Trzem lekarzom postawiono zarzuty w sprawie śmierci 30-letniej Izy z Pszczyny

Prokuratura Regionalna w Katowicach postawiła zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci oraz narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia Krzysztofowi P. oraz Andrzejowi P. Trzeci z lekarzy Szpitala Joannitas w Pszczynie - Michał M. - został oskarżony o narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia ciężarnej pacjentki. Udało się nam skontaktować z rzeczniczką tej placówki, Barbarą Zejmą-Oracz.

Śmierć 30-letniej Izy z Pszczyny wywołała w całej Polsce falę protestów pod hasłem "Ani jednej więcej''.  Kobieta trafiła do szpitala w 22. tygodniu ciąży, po tym jak odeszły jej wody płodowe. Dobę przed śmiercią pisała do swojej matki, że boi się o swoje życie. Lekarze dyżurujący na oddziale nie udzielili jej na czas pomocy, bo czekali aż płód umrze. 30-letnia pacjentka doznała sepsy i zmarła. Osierociła 9-letnią córkę. 

Iza z Pszczyny zmarła w szpitalu. Po roku zarzuty postawiono trzem lekarzom

NFZ nałożyło na Szpital Joannitas w Pszczynie 650 tys. zł kary. Kontrola wykazała liczne nieprawidłowości. Pojawiło się sporo zastrzeżeń do jakości udzielanych świadczeń. Dopiero po roku Prokuratura Rejonowa w Katowicach zdecydowała się postawić zarzuty trzem lekarzom, którzy pełnili dyżur podczas hospitalizacji ciężarnej pacjentki — potwierdził Fakt.pl.

Dwie osoby oskarżono o nieumyślne spowodowanie śmierci, a trzeciemu pracownikowi szpitala zarzucono bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia ciężarnej pacjentki, bo nie wywołał na czas porodu. Jak odnoszą się do tej sprawy przedstawiciele tej placówki? 

Pragniemy podkreślić, że z pełną powagą i żalem traktujemy śmierć pacjentki. Staramy się przy każdej okazji wyrażać słowa ubolewania i współczucia wobec jej najbliższych, co niniejszym też czynimy

– powiedziała w rozmowie z serwisem Zdrowie.gazeta.pl Barbara Zejma-Oracz, rzeczniczka prasowa Szpitala Joannitas w Pszczynie. ''Prosimy o zrozumienie – szpital nie komentuje decyzji i przebiegu procedowania sprawy przez prokuraturę" – dodała nasza rozmówczyni. Placówka czeka na rozstrzygnięcie sprawy przez prokuraturę. Głos na ten temat zabrały za to aktywistki z Aborcyjnego Dream Teamu.

"To lekarze podejmowali decyzje. Dobro pacjentek nie było na pierwszym miejscu"

"W sposób symboliczny to decyzje polityczne są odpowiedzialne za śmierć Agaty, Izy, Ani i innych osób, o których nie wiemy. Ale w każdej z tych sytuacji to lekarze podejmowali decyzje. I dobro pacjentek nie było na pierwszym miejscu. Ponad wszystkim na czele zawsze musi być Kodeks Etyki Lekarskiej. A zgodnie z nim to dobro pacjenta jest najwyższym nakazem etycznym" – ogłosił za pośrednictwem mediów społecznościowych Aborcyjny Dream Team.

"Od 1993 roku żaden lekarz nie został skazany za aborcje ratującą zdrowie i/lub życie osoby w ciąży" – tłumaczą aktywistki. Ich zdaniem "strach przed prokuratorem kontrolującym legalność niesienia pomocy medycznej osobie w ciąży nie jest związany z faktycznymi praktykami organów ścigania" i najczęściej traktowany jest jako zwykła wymówka przed tym, by powstrzymać się od działania.

"Od wyroku pseudotrybunału słyszymy, że lekarze nic nie mogą zrobić. Że chcą pomagać w przerwaniu ciąży, ale sytuacja prawna po wyroku TK im na to nie pozwala" – napisał Aborcyjny Dream Team. Zdaniem przedstawicielek tej organizacji wygląda na to, że medycy będą pociągnięci do odpowiedzialności za to, że nie przeprowadzili aborcji, co w konsekwencji doprowadziło do śmierci pacjentki.

"W Polsce jest problem z przemocą na oddziałach położniczych"

"Oczekujemy od środowiska medycznego samokrytyki, samoorganizacji. W Polsce jest problem z przemocą na oddziałach położniczych. Im więcej mamy kasy, tym lepszy mamy dostęp do antykoncepcji, godnej opieki okołoporodowej i in vitro. Prawda jest taka, że jeśli tylko możemy, to zatrudniamy prywatną położną, doulę, która nie tylko nas wspiera i towarzyszy w porodzie, ale też pilnuje, żebyśmy zostały dobrze potraktowane. Nie mamy kasy? Zostajemy same i często bezbronne wobec systemu, w którym ronimy, rodzimy, prowadzimy ciąże" – przekonuje Aborcyjny Dream Team.

Kobiety, które się do nich zgłaszają, potwierdzają, że podczas porodu często były traktowane w szpitalach "jak śmieć".

Mamy do czynienia z systemową przemocą wobec kobiet, osób niebinarnych i trans w systemie ochrony zdrowia. Od lekarzy oczekujemy, że będą to krytykować, że tak jest. Że będą dążyć do zmiany.
Lekarze i lekarki muszą zacząć sobie zdawać sprawę z własnego przywileju, z ogromu władzy. Oczekujemy, że będą dbać o nasze zdrowie, że nie będą ryzykować naszym życiem, że będą godni zaufania, że wykorzystają swój przywilej i włączą się w walkę o zmianę społeczną.

— apeluje Aborcyjny Dream Team.

 
Więcej o: