post.
Zobacz też: