Tylko w Polsce co roku notuje się około trzech tys. nowych przypadków zachorowań na raka jajnika. Zaledwie u 30 proc. kobiet udaje się opanować rozwój tej choroby na tyle, że 10 lat po postawieniu diagnozy nadal żyją.
Wysoka śmiertelność to efekt tego, że współczesna medycyna wciąż nie dysponuje rozwiązaniami, które standardowo pozwalałyby wykryć ten typ raka odpowiednio wcześnie.
Ta sytuacja ma szansę wreszcie ulec zmianie dzięki odkryciu dokonanym przez międzynarodową grupę naukowców na czele z profesorem onkologii i lekarzem pracującym w Johns Hopkins Kimmel Cancer Center, Victorem Velculescu.
Okazuje się, że brak postępu w wykrywaniu i leczeniu raka jajnika może być efektem tego, że przez ostatnie dekady lekarze szukali jego objawów w nieodpowiednim miejscu.
Z ich badań na niewielkiej grupie kobiet wynika, że ten typ nowotworu można wykryć o wiele wcześniej w jajowodach, a nie w samych jajnikach. Jak? To skomplikowany proces, którego podstawą jest przebadanie próbek pobranych z jajników i jajowodów w poszukiwaniu konkretnej zmiany w kodzie genetycznym, a dokładniej braków w 17 chromosomie.
Dołącz do Zdrowia na Facebooku!
Naukowcy odkryli je u wszystkich poddanych badaniom pacjentek - tych, u których już zdiagnozowano raka jajników i takich, którym jajniki wycięto prewencyjnie ze względu na duże genetyczne ryzyko zapadnięcia na tę chorobę. Nie znaleziono ich natomiast w próbkach zdrowych tkanek.
Zanim będzie można mówić o przełomie w diagnozowaniu raka jajnika, rezultaty badań muszą zostać potwierdzone na większej grupie badawczej. Jeśli to nastąpi, znaczący spadek śmiertelności cierpiących na ten nowotwór kobiet będzie kwestią czasu.
Zobacz też:
Źródła: Science Alert, Nature, Hopkins Medicine.