Tomasz Szcześniewski: Projekt refundacji, który teraz doszedł do skutku, wcale nie był pierwszym, jaki powstał. Rozmowy i próby walki o ten lek podejmowano już wielokrotnie. W lutym tego roku odrzucono jeden z początkowych planów refundacji ze względu na zaporową cenę podaną przez producenta. Potem sprawa toczyła się dalej.
Sam, jako tata Zosi chorej na rdzeniowy zanik mięśni, próbowałem walczyć o refundację Zolgensmy. Zajmowałem się tym podczas wizyty w Warszawie pomiędzy 18 a 23 czerwca. Zbierałem wtedy podpisy pod petycją i miałem zaplanowane spotkania w tej sprawie. W momencie składania petycji spędziłem półtorej godziny w Pałacu Prezydenckim na rozmowie o możliwościach finansowania najdroższego leku na SMA.
Czy zostało coś zatajone przed rodzicami? Raczej nie. Nazwałbym to po prostu mydleniem oczu.
Ależ oczywiście.
Trzeba powiedzieć głośno o tym, że w Polsce obecnie pominięte są wszystkie aktywne zbiórki na lek o nazwie Zolgensma, czyli na terapię genową. Po pierwsze chodzi o wiek dziecka, a po drugie wszystkie chore maluchy są już po Spinrazie, czyli innym leku refundowanym, który spowalnia postęp rdzeniowego zaniku mięśni (SMA).
Tak. Całość sformułowano na tyle dokładnie, by od razu zaczynać od zera, a nie z poziomu ''-1'', czyli od nas.
Chodzi o to, że wprowadzono zabezpieczenie w postaci zaporowego wieku, który z automatu wyklucza część chorych dzieci. Druga sprawa dotyczy tego, że chorym podano Spinrazę, choć w planach była już refundacja Zolgensmy.
Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego ten lek w innych państwach może być podany dzieciom, które ważą poniżej 13,5 kg, a w Polsce wyznacza się limit do szóstego miesiąca życia. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że Ministerstwo Zdrowia – czysto teoretycznie – podpiera swoje stanowisko wypowiedziami lekarzy, którzy specjalizują się w leczeniu chorób genetycznych i SMA.
Według mnie jest to albo podważanie opinii zagranicznych autorytetów i wyników badań prowadzonych w innych krajach, albo są to czyste wymysły osób działających w czyimś interesie. Nie potrafię inaczej tego wyjaśnić, skoro lekarze spoza naszego kraju zalecają podawanie Zolgensmy dziecku choremu na SMA, które ma przykładowo 2,5 roku, a kryterium jest to, że pacjent nie przekroczył 13,5 kg. Tymczasem polskie Ministerstwo Zdrowia temu zaprzecza i twierdzi, że najważniejsze jest, by pacjent nie skończył szóstego miesiąca życia. I na tym się poprzestaje, bo w opinii resortu zdrowia w naszym kraju nic więcej nie da się zrobić.
Nie chciałem mówić tutaj wprost o podważaniu kompetencji innych lekarzy, ale dokładnie o to samo mi chodziło, bo w tym przypadku chodzi o jedno wielkie niedomówienie ze strony ekspertów.
Skoro zarówno Ministerstwo Zdrowia, jak i my – rodzice chorych na SMA – bierzemy od uwagę zdanie tych samych autorytetów medycznych, to czym się różni ich opinia od zdania specjalistów z całej Europy, którzy zalecają pacjentom zażywanie Zolgensmy według innych kryteriów?
Jestem bardzo zniesmaczony postawą Fundacji SMA, która w zasadzie działa poprzez rodziców dzieci z rdzeniowym zanikiem mięśni. Nie zbiera środków na pomoc chorym dzieciom, tylko zapewnia wsparcie merytoryczne, ułatwia znajdowanie sprzętów rehabilitacyjnych, organizuje spotkania, pomoc psychologiczną, wspólne pikniki itp.
Chodzi o to, że nie ujawniali nam rozmów, które prowadzili w ramach negocjacji. W ogóle niechętnie podchodzili do tematu zbiórek. Powiedziałbym nawet, że traktowali nas trochę pogardliwie.
W pewnym momencie, kiedy doszło do konferencji Ministerstwa Zdrowia i ogłoszono, że refundacja Zolgensmy będzie możliwa, Fundacja SMA jako pierwsza udostępniała materiały, z których wynikało, że w Polsce od września będzie możliwe finansowanie tego leku. A to przecież nieprawda. Na ten moment refundacja nie jest możliwa dla nikogo, kto jej obecnie potrzebuje.
Oczywiście. O to chodziło. Fundacja SMA bardzo odchodziła od refundacji Zolgensmy tylko po to, by w Polsce refundować Evrysdi (risdiplam), czyli syrop, który przyjmuje się codziennie. Na ten moment ten lek kosztuje 750 tys. zł rocznie (i trzeba go brać do końca życia pacjenta – przyp. red).
Walczą o niego głównie rodzice starszych dzieci, w przypadku których w grę wchodzi tylko łagodzenie objawów choroby, a nie usuwanie jej przyczyn. Ta grupa w ogóle nie była w stanie podejmować walki o terapię genową, która powstrzymuje rdzeniowy zanik mięśni. Poprzez wiek i masę ciała byli wykluczeni z tego, by zastosowanie Zolgensmy miało u ich sens.
Tak. Co roku publikowany jest raport, który dokładnie wskazuje, jakie osoby bezpłatnie korzystają z programu lekowego. Można szczegółowo przestudiować tę listę, na której znajduje się około 50 dzieci. Fajnie byłoby, gdyby ktoś kiedyś prześledził, jakie nazwiska pojawiają się w tym wykazie.
Strzelam w ciemno, że osoby z Fundacji SMA zajmują czołowe miejsca wśród tych, którym przyznano Evrysdi (risdiplam). Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że osobie, która blokowała szerszy dostęp do terapii genowej, zależało na refundacji tego syropu dla starszych pacjentów.
Na ten moment jesteśmy w Katowicach. Minął 11. dzień naszego marszu.
Tak, planujemy finał podróży na 7 października.
Z tego, co mi wiadomo, to na 99 proc. będzie obecna tam moja żona. Ja jestem teraz w trasie i nie mam szans, by się inaczej zmobilizować w sprawie refundacji, bo to pewnie nie potrwa miesiąc czy dwa, tylko trochę dłużej. Jeśli się mylę – w co wątpię – będziemy działać w tym kierunku, by przynajmniej część dzieci dostała jakikolwiek profit z Ministerstwa Zdrowia.
Jeśli miałbym szansę być na strajku, to zapytałbym w pierwszej kolejności o opinie lekarzy, na które powołuje się Ministerstwo Zdrowia. Dlaczego stanowisko ekspertów w sprawie kryteriów refundacji jest tak rygorystyczne i odbiega od standardów obowiązujących w innych krajach w Europie?
Na pewno chciałbym się też dowiedzieć, dlaczego my – jako rodzice dzieci chorych na SMA, które nie mogą skorzystać z refundacji Zolgensmy – musimy teraz zapłacić 9,5 mln zł, a nie możemy dostać tego leku za cenę, którą przedstawił jego producent podczas negocjacji z Ministerstwem Zdrowia, czyli około 6 mln. Z jakiego powodu każe się nam teraz dopłacić resztę z własnej kieszeni, a właściwie z tego, co uzbieramy od ludzi?
Pani Magdalenie, mamie małej Zosi, udało się dziś dotrzeć na protest - przyp. red.
Producent Zolgensmy (szwajcarska firma Novartis – przyp. red.) uzgodnił z Ministerstwem Zdrowia cenę na poziomie 6 mln zł, a rodzicom dzieci, którym odebrano szansę na refundację tym lekiem, każe się zapłacić cenę rynkową, czyli około 9,5 mln zł.
Resort zdrowia nie ujawnił konkretnej kwoty, jaką wynegocjowano z producentem, ale wiem, że ta cena wynosi około 6 mln zł. Nawet gdyby udało się nam dojść do porozumienia na inną kwotę, to w tym przypadku każda zniżka ma ogromne znaczenie dla naszych dzieci.
O Funduszu Medycznym, który przypisany jest do Kancelarii Prezydenta, w ogóle nie chciałbym wspominać. W zasadzie nawet te środki mogłyby wystarczyć, by pozamykać te zbiórki na dzieci z SMA, które już są prowadzone. Dalej mogłoby to się rządzić swoimi prawami.
Dostałem taką odpowiedź od pana Janika, który jest szefem Kancelarii Prezydenta, że ten Fundusz Medyczny może być wykorzystany m.in. na innowacyjne leki, które ratują życie, mają sprawdzoną wartość kliniczną i są tak drogie, że trudno je samodzielnie sfinansować.
Jeśli miałbym pewność, że stan zdrowia Zosi się nie pogorszy, a na dodatek posiadałbym pieniądze i czas na to, by zawalczyć o dostęp do tego funduszu, to znalazłbym prawnika, który wszedłby na drogę sądową w tej sprawie. Podejrzewam, że tak by zrobiło 10 mln innych facetów, gdyby było w takiej samej sytuacji.
Tomasz Szcześniewski, tata 16-miesięcznej Zosi chorej na rdzeniowy zanik mięśni. Od 9 sierpnia razem z wujkiem córeczki - Karolem Zdrojewskim – w ramach zbiórki na najdroższy lek na SMA wędruje po Polsce. Przez w sumie 50 dni planuje pokonać około 1,3 tys. km z Zakopanego na Hel. W październiku zamierza dotrzeć na Półwysep Helski. Obecnie znajduje się w okolicy Katowic.
O wyjątkowej wyprawie, jaką podjął się pan Tomasz, by pomóc chorej na SMA córce, powstały już nawet piosenki... Zosię można wspomóc finansowo poprzez stronę siepomaga.pl/dla-zosi.