Ruszamy do lasów po grzyby. Będą ofiary? Dzieci najbardziej zagrożone

Niby nauka nie poszła w las i od kilku lat poważnych zatruć grzybami jest w Polsce niewiele. Nie wolno jednak zapominać, że niemal 160 gatunków grzybów występujących w Europie może doprowadzić do zgonu. W Polsce w zasadzie zabójca jest jeden. I wcale nie nazywa się sromotnik.

Więcej tematów sezonowych na Gazeta.pl

Wydawałoby się, że są takie grzyby jadalne, niejadalne i trujące, które wszyscy znamy, więc do pomyłki dojść nie może. Tymczasem te zdarzają się nawet w przypadku charakterystycznego muchomora plamistego, kurki czy rydza. Trujący muchomor jest brany za czubajkę kanię, kurka (pieprznik jadalny) mylona z lisówką pomarańczową, a mleczaj rydz z mleczajem wełnianką, który może doprowadzić do poważnych dolegliwości żołądkowo-jelitowych (w pakiecie wymioty i biegunka). Przykładów groźnych pomyłek jest zresztą więcej, a najprostszy sposób na ich uniknięcie, to rezygnacja ze zbierania grzybów z blaszką pod kapeluszem. Wprawdzie i wśród tych z gąbką ("rurkami") znajdują się grzyby niejadalne, ale w najgorszym wypadku narazimy się na zniszczenie potrawy (będzie niesmaczna). Blaszki tymczasem bywają zabójcze.

Niebezpieczne grzybobranie? Lepiej jest!

To mit, że wpadka na grzybach zdarza się tylko niedoświadczonym grzybiarzom. Niestety, także najpoważniejsze zatrucia przytrafiają się osobom od lat zbierającym grzyby, przeceniającym swoje umiejętności. Niestety, ofiarami nadmiernej pewności siebie niektórych grzybiarzy padają ich bliscy, a nawet osoby obce, zaopatrujące się w grzyby z nielegalnego źródła (np. straganu przy drodze, gdy sprzedawca nie ma wymaganego atestu z sanepidu). Toksykolodzy nieraz byli świadkami niewyobrażalnego dramatu ojca czy babci, którzy sami z zatrucia wyszli, ale ich dziecko czy wnuczek mieli mniej szczęścia. Ciężkie zatrucie grzybami u dziecka nawet w co drugim przypadku kończy się zgonem, a niestety, grzybiarz jest czasem jak saper - myli się tylko raz.

Jaki będzie ten sezon? Trudno powiedzieć. Pewnie nikt głowy nie da, że bez ofiar, chociaż w ostatnich latach było generalnie nieźle. Jeszcze kilkanaście lat temu grzyby leśne w Polsce zbierały rok w rok śmiertelne żniwo, a ciężkie zatrucia, wymagające co najmniej leczenia szpitalnego, zdarzały się setkom rodaków. Obecnie zatruć jest od kilku do kilkudziesięciu rocznie. Przykładowo: wg Głównego Inspektoratu Sanitarnego w 2019 roku zatruło się 27 osób (25 wymagało hospitalizacji), w 2017 roku - 24, w 2015 - odnotowano tylko dziewięć poważnych zatruć. Miewamy nawet całe sezony bez zgonów, ale ubiegłoroczna tragedia afgańskich dzieci z ośrodka dla uchodźców w Dębaku k. Warszawy, które zatruły się grzybami, boleśnie przypomniała, jak niebezpieczne może być ich spożycie.

Chociaż specjaliści podkreślają, że statystyki GIS teoretycznie mogą być niepełne (np. nie uwzględniają zatruć lżejszych, o niejasnej przyczynie lub tych, do których dochodzi poza sezonem, w wyniku zatrucia np. przetworami, a także odroczonych w czasie konsekwencji zatrucia), tendencja jest niewątpliwie taka, że na grzybach jesteśmy ostrożniejsi.

Skąd ta generalna poprawa sytuacji? Wydaje się, że nauka tym razem nie poszła w las i prowadzone przez lata działania edukacyjne przyniosły pewne efekty. Wiele zmieniła coraz powszechniej stosowana zasada - nie zbierać grzybów z blaszkami pod kapeluszem. Czasem jeszcze powielany jest mit, że najbardziej trujący w Polsce grzyb "szatan" ma gąbkę pod kapeluszem. Coraz więcej osób jednak wie, że to bujda, a nieszczęścia wiążą się z blaszkami.

Prawdziwy borowik szatański (Boletus satanas) występuje w naszym kraju bardzo rzadko i nieznane są przypadki zatrucia właśnie nim. Gatunek uznawany często za "szatana" to goryczak żółciowy. Nie da się go zjeść: jest tak gorzki, że jeden zepsuje całe danie. A jeśli już ktoś się uprze, to najwyżej rozboli go brzuch. Goryczak jest niejadalny, ale nie jest trujący.

Zobacz wideo

Muchomor i gąski

Na terenie Europy występuje ok. 5 tysięcy gatunków grzybów, z czego spożycie jednego z ok. 160 gatunków może doprowadzić do zgonu. Zdecydowana większość trucicieli wygląda tak, że nikt nie włożyłby ich do garnka. Zatrucia dotyczą realnie kilkunastu gatunków, głównie muchomorów. Warto jednak pamiętać, że nawet krowiak podwinięty, znany też jako olszówka, uznawany jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku za grzyb warunkowo jadalny (odpowiednio przyrządzony miał tracić toksyny), bywa zabójcą. Układ odpornościowy niektórych osób reaguje bowiem nieprawidłowo na jego składniki: wytwarza przeciwciała przeciwko ludzkim krwinkom, doprowadzając do ich sklejania, a w efekcie wyłączenia funkcji najważniejszych narządów.

Ponad 90 proc. śmiertelnych zatruć w Polsce było spowodowanych spożyciem muchomora zielonawego (Amanita phalloides), nazywanego niepoprawnie sromotnikiem lub muchomorem sromotnikowym. Sromotnik to inny grzyb, charakterystyczny, śmierdzący, raczej nikt się na niego nie skusi. "Muchomor sromotnikowy" to nazwa przestarzała podstępnego zabójcy, ale na tyle silnie zakorzeniona, że nawet specjaliści od systematyki grzybów czasem nadal ją stosują, by było wiadomo, o którego grzyba chodzi.

Muchomora zielonawego mylimy czasem z czubajkami kaniami, gąskami zielonkami (we Francji czy Niemczech też uznawanymi za grzyby trujące, obwinianymi nawet za zgony), czy gołąbkami zielonowatymi. Młode okazy są nawet mylone z pieczarkami. Jedna z rad dla grzybiarzy mówi, żeby nie zbierać zatem egzemplarzy młodych, które jeszcze nie wykształciły wszystkich charakterystycznych cech, bo wówczas o pomyłkę najłatwiej. Ta podpowiedź jednak może okazać się niewystarczająca, jak wiele innych, podobnych rad. Grzyb nadjedzony przez ślimaki to dla ciebie pewniak? Niestety, ślimaki i czerwie muchówek (białe "robaki" w grzybach) kochają muchomora zielonawego całkowicie bezkarnie - są odporne na toksyny zabójcy ludzi.

Objawy ostrzegawcze niecharakterystyczne

Muchomor zielonawy to podstępny zabójca, nie tylko dlatego, że jest wyjątkowo toksyczny (jeden spożyty egzemplarz może zabić osobę dorosłą), ale także dlatego, że objawy zatrucia są niespecyficzne.

Po zatruciu grzybami spodziewamy się przede wszystkim sensacji jelitowych i tak zwykle jest. Po zjedzeniu muchomora zielonawego przez kilka godzin nie dzieje się nic, a potem pojawiają się:

  • ból głowy,
  • osłabienie,
  • bladość.

Trudno to skojarzyć ze zjedzeniem grzybów, niestety, tymczasem amanityna, toksyna z muchomora zielonawego, długo nie daje objawów jelitowych (wymioty, biegunka). Te pojawiają się po ok. trzech dniach, ale wówczas jelita są już poważnie uszkodzone. Wkrótce też następuje uszkodzenie wątroby i nerek. Szybkie leczenie w specjalistycznym ośrodku (dializowanie, wymiana białek krwi) daje pewne szanse na wyzdrowienie. Nieprawidłowo leczony epizod zatrucia muchomorem "sromotnikowym" kończy się zgonem.

Cieszmy się lasem i życiem

Grzybobrania to niemal sport narodowy i dalecy jesteśmy od zniechęcania kogokolwiek do leśnych wędrówek. Zbierajcie maślaki, koźlarze, borowiki, podgrzybki, ale nie bójcie się też wracać z pustym koszykiem. A jeśli zbiory są imponujące, nie karmcie jednak dzieci grzybami leśnymi. Większość lekarzy nie zaleca ich wprowadzania do diety aż do 12-14 roku życia. Uwaga, nie wystarczy wyjąć z dania grzyba - substancje w nim zawarte już przeniknęły do całej potrawy.

Co z grzybami hodowlanymi? Zalecenia żywieniowe nie precyzują, kiedy je wprowadzać i nie ma potrzeby, żeby się spieszyć. Grzyby są ciężkostrawne, a dzieci nie muszą ich jeść. Wszystko, co można w grzybie znaleźć (głównie sole mineralne, wit. z grupy B, błonnik), zapewni racjonalna dieta. Nie ma bezwzględnego zakazu podawania grzybów hodowlanych, ale zaleca się daleko posuniętą ostrożność i dostosowanie decyzji o ich wprowadzeniu do organizmu dziecka. Warto poradzić się pediatry i pamiętać, że układ pokarmowy zwykle jest zdolny do radzenia sobie z takimi wyzwaniami ok. 6-7. roku życia.

Więcej o: