Mleko z karaluchów to nie przenośnia. Naprawdę pozyskuje się je od insektów. Precyzując, od jednego gatunku - Diploptera punctata - który można spotkać zarówno w Azji, jak i obu Amerykach oraz w Australii. Hoduje się go również w Republice Południowej Afryki właśnie po to, by wytwarzać "karalusze mleko".
Skąd w ogóle u owada taka kojarzona wyłącznie ze ssakami wydzielina? Diploptera punctata, czy z ang. Pacific beetle cockroach jest wyjątkowy - w przeciwieństwie do innych karaluchów samice tego gatunku nie składają jaj tylko rodzą żywe młode, które żywią się mlekiem matki jeszcze w fazie embrionalnej. Pochłaniają je w płynnej postaci, ale w ich ciałach przekształca się w kryształki białkowe, które wyglądają pięknie, bo przypominają błyszczące drobinki brokatu albo diamenty.
Z badań przeprowadzonych przez zespół Subramaniana Ramaswamy, który jest biochemikiem w Institute for Stem Cell Biology and Regenerative Medicine w Bengaluru (Indie), wynika, że wspomniane kryształki należą do najbardziej odżywczych i kalorycznych substancji występujących na Ziemi.
Pod tym względem trzykrotnie przewyższają mleko bizona, które dotąd dzierżyło miano "najbardziej kalorycznego i najbogatszego w białko". - Te kryształki to pełnowartościowy posiłek sam w sobie - komentuje Ramaswamy dla serwisu Washington Post.
Jak smakuje takie "danie"? Informacji na ten temat jest niewiele. Jeden z badaczy, który próbował kryształków twierdzi, że ich smak "nie przypomina niczego konkretnego ani specjalnego".
Naukowcy, którzy przebadali je dokładnie już w 2016 roku, nie przeprowadzili jeszcze testów jednoznacznie stwierdzających, że mleko od karaluchów jest całkowicie bezpieczne dla ludzi. Twierdzą jednak, że gdyby konsumenci się do niego przekonali "byłoby wspaniale". Subramanian Ramaswamy "widzi je na przykład w proteinowych szejkach".
Z tym może być jednak problem, bo karaluchy nie kojarzą się zbyt dobrze, stąd i samo "karalusze mleko" brzmi mało zachęcająco.
Poza tym te insekty nie mają gruczołów sutkowych, więc ich "dojenie" również jest kłopotliwe. Naukowcy sugerują, że najlepszym rozwiązaniem może się okazać wykorzystanie zmodyfikowanych specjalnie do tego celu drożdży - tak jak w przemyśle spożywczym robi się to już na przykład przy produkcji sztucznych słodzików.
Mimo tych przeciwności już znaleźli się chętni na wykorzystanie mleka pochodzącego od karaluchów do produkcji jedzenia. Robi to firma z RPA - Gourmet Grubb. Serwis Tech Times już zastanawia się, czy dzięki nim niebawem mleko od karaluchów na listę superfoods (dosł. superjedzenia, czyli produktów najbardziej bogatych w dobroczynne dla ludzkiego zdrowia składniki).
Na razie marka promuje lody zrobione z entomleka, jak nazywa mleko pozyskiwane od karaluchów Diploptera punctata. Wyglądają świetnie i według osób, które miały okazji ich spróbować, również tak smakują. Na razie nie wiadomo niestety, ile może kosztować taki deser ani gdzie będzie można go kupić, bo póki co firma dopiero rozkręca swoją działalność. Jej przedstawiciele nie zdradzają również szczegółów produkcji, w tym tego, jak pozyskują mleko od karaluchów.
Lody z 'karaluszego mleka' wyglądają świetnie. Podobno tak też smakują Fot. Materiały promocyjne Gourmet Grubb/gourmetgrubb.com/
Jej twórcom zależy na tym, by przekonać zachodni świat do jedzenia owadów i produktów pochodzenia owadziego. W Afryce, Azji czy Ameryce Południowej entomofagia, czyli właśnie jedzenie insektów, jest już praktykowane od dawna, a same owady są postrzegane jako tanie i wydajne źródło białka.
Hodowla insektów jest pod względem ekologii o wiele lepsza dla Ziemi niż np. krów, które produkują metan i przyczyniają się do efektu cieplarnianego. Do tego, w porównaniu z owadami, hodowanie ssaków czy drobiu pochłania o wiele więcej wody i żywności, którą też trzeba wytworzyć. Poza tym owady potrzebują o wiele mniej miejsca do życia. Wszystko to przekłada się na o wiele niższe koszty produkcji. Nie bez znaczenia jest też fakt, że w przypadku hodowli insektów trudno o okrucieństwo wobec zwierząt.
Czy mleko od karaluchów i produkty na jego bazie faktycznie staną się popularne? Gourmet Grubb nie ma co do tego wątpliwości. Jak zaznacza jedna ze współzałożycielek firmy, Leah Bessa, podejście ludzi z zachodnich krajów do jedzenia owadów już się zmienia.
Miała okazję zaobserwować to m.in. na targach Design Indaba 2018, w których uczestniczyła jej marka. - Ludzie podchodzili do naszego stoiska z wizją obrzydliwych pełzających robaków. Po spróbowaniu naszych lodów nie mogli przestać się dziwić, że w ogóle zostały zrobione z insektów. I tak to się właśnie zaczyna - od edukowania ludzi odnośnie różnych możliwości. Będziemy to robić tak długo, aż takie jedzenie stanie się na tyle normalne, że budki z lodami Gourmet Grubb będą na każdym rogu - podsumowuje.
Lody z mleka pozyskiwanego od karaluchów w przyszłości mają stać się standardem Fot. Materiały promocyjne Gourmet Grubb/https://gourmetgrubb.com/
Źródła: Washington Post, Tech Times, Design Indaba, Gourmet Grubb.
Zobacz też: