Badania przeprowadzone w 77 krajach nie pozostawiają wątpliwości - antybiotyki przeciwko rzeżączce sprawiły, że choroba stała się trudna, a w niektórych przypadkach nawet niemożliwa do wyleczenia.
Co roku rzeżączką zaraża się aż 78 milionów osób. Skąd ta ekspansja trudnej do leczenia odmiany choroby? WHO wymienia kilka czynników: rzadsze używanie prezerwatyw, coraz większa urbanizacja, powszechność podróży, złe diagnozowanie rzeżączki i, co za tym idzie, jej nieefektywne leczenie.
"Bakterie, które wywołują rzeżączkę, są szczególnie sprytne. Za każdym razem, gdy stosujemy przeciwko nim nowy rodzaj antybiotyku, ewoluują, żeby go pokonać" - mówi doktor Teodora Wi, kierownik ds. medycznych w zakresie reprodukcji w WHO.
Dołącz do Zdrowia na Facebooku!
Doniesienia o "nieuleczalnej" rzeżączce pochodzą głównie z krajów wysokorozwiniętych - nie oznacza to jednak, że w tych biedniejszych problem nie istnieje. Niekompletne dane wynikają najprawdopodobniej z braku czy niedostatków narzędzi diagnostycznych. "To może być czubek góry lodowej" - stwierdza doktor Wi.
Inna nazwa rzeżączki to tryper. Wywołuje ją bakteria, dwoinka rzeżączki. Najczęściej dochodzi do zarażenia drogą płciową, zdarza się jednak, że bakteria przyczai się w miejscach codziennego użytku, na przykład na ręczniku. Zakażenie rozpoczyna się zwykle w obrębie narządów płciowych, może się jednak przenieść w okolice odbytu czy na gardło. Początkowe objawy u kobiet to ból przy oddawaniu moczu i upławy; pierwsze symptomy u mężczyzn to również ból (zarówno podczas oddawaniu moczu, jak i wzwodzie), pieczenie oraz ropny lub śluzowy wyciek z cewki moczowej. Z czasem choroba może przybrać bardzo poważną postać i przekształcić się w zapalenie pęcherza moczowego, narządów układu rozrodczego i stawów; zdarza się, że dochodzi do sepsy (uogólnionego zakażenia krwi) albo zapalenia mięśnia sercowego! Powikłania po rzeżączce są szczególnie groźne dla kobiet; obejmują ciążę pozamaciczną, zapalenie przydatków czy nawet niepłodność. Więcej o rzeżączce przeczytasz tutaj.
Od czasu opublikowania raportu WHO głośno jest przede wszystkim o tym, że za rozplenienie się superbakterii rzeżączki winę ponosi seks oralny. To po części prawda - rzeżączką można się zarazić bowiem nie tylko przez seks waginalny czy analny. Nie należy jednak demonizować - nagłówki w stylu "Strzeż się seksu oralnego" to silna nadinterpretacja komunikatu wypuszczonego przez WHO.
Mimo wszystko to dobra okazja do przypomnienia, że należy się zabezpieczać nie tylko podczas "tradycyjnego" seksu. Współżycie oralne, tak samo jak każde inne, może mieć przykre i groźne konsekwencje. Rzeżączka to nie wszystko, co na nas czyha; istnieje również ryzyko zarażenia się kiłą, chlamydiozą, wirusem opryszczki pospolitej czy wirusem brodawczaka ludzkiego. Prawdopodobieństwo zakażenia się wirusem HIV jest małe, ale jednak istnieje i nie można go zlekceważyć. Najprostszym sposobem na uchronienie się przed chorobami jest stosowanie prezerwatyw - tak, również podczas seksu oralnego (więcej przeczytasz w tekście "Seks oralny - jak się przygotować, co robić, przed czym mieć się na baczności?").
W komunikacie prasowym WHO jasno stwierdza, że szukanie kolejnego lekarstwa na rzeżączkę nie leży w interesie firm farmaceutycznych. Leki bierze się bowiem przez krótki okres i z czasem przestają działać, nie zapewniają więc stałego źródła dochodu. W odpowiedzi na niekorzystną sytuację rynkową organizacja Drugs for Neglected Diseases initiative (DNDi) oraz WHO rozpoczęły projekt non-profit, w trakcie którego będą prowadzone badania nad wynalezieniem innowacyjnego leku na rzeżączkę.
Źródła: BBC, The Guardian, PLOS Medicine, WHO