Trend na unikanie laktozy w produktach spożywczych to pokłosie informacji, która w ostatnich latach trafiła do szerszej świadomości. Dorośli ludzie trawią cukier mleczny słabiej niż niemowlęta, a u części ta zdolność całkowicie zanika. Nie znaczy to jednak, że wszyscy powinni jej unikać.
Laktoza, czyli cukier mleczny, to dwucukier składający się z glukozy i galaktozy. W naturalnej postaci występuje jedynie w mleku ssaków. Jest źródłem łatwo przyswajalnej energii, stymuluje rozwój zmysłu smaku, wpływa na gospodarkę hormonalną i regulację łaknienia.
Można ją znaleźć przede wszystkim w mleku (krowim, kozim, owczym i sproszkowanym), a także w jogurtach, kefirze, maślance, serach (białym, żółtym, fecie), serkach homogenizowanych, wiejskich i topionych, lodach, śmietanie i innych produktach mlecznych.
Do prawidłowego przetrawienia laktozy potrzebna jest laktaza, czyli enzym rozkładający ją na cukry proste. Jeśli organizm wytwarza go mało lub wcale i nie radzi sobie z trawieniem laktozy, mówimy o jej nietolerancji. Ta zwykle jest nabyta i wynika ze zniszczenia nabłonka oraz kosmków jelita cienkiego.
CZYTAJ WIĘCEJ >> Laktoza - co to jest i na czym polega jej nietolerancja?
U Azjatów nietolerancja laktozy faktycznie jest bardzo powszechna, ale u narodowości mieszkających w Europie - w tym w Polsce - wręcz przeciwnie (dotyczy tylko ok. 5-17 proc. dorosłych). Ma to związek z tym, że w przeszłości mięso, mleko i bazujące na nim produkty stanowiły ważną część diety mieszkańców tego rejonu, przez co ewolucyjnie jesteśmy lepiej przystosowani do trawienia laktozy.
Tymczasem sprzedaż nabiału pozbawionego laktozy rośnie. Według dwóch specjalistów, prof. Włodzimierza Bednarskiego i prof. Zygmunta Zandera z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, to niepokojący trend. W rozmowie z Portalem Spożywczym eksperci wyjaśniają, dlaczego.
- Gdybyśmy założyli, że wszyscy będziemy konsumować wyłącznie produkty bez laktozy, to nasz enzym odpowiedzialny za jej trawienie rozleniwi się i przestanie być aktywny. W sensie ewolucyjnym uwstecznimy się - zauważa prof. Bednarski. Innymi słowy sami zafundujemy sobie nietolerancję.
Specjalista uważa, że spożywanie nabiału bez laktozy działa "na szkodę konsumentów". Trend na taką dietę ma według niego "sens tylko marketingowy", bo białka wprowadzane do żywności w zastępstwie laktozy mogą szkodzić bardziej niż ona sama. Jako przykład podaje galaktozę, która również może nie być trawiona już przez niemowlęta, ale skutki tej nietolerancji są o wiele poważniejsze.
Tym, którzy cierpią na nietolerancję cukru mlecznego i chcą ją zwalczyć zaleca, by stopniowo zwiększać spożycie zawierających go produktów. W ten sposób organizm przyzwyczai się do jego trawienia.
Wypowiedź eksperta uzupełnia prof. Zander. Specjalista radzi, by w takiej sytuacji włączyć do diety produkty fermentowane, co ma być zdrowsze dla organizmu. Samą modę na żywność bez laktozy uważa za wykorzystywanie niewiedzy konsumentów.
Obaj specjaliści zaznaczają, że najważniejszy jest rozsądek. - Większość konsumentów uważa, że produkt bez laktozy jest lepszy niż normalny, a to tak nie jest. On jest lepszy tylko dla osób, które rzeczywiście mają stwierdzoną nietolerancję laktozy. Innym może to tylko zaszkodzić – podsumowuje prof. Bednarski.
Zobacz też: