Choroby układu krążenia zabijają rocznie ponad 17 mln ludzi na całym świecie. To, mówiąc bardziej obrazowo, 31 proc. wszystkich śmierci i niemal połowa populacji Polski. Winę za ten stan rzeczy ponosi stres i nieodpowiedni tryb życia, ale też niezdrowa dieta obfitująca w tzw. tłuszcze trans (TFA), czyli izomery trans kwasów tłuszczowych.
Co sprawia, że zasługują na miano "najgorszego tłuszczu świata"? Stoją za całą masą problemów ze zdrowiem. Zapychają tętnice i prowadzą do zatorów, a w efekcie miażdżycy, wylewów i zawałów serca. Fatalnie wpływają na układ pokarmowy - jedzenie tłuszczów trans w dużych ilościach zwiększa ryzyko zachorowania na raka jelita grubego aż o 86 proc. Do tego sprzyjają insulinooporności i otyłości, a także podnoszą poziom "złego" cholesterolu we krwi i jednocześnie obniżają ten "dobry".
CZYTAJ WIĘCEJ >> Tłuszcze trans: wszechobecne i zabójcze
Tłuszcze trans są dosłownie zabójcze, a do tego wszechobecne. Są w twardej margarynie (używanej do pieczenia), pizzy, kebabach i innych fast foodach, a także w wielu wysokoprzetworzonych produktach, zarówno tych smażonych na głębokim tłuszczu, jak i pieczonych (ciastach, ciastkach i babeczkach), gotowych zupach i sosach oraz w wielu przekąskach, np. chipsach, popcornie, paluszkach czy słodyczach.
Znajdują się też w nabiale i mięsie krowim, kozim oraz owczym, zwłaszcza w maśle czy mleku, ale w tym przypadku to już naturalne tłuszcze trans. Też są niebezpieczne dla zdrowia i nie należy z nimi przesadzać. Według jednego ze sprawozdań Komisji Europejskiej, "nie ma wystarczających dowodów, aby stwierdzić, czy w kontekście ryzyka chorób serca przy spożywaniu tych tłuszczów w takich samych ilościach istnieje jakakolwiek różnica między TFA pochodzącymi od przeżuwaczy a produkowanymi przemysłowo".
Większość tłuszczy trans, z którymi mamy do czynienia w jedzeniu to jednak nie dzieło natury, a ludzi. Powstają w wyniku przetworzenia zdrowych nienasyconych kwasów tłuszczowych zawartych w olejach roślinnych (w procesie częściowego uwodorniania, które je utwardza). Po co? Produkowane na skalę przemysłową tłuszcze trans są stosowane jako dodatek do jedzenia, bo przedłużają jego żywotność lepiej niż inne tłuszcze. Do tego zapewniają jedzeniu chrupkość i odpowiednią konsystencję.
Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) ich wykorzystywanie powinno zostać całkowicie zakazane, zwłaszcza, że tłuszcze trans można zastąpić "zdrowszą alternatywą, która nie wpływa na smak czy cenę jedzenia". Na wskazywaniu winnego się nie kończy. W poniedziałek 14 maja WHO "wypowiedziało wojnę" tłuszczom trans.
Organizacja opracowała "plan naprawczy", który zgodnie z zapowiedziami WHO powinien zostać wprowadzony przez "światowe rządy" jak najszybciej. Według jego założeń, w ciągu pięciu najbliższych lat przemysłowe tłuszcze trans mają przestać być dodawane do jakiegokolwiek produktów spożywczych sprzedawanych w sklepach.
Plan o nazwie "Replace" (z ang. zastąpić) zawiera się w sześciu punktach:
1. Pierwszy etap to rozpoznanie. Kolokwialnie mówiąc, na początku władze powinny rozeznać się w sytuacji, czyli zapoznać ze specyfiką przemysłowej produkcji tłuszczów trans i zorientować w się w możliwościach wprowadzenia wymaganej zmiany polityki.
2. W następnej kolejności władze powinny zająć się promowaniem i zachęcaniem przetwórców do zastępowania produkowanych przemysłowo tłuszczów trans zdrowszymi tłuszczami i olejami.
3. Trzecim krokiem powinna być zmiana przepisów albo wprowadzenie działań regulacyjnych, które będą miały na celu wykluczenie produkowanych przemysłowo tłuszczów trans.
4. Czwarty etap to "ocena i monitorowanie zawartości tłuszczów trans w żywności oraz zmian w spożyciu tłuszczów trans w populacji".
5. Po tym władze powinny według WHO zająć się "budowaniem świadomości o negatywnym wpływie tłuszczów trans" wśród prawodawców, producentów, dostawców i konsumentów.
6. Ostatnim krokiem jest egzekwowanie nowych przepisów i regulacji.
WHO chce żywieniowej rewolucji tu i teraz. Ostatecznie 6-punktowy plan to jednak "tylko" przewodnik dla władz, do którego wdrożenia organizacja stara się je usilnie przekonać. - Tłuszcze trans to toksyczne chemikalia, które zabijają i nie ma powodu, dla którego ludzie na całym świecie mieliby nadal mieć z nimi styczność - podsumowuje ostro dr Tom Frieden z organizacji zajmującej się poprawą zdrowia publicznego w krajach średnio i słabo rozwiniętych.
Niektóre kraje - np. Dania czy Kanada oraz USA - same regulują kwestię zawartości tłuszczów trans w produktach spożywczych, co, zwłaszcza w przypadku Danii, przełożyło się na spadek liczby chorych na choroby układu krążenia i spowodowaną nimi liczbę zgonów.
W Polsce, tak jak ogółem w Unii Europejskiej, producenci wciąż nie mają obowiązku informowania o nich na etykiecie. Co gorsza, ze sprawozdania Komisji Europejskiej na temat TFA w żywności i diecie Europejczyków wynika, że Polska należy do krajów, w których podczas kontroli przeprowadzanej w supermarketach "odnotowano produkty o dużej zawartości przemysłowo produkowanych TFA". W tym przypadku badano głównie wypieki, wyroby cukiernicze i słodycze takie, jak wafelki czy herbatniki.
Nie tylko WHO postuluje wprowadzenie konkretnych regulacji i uświadamiania ludzi na temat szkodliwości TFA. Tego samego chce Komisja Europejska. Zanim jednak dojdzie do faktycznych zmian w prawie, warto na własną rękę wiedzieć, jak ich unikać.
Najprościej zrobić to gotując samemu w domu albo przynajmniej nie wybierać fast foodów, unikać smażonych potraw (przypalony olej roślinny to "domowej roboty" tłuszcz trans) i wysokoprzetworzonych produktów.
Warto przyglądać się też etykietom i szukać takich określeń jak "trans fats", TFA, tłuszcze uwodornione lub częściowo uwodornione. Wielu producentów zamiast nazywać tłuszcze trans "po imieniu", woli używać do ich opisu bardziej enigmatycznych określeń, ale to nadal te same szkodliwe substancje. Pamiętaj, że bezpieczna ilość tłuszczów trans to taka, która nie przekracza 1,5 g na 100 g produktu. Jeśli to jednak możliwe, najlepiej zrezygnuj z ich jedzenia całkowicie.
Zobacz też: