Związek pomiędzy zarażeniem HPV, czyli wirusem brodawczaka ludzkiego, a zachorowaniem na raka szyjki macicy jest w światowej medycynie uznawany za pewnik. Badacze z Australii postanowili przyjrzeć się uważniej temu powiązaniu, co doprowadziło ich do odkrycia mogącego uratować wiele - zwłaszcza młodych - kobiet.
W ciągu trwających dziesięć lat badań grupa naukowców pod przewodnictwem dr Julii Brotherton i dr. Sepehra Tabrizi'ego przebadała setki próbek tkanek pobranych od chorujących na ten typ nowotworu kobiet. Okazało się, że niemal 80 proc. z nich jest nosicielkami HPV typu 16 i 18, które należą do najgroźniejszych, a zarazem najczęściej występujących. Jednak kolejne 16 proc. było zarażonych wirusem typu 31, 33, 45 lub 52, a reszta jeszcze innymi.
Na całym świecie, w tym w Australii i Polsce, jako zabezpieczenie przed rakiem szyjki macicy stosuje się szczepionkę dwuwalentną, chroniącą tylko przed dwoma typami HPV - 16 i 18, albo czterowalentną, która dodatkowo chroni jeszcze przed wirusem typu 6 i 11.
Wprowadzenie do powszechnego obiegu ulepszonej, dziewięciowalentnej szczepionki pozwoliłoby więc zapobiec wielu zachorowaniom. Australijscy naukowcy szacują, że ogółem mogłaby uchronić przed rakiem aż 93 proc, kobiet - tych, które są nosicielkami któregoś z czterech najpopularniejszych typów wirusa oraz pięciu kolejnych.
Taka szczepionka istnieje, ale jest trudno dostępna. Nazywa się Gardasil 9 i w Polsce nie jest refundowana - władze płacą tylko za cytologię, która nie wykrywa HPV, tylko ewentualne komórki, w których wystąpiły zmiany w wyniku infekcji. Natomiast szczepionkę finansują tylko niektóre samorządy, więc trzeba szukać jej na własną rękę.
Najłatwiej zaszczepić się prywatnie - to jednak koszt ponad 500 złotych. Należy przy tym pamiętać, że jest przeznaczona tylko dla osób w wieku od 9 do 26 lat. Nie ma natomiast przeciwwskazań w stosowaniu przez tych, którzy zostali wcześniej zaszczepieni czterowalentną wersją.
Zobacz też:
Cytologia - dlaczego jest taka ważna?