Najpierw umarł płód, potem ona. Minął rok od śmierci Izy z Pszczyny. Zarzuty usłyszało dotąd trzech lekarzy

650 tys. zł kary dla szpitala w Pszczynie i zarzuty dla trzech lekarzy z tej placówki - to efekt tego, co stało się 22 września 2021 roku z 30-letnią Izą. Kobieta zgłosiła się po pomoc, bo odeszły jej wody. Zmarła z powodu sepsy. Odmówiono jej aborcji, bo serce płodu nadal biło. Osierociła 9-letnią córkę. Sprawa wywołała powszechne oburzenie. W protestach pod hasłem "Ani jednej więcej" wzięły udział tysiące ludzi. Co na to szpital, w którym zmarła ciężarna? Mamy nowy komentarz w tej sprawie.

Maja — osierocona córka Izy z Pszczyny — ma dziś 10 lat. Mamę ostatni raz widziała w dniu, w którym przewróciła się na hulajnodze, zadrasnęła nos i trzeba było ją opatrzyć w szpitalu. Iza była wtedy w piątym miesiącu ciąży. Późnym wieczorem poczuła, że odeszły jej wody płodowe i trafiła na oddział położniczy.

Ze względu na obostrzenia związane z pandemią COVID-19 zabroniono odwiedzin pacjentów, dlatego ostatnie chwile życia 30-letnia ciężarna spędziła sama, bez wsparcia najbliższych. Skarżyła się na bóle brzucha, gorączkę i stan zapalny. Barbara Ziętek — babcia Mai i mama Izy — do dziś nie może pogodzić się z tym, co stało się we wrześniu ubiegłego roku. Nadal przechowuje w telefonie ostatnie wiadomości SMS od córki.

"Na razie, dzięki ustawie aborcyjnej muszę leżeć i nic nie mogą zrobić" - pisała dzień przed śmiercią Iza. "Zaczekają, aż umrze lub coś się zacznie, a jeśli nie to extra mogę spodziewać się sepsy. Bo przyśpieszyć nie mogą. Musi albo przestać bić serce, albo się coś zacząć" - zapewniała 30-latka.

Iza z Pszczyny zmarła niecałą dobę po przyjęciu do szpitala. Lekarze czekali, aż ważący 485 g płód z wadami obumrze. Zgon pacjentki nastąpił w drodze na blok operacyjny. Sprawa wywołała falę protestów przeciwko zaostrzeniu ustawy aborcyjnej w Polsce. 

Minął rok od protestów "Ani jednej więcej". Trzem lekarzom postawiono zarzuty

Prokuratura Regionalna w Katowicach dotąd postawiła zarzuty trzem lekarzom ze Szpitala Joannitas w Pszczynie. Za nieumyślne spowodowanie śmierci oraz narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia ma odpowiadać Krzysztof P. oraz Andrzej P. Michała M. oskarżono zaś o narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. 

W dniach 6 i 7 września br. odbyły się czynności z udziałem trzech lekarzy z pszczyńskiego szpitala, którym przedstawiono zarzuty narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia pacjentki, która przebywała na oddziale tego szpitala w dniach 21 i 22 września 2022 roku.
Skutkiem działań i zaniechań zespołu tych lekarzy pacjentka zmarła, w związku z tym, dwóm z lekarzy przedstawiono dodatkowo zarzut nieumyślnego spowodowania jej śmierci.  Za czyny zarzucane podejrzanym grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności

– taką odpowiedź otrzymaliśmy od Prokuratury Regionalnej w Katowicach w komentarzu udzielonym serwisowi Zdrowie.gazeta.pl.

Bezpośrednią przyczyną zgonu Izy z Pszczyny była sepsa. Z interdyscyplinarnej opinii, która wpłynęła do prokuratury, wynika jednak, że u pacjentki doszło do rozsianego wykrzepiania wewnątrznaczyniowego (tzw. zespołu DIC), co powinno kwalifikować ją do natychmiastowej cesarki. "Odstąpiono jednak od wykonania porodu na czas" — potwierdził prok. Ireneusz Kunert w rozmowie z "Faktem". 

Wcześniej NFZ przeprowadziło w tej placówce kontrolę i nałożyło w sumie prawie 650 tys. zł kary za "rażące nieprawidłowości", jakie miały miejsce w szpitalu. Narodowy Fundusz Zdrowia wyznaczył maksymalną kwotę kary (ponad 615 tys. zł) za "niedochowanie należytej staranności" w opiece nad pacjentką oraz nakazał zapłacić około 32 tys. zł za "niewłaściwe prowadzenie dokumentacji medycznej". Co na to szpital w Pszczynie?

Iza z Pszczyny zmarła dobę po przyjęciu do szpitala. Mamy komentarz placówki

Postępowanie prokuratorskie nie toczy się przeciwko szpitalowi, więc do nas nie wpływają żadne informacje na ten temat. Nie mamy nic nowego do dodania

– tłumaczy w rozmowie z serwisem Zdrowie.gazeta.pl Barbara Zejma-Oracz, rzeczniczka prasowa Szpitala Joannitas w Pszczynie.

''To jest postępowanie, które najpierw toczy się w sprawie, czyli ad rem, a potem przeciwko konkretnym osobom, czyli ad personam" – precyzuje nasza rozmówczyni i po raz kolejny zapewnia nas, że szpital nie zmienia swojego stanowiska w tej sprawie.

Pragniemy podkreślić, że z pełną powagą i żalem traktujemy śmierć pacjentki. Staramy się przy każdej okazji wyrażać słowa ubolewania i współczucia wobec jej najbliższych, co niniejszym też czynimy

– przedstawicielka szpitala zapewniła nas, że możemy powtórzyć komentarz, który uzyskaliśmy tuż po postawieniu przez prokuraturę zarzutów trzeciemu lekarzowi zatrudnionemu w tej placówce. 

Śmierć Izy z Pszczyny wstrząsnęła Polską. Mija rok od protestów "Ani jednej więcej"

"Chcę żyć. Mam dla kogo żyć. Nie chcę umierać" — takie słowa rok temu miała wypowiedzieć Iza z Pszczyny do kobiety, z którą leżała na sali — napisał Aborcyjny Dream Team w komentarzu z okazji rocznicy tragicznych wydarzeń z 22 września 2021 roku.

Dokładnie rok temu Iza z Pszczyny zmarła, bo lekarze zdecydowali się nie ratować jej życia. Wystarczyło uwolnić ją od ciąży, która i tak już nie rokowała. Przy bezwodziu nie nastąpi cudowne ozdrowienie ciąży, płód nie ma szans na przeżycie, ale utrzymywanie go w jamie macicy to ryzykowanie życia osoby w ciąży. Wystarczyło wykazać się empatią i działać w zgodzie z przysięgą lekarską

— zaznacza Aborcyjny Dream Team. "Jej serce też ciągle biło" — podpisano pod zdjęciem zmarłej rok temu Izy.

 
Więcej o: