Obecnie do wykrywania zawału serca na całym świecie wykorzystuje się przede wszystkim elektrokardiografię (EKG). To badanie bywa jednak zawodne w "wyłapywaniu" powszechnie występujących mniejszych, choć również zagrażających życiu zawałów.
Badanie krwi na zawartość troponiny (białek regulujących pracę serca) w osoczu też ma swoje wady, bo nieraz trzeba je powtórzyć po kilku godzinach, by jednoznacznie stwierdzić zawał. Z tego powodu aż dwie trzecie pacjentów z bólami klatki piersiowej trafia na pogotowie niepotrzebnie, co jest kosztowne i blokuje miejsca w szpitalu.
Dołącz do Zdrowia na Facebooku!
Rozwiązaniem tych problemów ma być badanie krwi na obecność konkretnego rodzaju białka o nazwie cMyC (z ang. cardiac myosin-binding protein C), którego poziom wzrasta o wiele szybciej i intensywniej niż w przypadku troponiny.
Zespół naukowców z King's College London, który stoi za opracowaniem testu, na razie przetestował jego skuteczność na dwóch tys. pacjentów. Według BBC z na tyle dużym sukcesem, że w Wielkiej Brytanii już mówi się o tym, ile oszczędności służbie zdrowia przyniesie jego powszechne stosowanie.
Dzięki temu, że polega na prostym pobraniu krwi, a wyniki są dostępne już od 15 do 30 minut po jego przeprowadzeniu, lekarz jest w stanie postawić szybką i nierzadko pewniejszą diagnozę. Do tego pacjent nie musi spędzać w szpitalu wielu godzin i tym samym zajmować niepotrzebnie miejsca.
Zobacz też:
Są małe szanse, że umrzesz na to, czego najbardziej się boisz. Pokazuje to ta jedna infografika
Zawał i udar: podstępni zabójcy Polaków i Polek
Źródło: BBC.com