Więcej podobnych tematów na stronie głównej Gazeta.pl
Przede wszystkim uznaje się, że cynamon ma działanie antyseptyczne (odkażające). Jeśli dopadnie nas infekcja gardła czy jamy ustnej, warto postawić na szklankę herbaty, mleka czy kakao doprawioną szczyptą cynamonu. Dzięki tym właściwościom także cynamonowa guma pomoże zwalczyć nieświeży oddech, zmniejszając ilość bakterii, które przyczyniają się do powstania nieświeżego oddechu.
W prowadzonych dotychczas eksperymentach dowiedziono ponadto, iż pozyskane z cynamonu olejki mają działanie przeciwwirusowe, w tym na przykład spowalniają replikację wirusa opryszczki.
Są dowody, zarówno cynamon, jak i pozyskany z niego ekstrakt mogą być pomocne w kontroli poziomu glukozy we krwi u osób z cukrzycą typu II. Przyprawę tę uważa się bowiem za środek poprawiający apetyt.
Zewnętrznie stosuje się go natomiast, jako rozgrzewający dodatek do stosowanych zewnętrznie preparatów antycellulitowych oraz kremów do stóp.
Uważaj, cynamon może szkodzić! Pomimo tych pozytywnych właściwości, najnowsze badania wykazały, iż w przyprawie pozyskiwanej w szczególności z cynamonowca wonnego (cassia) obecny jest szkodliwy związek o nazwie kumaryna. W wyniku eksperymentów na zwierzętach laboratoryjnych ustalono, że jej spożycie w zwiększonych dawkach może prowadzić do uszkodzeń organów wewnętrznych, szczególnie wątroby (marskość) i nerek. Zgodnie z danymi Niemieckiego Federalnego Instytutu Oceny Ryzyka (Bundesinstitut für Risikobewertung), w kilogramie takiego cynamonu może się znajdować od 2,1 do 4,4 g kumaryny, podczas gdy - według norm Unii Europejskiej - powinno jej być maksymalnie 2 mg. W opinii Instytutu cynamon ten powinno się zastąpić przyprawą pozyskiwaną z kory cynamonowca cejlońskiego (uważanej za "prawdziwy" cynamon), która zawiera śladowe ilości kumaryny.
Choć pieprz nazywany jest królem przypraw, za królową uznaje się kardamon. Jest to również - obok szafranu i wanilii - jedna z najdroższych przypraw świata. Nie tylko rozgrzeje, kiedy na zewnątrz coraz chłodniej, ale i doda pięknego aromatu kawie, herbacie czy ciastku. Powszechnie znane i stosowane są dwa rodzaje: zielony i czarny.
Kardamon, tak, jak większość przypraw korzennych od wieków był używany jako środek leczniczy, szczególnie w krajach azjatyckich. Odmiana zielona jest stosowana przede wszystkim w krajach Azji Południowej. Wykorzystuje się ją głównie w leczeniu zakażeń w obrębie jamy ustnej i gardła, a także powiek. Za jego pomocą leczy się także zaburzenia trawienia (uważa się, że kardamon ma działanie pobudzające apetyt), choroby płuc i oskrzeli.
Z kolei kardamon czarny wykorzystuje się jako przyprawę oraz środek leczniczy, głównie w Chinach, Indiach, Pakistanie, Japonii, Korei i Wietnamie. Tam też jest on uważany przede wszystkim za środek wspomagający trawienie, leczący problemy żołądkowe oraz zaparcia.
Jak dowodzą badania, uzyskiwany z kardamonu olejek eteryczny ma działanie rozkurczowe. Tym samym może się okazać pomocny w leczeniu wzdęć, kolek oraz skurczów. Wykazano również jego skuteczność w ochronnym działaniu na śluzówkę żołądka. Kardamonu powinny jednak unikać osoby cierpiące na kamicę żółciową. Spożywanie jego nasion może bowiem nasilać kolkę.
Imbir, a konkretnie jego kłącze, jest przyprawą znaną od ponad 3000 lat. W dawnych czasach, podobnie jak pieprzu używano go również jako środka płatniczego. Tak jak w przypadku poprzednich przypraw, za jego smak oraz właściwości odpowiedzialna jest głównie jedna z zawartych w nim substancji - gingerol, która pod wpływem obróbki termicznej przekształca się w zingeron. Podobnie jak poprzednicy, imbir ma także wiele zastosowań prozdrowotnych.
Przede wszystkim imbir doskonale rozgrzewa, a przy tym wspiera odporność. Wykazuje działanie przeciwzapalne i przeciwbólowe, co jest nam szczególnie potrzebne w okresie jesienno-zimowym. Dba także o naszą jamę ustną, zarówno zapewniając świeży oddech, jak i działając odkażająco oraz hamująco na rozwój wielu bakterii, wirusów i grzybów. Podobne właściwości ma również jego bliska kuzynka - kurkuma, dodatek do wielu mieszanek przyprawowych (np. curry). Płukanki z imbiru uważa się ponadto za środek łagodzący bóle gardła.
Imbir wspomaga pracę układu pokarmowego. Najlepiej przyprawiać imbirem (zarówno świeżym jak i w postaci proszku) tłuste potrawy. Z jednej strony ułatwia ich trawienie, a jak wykazują niektóre badania - może mieć także wpływ na obniżenie poziomu cholesterolu we krwi. Jego dodatek pobudza również wydzielanie śliny i soku żołądkowego, a przy okazji chroni śluzówkę żołądka, zapobiegając powstawaniu uszkodzeń. Jest moczopędny.
Imbir jest również znany, jako środek zapobiegający mdłościom, co potwierdzono w badaniach. Łagodzi je szczególnie w przypadku migren, chorobie lokomocyjnej, zapobiega także wymiotom po narkozie czy chemioterapii. Zaleca się jednak ostrożne stosowanie go w przypadku dzieci do lat 6 oraz kobiet w ciąży (część badań wykazała, że może on sprzyjać poronieniu). Ponieważ ma działanie rozkurczowe, może również przynieść ulgę podczas bolesnej miesiączki, a także w osobom cierpiącym na astmę.
Zewnętrznie jest stosowany w formie maści i plastrów, szczególnie o działaniu rozgrzewającym i przeciwzapalnym. W formie olejku do masażu może zaś pomóc na obolałe mięśnie. Płukanki czy balsamy z dodatkiem imbiru stosuje się z kolei, aby poprawić kondycję włosów. Nie brak również preparatów wyszczuplająco-modelujących z dodatkiem imbiru, które mają za zadanie zwalczyć pomarańczową skórkę.
Jaki są przeciwwskazania dla stosowania imbiru? Imbir jest niewskazany nie tylko w czasie ciąży. Nie powinny go spożywać przede wszystkim osoby, u których stwierdzono kamicę żółciową, ponieważ powoduje zwiększone wydzielanie żółci. Ponadto może powodować rekcje alergiczne. Pomimo, że zazwyczaj pomaga w problemach żołądkowych, u niektórych osób po jego spożyciu mogą pojawić się takie objawy jak wzdęcia czy nadmierne wydzielanie gazów. Czasem źle reagują na imbir również osoby cierpiące na chorobę wrzodową lub stany zapalne jelit.
Choć dziś jest tak popularny, a w Europie stanowi wraz z solą klasyczny dodatek do niemal każdej potrawy, nie zawsze był tak powszechnym dobrem. W średniowieczu był przyprawę królów za którą płacono czystym złotem. Niejednokrotnie sam służył również jako waluta.
Dlaczego kichamy? Za pikantny smak pieprzu odpowiedzialny jest pewien alkaloid - piperyna. Uważa się, iż to właśnie ona jest winna kichaniu, kiedy do naszego nosa dostanie się nieco pieprzu. Aby zniwelować pieczenie po zjedzeniu pieprznej potrawy, można sięgnąć po szklankę wody.
Czarny pieprz, dzięki zawartej w nim piperynie pobudza wydzielanie soku żołądkowego, poprawia trawienie i wchłanianie składników pokarmowych z jelit do krwi. Wzmaga również diurezę, czyli wydzielanie moczu.
Piperz poprawia nastrój. Fala ciepła, wywołana zjedzeniem pieprzu, powoduje w naszym organizmie wzmożoną produkcję beta-endorfin (obniżających ból) oraz serotoniny (odpowiedzialnej za uczucie zrelaksowania, lepszy sen oraz poprawę apetytu). Wzrost temperatury ciała wpływa z kolei na przyspieszenie metabolizmu.
W badaniach udowodniono także, że piperyna w znaczący sposób zwiększa biodostępność, czyli wchłanianie niektórych substancji i w ten sposób może wpływać na skuteczność ich działania. Należą do nich w szczególności selen, witamina B, beta-karoten (prowitamina A) oraz kurkuma. Tę jej właściwość nierzadko wykorzystuje się dodając jej pochodne do poszczególnych leków.
Jak wykazano w eksperymentach, piperyna może się również okazać pomocna w leczeniu bielactwa. W połączeniu z ekspozycją na promieniowaniem UVB zwiększa pigmentację skóry.
Mimo wielu zalet, trzeba uważać na piperz. Czarny pieprz, podobnie jak chili, nie jest bez wad. Przede wszystkim zawiera niewielkie ilości safrolu, uważanego za związek w niewielkim stopniu rakotwórczy. Ponadto nie powinny go spożywać osoby po operacjach jamy brzusznej oraz cierpiące z powodu choroby wrzodowej, ze względu na to, iż może on działać drażniąco, szczególnie na wrażliwe jelita.
Za specyficzny, ostry smak chili odpowiedzialny jest alkaloid o nazwie kapsaicyna. Choć po zjedzeniu tej papryczki robi nam się naprawdę gorąco, a czasem nawet odczuwamy ból, w rzeczywistości nic złego się nie dzieje. Uczucie pieczenia jest wywołane przez interakcję tej substancji z receptorami bólowymi, a nie faktycznym uszkodzeniem ciała. Co robić, gdy pali?
Ponieważ kapsaicyna rozpuszcza się jedynie w tłuszczach i alkoholach, aby ugasić pożar, jaki wybuchnie w naszych ustach po zjedzeniu ostrej papryczki, najlepiej sięgnąć po szklankę tłustego mleka (lub śmietany) albo lody.
Taki ogień ma zalety. Odbierając uczucie pieczenia jako sygnał o tym, że dzieje się coś niedobrego, organizm rozpoczyna produkcję endorfin. Są to substancje o działaniu przeciwbólowym, wywołujących szczęście, a nawet euforię. Można się od nich uzależnić. Prawdopodobnie stąd u niektórych osób uwielbienie dla potraw z dodatkiem chili.
Oddziaływanie kapsaicyny nie pozostaje również bez wpływu na metabolizm. Przede wszystkim, jak donoszą badacze, jest ona odpowiedzialna za zmniejszenie odczuwania głodu. Ponadto spożycie papryczki chili skutkuje podniesieniem temperatury ciała. Szybkie rozgrzanie zaś sprawia, że nasz organizm zaczyna spalać więcej kalorii.
Maści oraz plastry z zawartością chili (głównie w postaci ekstraktu z papryki chili) stosuje się jako leki w bólach i nerwobólach mięśni i stawów, zapaleniu stawów, półpaścu, a także jako środek zmniejszający swędzenie i stany zapalne w przebiegu łuszczycy. Trwają również badania nad wykorzystaniem kapsaicyny w leczeniu nowotworów (przede wszystkim prostaty oraz płuc).
Choć ma tyle pozytywnych właściwości, substancja ta nie jest jednak w pełni bezpieczna. W dużych stężeniach jest silną trucizną (powoduje sinienie skóry, kłopoty z oddychaniem, konwulsje). Na szczęście w naturalnych źródłach występuje w bezpiecznych dawkach, toteż przypadki zatruć kapsaicyną należą do rzadkości. Papryczkę chili ze szczególną ostrożnością powinny spożywać osoby chorujące na astmę oskrzelową, a także cierpiące na wrzody żołądka.