Albo kupujemy je na potęgę, albo traktujemy jak truciznę. Jak stosować suplementy, żeby nie zrobić sobie krzywdy?

Dla niej, dla niego, dla nich. W ciąży, stresie, podróży. Przeciw obrzękom, wzdęciom, zaparciom, przewodnieniu, zakwaszeniu, niespokojnym nogom i kaszlowi palacza. Dla lepszego seksu, nastroju, koncentracji. Suplementy miały rozwiązać wszelkie nasze problemy zdrowotne, a w rzeczywistości są żywnością, która w ogóle nie może leczyć.

Niedobory minerałów i witamin są groźne dla zdrowia. Ogólne samopoczucie naprawdę można poprawić za pomocą tabletki dostępnej bez recepty. Rzecz jednak w tym, że suplementy, reklama i marketing w jednym stoją domu, a kto nie skończył medycyny lub farmacji, może mieć poważny problem, żeby się w tym wszystkim połapać. Jak nas wkręcają? Najłatwiej pokazać to na konkretnych przykładach.

Tabletka jak całe opakowanie

Obfite miesiączki? Cera blada? Zmęczenie i bóle głowy? Niejedna kobieta przy takich objawach pomyśli o uzupełnieniu niedoboru żelaza, bo ten wydaje się oczywisty. Poniekąd słusznie, ale warto wiedzieć parę rzeczy. Niejednokrotnie kupujemy jakiś preparat w aptece, dawkujemy go zgodnie z zaleceniami na opakowaniu, ale z całą pewnością nie pokonamy "prawdziwego" niedoboru. 

Wiele preparatów z żelazem w jednej tabletce zawiera kilka-kilkanaście miligramów żelaza. Wiesz, ile jest tego pierwiastka w preparatach przepisywanych przez lekarza? 80 -100 mg. Czyli: połykając taką jedną tabletkę, niejednokrotnie dostarczasz tyle żelaza, co za pomocą całego opakowania suplementu.

Czy to na pewno źle, że suplement nie leczy? Niekoniecznie, przecież wciąż nie wiemy, czy w ogóle potrzebujesz uzupełnić żelazo. Te kilkanaście miligramów raczej ci nie zaszkodzi. Najwyżej rozboli cię brzuch, bo niektórzy źle tolerują tak podawane żelazo.

Lek kontra suplement

Powszechnie za suplementy uznajemy wszelkie preparaty, które mają uzupełniać niedobory substancji odżywczych, dostępne bez recepty. To gruby błąd. Osoby, których zdrowie jest zagrożone lub już są chore, powinny stosować leki. Osoby zdrowe - dostarczać organizmowi niezbędne substancje odżywcze w racjonalnej, dobrze skomponowanej diecie. Proste. Gdzie w tym wszystkim miejsce na suplementy?

Pośpiech, bezwartościowe papki zamiast obiadu, stany szczególnego zapotrzebowania na niektóre składniki odżywcze (choćby stres czy aktywność fizyczna) stworzyły potrzebę suplementowania diety, czyli uzupełniania jej w substancje, których może zabraknąć na talerzu. Niestety, to wszystko poszło za daleko. Dlaczego? Wiadomo, pieniądze.

Każdy suplement, który skutecznie udaje lek, lepiej się sprzedaje. Problem w tym, że leki działają, a suplementy nie muszą.

Przepisy inaczej traktują suplementy i leki, nawet takie bez recepty. Lek przed wprowadzeniem do sprzedaży jest starannie badany, a całą dokumentację zatwierdza Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych. W dołączonej ulotce znajdziesz informację, dlaczego dany preparat działa, kiedy, ale także jakich działań niepożądanych można się spodziewać, jakie są przeciwwskazania itp. Dotyczy to również leków bez recepty. Ujmując rzecz najprościej: tam, gdzie ryzyko negatywnych konsekwencji samodzielnego stosowania jest mniejsze niż korzyści z tego wynikające, możliwe jest takie rozwiązanie. Przykładem może być choćby furagina czy sildenafil - leki z tymi substancjami czynnymi przez lata były dostępne tylko na receptę, a dziś można je kupować swobodnie, bo potwierdziło się bezpieczeństwo ich stosowania.

Kontrola leku nie kończy się wraz z rejestracją. Nad obrotem i sprzedażą leków czuwa Główny Inspektor Farmaceutyczny i oczywiście sam producent. Kontrolowana jest każda partia preparatu schodząca z taśmy produkcyjnej. Kojarzysz te wszystkie komunikaty o wycofaniu całej partii leków? To właśnie skutek ścisłych kontroli.

Z prawnego punktu widzenia reklama leków jest ściśle regulowana. Nie powinieneś zobaczyć w niej lekarza, farmaceuty ani nikogo z branży medycznej. A informacje, które przekazuje, muszą być zgodne z realnym i udowodnionym działaniem leku. Oczywiście, zdarzają się nadużycia, jednak zasadniczo prawo chroni nas w tym zakresie.

Suplement diety jest jedzeniem. Nieważne: w kropelkach, kapsułkach, tabletkach powlekanych  - to ciągle żywność. Ma skoncentrowane składniki, które stanowią uzupełnienie codziennej diety. Nie ma na celu uzupełnienia braków organizmu, tylko niedoborów na talerzu, a to zasadnicza różnica.

Suplementów diety nie trzeba badać przed wprowadzeniem do obrotu. O samym fakcie trzeba jednak poinformować Głównego Inspektora Sanitarnego. Można to zrobić, nie wychodząc nawet z domu.

Oczywiście, suplementy mają nieraz w składzie substancje identyczne jak leki, jednak ich dawka powinna być na tyle mała, żeby nie wywierać efektu leczniczego na organizm.

Po rejestracji suplementy podlegają kontroli sanepidu, która w praktyce jest przeprowadzana wyrywkowo lub już po zgłoszeniu nieprawidłowości. Taka sytuacja daje olbrzymie pole do nadużyć.

Reklamy suplementów notorycznie wprowadzały w błąd, a ogólne przepisy nie do końca były w stanie to ograniczyć. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów dwa lata temu zaostrzył walkę z takimi praktykami, nakładając kary (nieraz gigantyczne), co nieco ostudziło producentów i zatrzymało choćby ogromną falę reklam suplementów dla dzieci. Zarazem wskazało na potrzebę stworzenia rozwiązań systemowych.

A może DŚSSPM?

Wszystkie suplementy są bezwartościowe? Nie do końca. Jest dość prawdopodobne, że duża, renomowana firma przy produkcji suplementu przestrzega zasad identycznych, jak przy produkcji leków. Brak wielu obostrzeń pozwala jednak na obniżenie ceny do takiego poziomu, że taka sama ilość substancji czynnej w leku i suplemencie (oczywiście nie w jednej tabletce - te dawki się różnią) kosztuje zdecydowanie mniej. Problem jednak w tym, że w kwestii jakości musimy już oprzeć się na zaufaniu, a nie pewności, jak w przypadku leków.

Suplementy u tak wielu osób mają już złą opinię, że rynek zaczyna zmiany odczuwać. Zapewne stąd pojawienie się w sprzedaży dietetycznych środków spożywczych specjalnego przeznaczenia medycznego (DŚSSPM). Czym są? Z punktu widzenia uregulowań - po prostu suplementami, tylko pod dłuższą, poważnie brzmiącą nazwą.

Niemal wszystkie preparaty (poza jednym) przeznaczone dla kobiet w ciąży to suplementy, nie leki. Są bezpieczne, skuteczne, zazwyczaj chronią płód i ciężarną przed ewentualnymi niedoborami. Okazują się niewystarczające jedynie w sporadycznych wypadkach, ale wtedy wkracza lekarz, bo regularna diagnostyka pozwala wyłapać problem i wdrożyć odpowiednie leczenie na czas. Czyli można robić to z głową.

Co z tym żelazem?

Bezpieczna praktyka jest taka: nim sięgniesz po jakikolwiek preparat, który ma uzupełniać niedobory, upewnij się, że go potrzebujesz.

Wyobraźmy sobie, że badania rzeczywiście potwierdzą anemię (niedokrwistość) u naszej pacjentki z obfitymi miesiączkami. Wynik morfologii nie rozstrzyga, czy jest ona spowodowana niedoborem żelaza. Wypadałoby sprawdzić jego poziom, ale przy okazji także ferrytyny, bo tylko to badanie ostatecznie pozwala określić, jakim zapasem realnie dysponuje organizm. Jeśli anemia jest, a żelazo w normie, jest szereg badań do wykonania, by ustalić jej przyczynę. Jeśli żelazo i ferrytyna są poniżej normy, dawkowanie odpowiednich preparatów żelaza należy pozostawić lekarzowi. Przede wszystkim jednak: trzeba wyjaśnić u ginekologa, dlaczego krwawienia są nieprawidłowe, bo żadna dawka żelaza nie ustabilizuje zaburzeń hormonalnych i nie wyleczy ewentualnego nowotworu, a ten może się właśnie tak objawiać.

Jeśli odwiedzasz lekarza z powodu krwawień, a nie masz jeszcze anemii, to świetna okazja, by zapytać, w jaki sposób uchronić się przed niedokrwistością. Wobec tego: wciąż nie ma powodu, by wybrać samoleczenie.

Na kłopoty Pan Tabletka

Zobacz wideo

Oczywiście, suplementy nie są wynalazkiem naszych czasów. 40 lat temu niejadki też dostawały "syropek na apetyt" lub musującą oranżadę z witaminami,  a w sezonie infekcji królowała witamina C, Skala jednak była inna, a nad wszystkim czuwał zaufany farmaceuta, zatrudniony w jedynej aptece w okolicy.

Dziś dociekliwi mają internetowego Pana Tabletkę, czyli Marcina Korczyka, magistra farmacji, a właściwie cały zespół farmaceutów, na czele z magistrem farmacji Arturem Rakowskim i doktor n. farmaceutycznych Magdaleną Obrzut. Celem redakcji jest uświadamianie, komu suplementacja nie jest potrzebna, jakie zagrożenia są z nią związane i jakie pułapki kryją się w reklamach. Zarazem specjaliści pomagają wybrać najlepsze preparaty, jeśli już zdecydujemy się na zakup.

Z bloga możesz dowiedzieć się, że lewoskrętna witamina to ściema, wymyślona, gdy zwykła się już znudziła. Sprawdzisz, które sole magnezu wchłaniają się najlepiej, bo jak przyznaje Pan Tabletka, to żadna tajemnica, że kluczowa jest ich rozpuszczalność w wodzie  (w 20-25 stopniach Celsjusza w g/dm3 - im większa, tym lepiej):

  • Chlorek Magnezu - 560
  • Cytrynian Magnezu - 200
  • Mleczan Magnezu - 33
  • Węglan Magnezu - 1,8
  • Tlenek Magnezu - 0,01

Co zatem z magnezem nowej generacji, czyli z chelatem magnezu?

Tak naprawdę to nie wiadomo. Mamy bardzo dużo sieczki marketingowej. I jedno badanie, w którym porównano chelat magnezu z tlenkiem magnezu. Trudno znaleźć źródło magnezu gorsze od tlenku

- wyjaśnia Pan Tabletka. To mocne słowa, zwłaszcza że taki magnez oferują czasem wiodący producenci.

Pan Tabletka porównuje preparaty dostępne na rynku. Podpowiada, ile realnie możesz potrzebować witaminy D3 (także w zależności od karnacji i wyników badań, do których zawsze zachęca). Uczy, czego z czym nie łączyć (przykładowo: cynk może blokować wchłanianie magnezu, a czasem znajdują się w jednym preparacie; wapń blokuje przyswajanie żelaza itp.) i na co zwracać uwagę, jeśli masz inne problemy ze zdrowiem. Przykładowo:

  • osobom, którym dokuczają wrzody żołądka, zgaga czy nadkwaśność, poleca tabletki dojelitowe - czyli takie, które rozpadają się dopiero w jelitach, oszczędzając żołądek.
  • jeśli masz problem z połykaniem tabletek, radzi wybrać te w otoczce, albo po prostu niewielkie/łatwe do rozgryzienia.

Z wieloma radami Pana Tabletki trudno się nie zgodzić, choćby z taką, by nie wyrabiać w dzieciach złych nawyków, proponując im preparaty smaczne, udające słodycze czy unikanie preparatów zawierających, poza substancją czynną, mnóstwo niepotrzebnych dodatków, jak to:

  • olej słonecznikowy;
  • substancja słodząca: mannitol;
  • substancja utrzymująca wilgoć: glicerol;
  • żelatyna;
  • skrobia modyfikowana;
  • substancja zagęszczająca: wosk pszczeli;
  • emulgator;
  • lecytyna;
  • substancja słodząca: ksylitol;
  • aromat jeżynowy;
  • kwas, stabilizator;
  • kwas cytrynowy;
  • substancja zagęszczająca: dwutlenek krzemu;
  • aromat jagodowy;
  • aromat malinowy;
  • substancja słodząca: sukraloza;
  • barwnik: tlenki i wodorotlenki żelaza; barwnik: dwutlenek tytanu.

Na stronie Pana Tabletki dowiesz się dokładnie, która firma tak "wzbogaciła" swój preparat. Najważniejsza jednak rada z tej strony to niewątpliwie ta, by niczego nie stosować na zapas, ot tak, ale tylko wtedy, gdy na pewno jest nam potrzebne. Tylko tyle i aż tyle.

Rozgrzeszeni, czyli potęga mody

Rynek suplementów w Polsce od lat jest potężny, obecnie szacowany na ponad 4 miliardy złotych*. Niewątpliwie opiera się na reklamie. Te najlepiej obrazują, jak kapryśnym i wymagającym jest klient, a także, jak często trzeba zmieniać grupę docelową, by realnie dobrze zarobić.

Kto jeszcze dziś pamięta echinaceę, która miała zwalczać wszelkie sezonowe infekcje? Gdzie się podziały młode mężatki, którym życie seksualne rujnowała antykoncepcja? Gdzie ich mąż z zespołem niespokojnych nóg? Gdzie radosne panny, które pokonały zaparcia? Badania naukowe nie potwierdziły skuteczności jeżówki (tak, echinacea to ona właśnie) w walce z wirusami. Dobrze dobrana nowoczesna antykoncepcja łagodzi wiele dolegliwości, a im nie sprzyja. Wielu lekarzy kwestionuje "niespokojne nogi" jako osobną jednostkę chorobową, nie objaw, a ziółka na zaparcia ostatecznie zazwyczaj pogłębiają problem...

Fala reklam suplementów dla dzieci z 2015 roku zdecydowanie zmalała (więcej na ten temat). Podobnie jak promowanie suplementów dla psów i kotów.

Ciężko nie kochać suplementów. Pozwalają chudnąć bez wysiłku, "leczą" choroby, których nie ma, więc skutecznie, usprawiedliwiają nasze grzechy, Kaszel palacza? Nie rzucaj, weź tabletkę. Oczywiście, w końcu musi przyjść przebudzenie, bo raka taki suplement nie przepędzi.

* Dane dotyczące rynku suplementów co roku publikuje agencja analiz rynkowych PMR

Więcej o: